Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odzyskali cennego konia uprowadzonego dla okupu [ZDJĘCIA]

Piotr Hoffmann, Agnieszka Smogulecka
We wtorek pokazano nam Walora. Porywacze przycięli mu ogon i podrzucili z żądaniem okupu
We wtorek pokazano nam Walora. Porywacze przycięli mu ogon i podrzucili z żądaniem okupu Fot. Piotr Hoffmann
Wielkopolscy policjanci odnaleźli wartego 100 tysięcy złotych konia, którego uprowadzono w maju ze stajni w Szymanowie (powiat śremski). Wierzchowiec ma na swoim koncie liczne sukcesy sportowe, między innymi medale mistrzostw Polski i Europy w skokach przez przeszkody.

Konia odzyskali w poniedziałek późnym wieczorem funkcjonariusze z Rawicza i Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu. Zatrzymali oni w centrum Rawicza busa, w którym - jak się okazało - był uprowadzony arab.

PRZECZYTAJ TAKŻE:

Najcenniejszy koń w Polsce wrócił do właścicieli

Ukradli najdroższego araba w Polsce

- Działania były prowadzone równolegle przez policjantów ze Śremu i komendy wojewódzkiej - wyjaśnia Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji .
Na trop osób, które mogły być zamieszane w przestępstwo wpadli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. A akcję "odbicia" przeprowadzili kryminalni.

- Koń został oddany właścicielom. Biorąc pod uwagę fakt, że byli oni potencjalnymi ofiarami szantażystów oraz porywaczy są pod szczególną ochroną policjantów ze Śremu i Poznania - dodaje Andrzej Borowiak.

Dlatego odzyskanego wierzchowca trudno było we wtorek zobaczyć. Siostra właścicielki chciała go nam pokazać, ale nie wyrazili na to zgody dwaj funkcjonariusze, którzy pilnowali jego bezpieczeństwa w stajni w Szymanowie. Ostatecznie zgodzili się jednak konia pokazać z zastrzeżeniem: "by zbytnio się do niego nie zbliżać". Na wybiegu zaprezentował go mediom pracownik stajni.

Walor miał rany na pęcinach, powstałe zapewne częstego zmieniania miejsca ukrywania zwierzęcia.
Miał też obcięty spory kawałek ogona. Brakujący fragment został podrzucony właścicielom z żądaniem okupu za zwrot zwierzaka.

Policja potwierdziła oficjalnie, że motywem kradzieży była chęć wymuszenia na jego właścicielach okupu. Jego wysokość miała sięgać najpierw 100 tysięcy złotych, później porywacze zeszli z żądaniem do kilkudziesięciu tysięcy. Policja nie ujawnia, kiedy sprawcy porwania pierwszy raz skontaktowali się z właścicielami w sprawie haraczu.

W czasie śledztwa śledczy rozważali różne wersje wydarzeń. Jedną z nich była kradzież utytułowanego wałacha w celu zakończenia jego kariery sportowej (charakterystyczny koń był dla szajki bezwartościowy - nie mógł startować, ani służyć jako reproduktor).

Mundurowi zatrzymali w związku z porwaniem dwóch mieszkańców Poznania. To oni jechali samochodem dostawczym, w którym przewozili konia. Czy sami ukradli zwierzę, czy tylko je przewozili? Jeszcze nie wiadomo.

Obaj podejrzani byli w przeszłości notowani za przestępstwa kryminalne. Barwną postacią jest zwłaszcza Przemysław B. Miał wyjść z więzienia dopiero w przyszłym roku, ale sąd zwolnił go przedterminowo. Odsiadywał wyrok za zabójstwo. Z zimną krwią, w biały dzień, w 1993 roku zastrzelił właściciela solarium na poznańskich Winogradach i zranił jego ochroniarza. Ponoć ze strachu...

Wcześniej Przemysław B. był ochroniarzem w kasynie. Swoją ofiarę, Arkadiusza L. znał dobrze, ale z nie najlepszej strony. Wiele osób mówiło o powiązaniach właściciela solarium z poznańskimi gangsterami, a mimo to Przemysław B. wszedł z nim w konflikt.

Zaczęło się niewinnie: Arkadiusz L. w kasynie zachowywał się tak źle, że Przemysław B. musiał go wyprowadzić. Urażony mężczyzna w odwecie dwukrotnie pobił ochroniarza. Miał mu również grozić, że jeśli nie wyjedzie z Poznania zginie, a jego dziewczyna zostanie zgwałcona.
25 października 1993 roku Przemysław B. wywołał Arkadiusza L. z solarium przy Słowiańskiej. Strzelił dwa razy. Trzecim strzałem - z przyłożenia - dobił.

Uciekł swoim samochodem. Ukrywał się przez cztery lata - złapała go przypadkowo wrocławska drogówka. Wyrok zapadł w 1999 roku: 15 lat więzienia. Na poczet kary zaliczono pobyt w areszcie.

Zza krat Przemysław B. miał wyjść w 2012 roku, jednak postarał się o przedterminowe zwolnienie. Udzielono mu go, choć sam deklarował, że należy do "grypsery", a funkcjonariusze służby więziennej podkreślali, że jest osobą zdemoralizowaną, funkcjonującą w nieformalnych strukturach i to w roli kierowniczej, nie współpracującą z wychowawcami.

Przemysław B. wyszedł na wolność w 2006 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski