Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Owce wracają do łask. Dlaczego?

Błażej Dąbkowski
Wrzosówki niegdyś były mniej cenione, bo ich wełna nie jest biała
Wrzosówki niegdyś były mniej cenione, bo ich wełna nie jest biała Błażej Dąbkowski
Po wielkich stadach owiec z czasów PRL zostały tylko wspomnienia. Ale wracają do łask, rolnicy dostrzegają coraz liczniejsze korzyści z ich hodowli.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu na polskich pastwiskach można było doliczyć się ok. 5 mln owiec. Po upadku żelaznej kurtyny ich pogłowie zaczęło raptownie spadać, a ich hodowla stała się wręcz niszowa, bardziej przypominająca o lokalnym folklorze niż opłacalnym biznesie. Choć po wejściu do Unii Europejskiej pojawiły się dopłaty dla rolników, dziś hodowla na skalę sprzed 1989 r. nie jest się w stanie odrodzić. W Polsce hoduje się zaledwie ok. 210 tys. tych zwierząt.

- Wełna i kożuch w naszym kraju to już przeszłość, obecnie owce hoduje się głównie na mięso - wyjaśnia Witold Bielinis, który od 35 lat w Owczygłowach pod Rogoźnem zajmuje się hodowlą owiec.
Do Wielkopolski przyjechał z Lubelszczyzny, jako instruktor tańca ludowego, ale postanowił też zostać rolnikiem. Kupił kilkanaście hektarów pod Rogoźnem, od razu z zamysłem rozpoczęcia hodowli owiec. Początkowo miał kilkanaście sztuk, ale kiedy nadszedł okres prosperity zainwestował w ponad 100 matek. Po 1989 r., kiedy związek hodowców przestał zapewniać sprzedaż zwierząt i zerwał z polityką kontyngentów, pozbył się wszystkich.

- To przestało być opłacalne, ale mimo wszystko postanowiłem zacząć od zera - opowiada wielkopolski rolnik. Przez ponad trzy dekady pracy z owcami posiadał pięć ras. W pierwszych latach były to bezrasowe, następnie postawił na merynosa, owce wielkopolskie, barwne merynosy, owce fryzyjskie mleczne.
- Z nimi doszedłem do około 50 matek. Doiłem je, a z mleka wytwarzałem ser. Kiedy jednak zaczęły się zmieniać unijne przepisy, kolejny raz zostałem zmuszony do zmian. To dziwne, że we Włoszech rolnicy mogą swobodnie wyrabiać produkty nabiałowe i nimi handlować, u nas w tej kwestii panuje zamordyzm. Jeśli wyrabiam ser i go sprzedaję, to w moim interesie jest, by był jak najlepszej jakości, bo klient po prostu do mnie nie wróci - tłumaczy.

Żywe kosiarki
W gospodarstwie Bielinisa pojawiły się wrzosówki, potocznie nazywane "żywymi kosiarkami". Obecnie to najpopularniejsza polska owca, a specjaliści podkreślają jej wyjątkowość. Dlaczego? Do jej głównych zalet należą asezonalność, wysoka plenność, smakowite mięso oraz produkcja najlepszych jakościowo skór. Nic więc dziwnego, że stała się ona w 2013 roku najpopularniejszą owcą w Polsce, a w poprzednich latach jedną z dwóch, zajmując miejsce tuż obok owcy pomorskiej.

- Ich podstawową zaletą jest to, że mogą mieć ruję przez cały rok. Inne rasy jeśli się nie zakocą jesienią, to 12 miesięcy trzeba czekać na kolejną okazję. Tymczasem wrzosówki, przyjmując, że ciąża u owiec trwa 5 miesięcy, mogą dwukrotnie mieć jagniątka. Tym sposobem można rocznie otrzymać nawet cztery jagnięta i doprowadzić je do wagi ponad 30 kg, czyli 120 kg żywca - wyjaśnia Witold Bielinis.

Hodowca podkreśla, iż wrzosówka może spędzić praktycznie cały dzień na pastwisku, gdyż jej opady atmosferyczne specjalnie nie zaszkodzą ze względu na natłuszczoną wełnę. Dzięki temu woda po owcy spływa… jak po kaczce. Dla porównania u merynosów woda przedostaje się bezpośrednio do skóry, tym samym owca musi zużyć więcej energii i zjeść więcej pokarmu, by wszystko mogło z niej wyparować.

- Owca wrzosówka jest po prostu dobrze przystosowana do naszego klimatu. Przy długiej wełnie może wytrzymać nawet 50-stopniowe upały. Dlatego moje ryzyko hodowlane jest mniejsze niż hodowców drobiu, krów czy świń - podkreśla rolnik. W tej chwili Bielinis posiada 120 matek i 100 jagniąt, co pod względem wielkości stada sytuuje go na drugim miejscu w Wielkopolsce.

Ważne dopłaty

Wrzosówka wywodzi się od północnych owiec ogoniastych. W 1937 roku była nawet tematem studium prof. M. Czai. Po II wojnie światowej stała się ona dość popularna, a w 1955 roku pogłowie tych zwierząt stanowiło ok. 3 proc. krajowej populacji owiec (120 tys. szt.). Jednakże, w kolejnych latach nastąpił nagły spadek pogłowia tej rasy, co było spowodowane dużym zainteresowaniem producentów głównie wełną białą.Do tego stopnia, że rasie tej zaczęło grozić wyginięcie.

Dlatego na początku lat 70. Instytut Zootechniki postanowił ją ratować i zakupił 130 maciorek i 10 tryków z północno-wschodniej części Polski oraz 30 maciorek i 17 tryków od Zootechnicznego Zakładu Doświadczalnego Instytutu Zootechniki w Balicach koło Krakowa. Następnie 160 maciorek i 27 tryków umieszczono w Zootechnicznym Zakładzie Doświadczalnym Instytutu Zootechniki Czechnica koło Wrocławia. W ten sposób zaczęto realizować program hodowli zachowawczej dla wrzosówki oraz dotacje dla hodowców utrzymujących ją.

Wrzosówka jest rasą o użytkowości kożuchowej, produkuje doskonałe jakościowo skóry, które są bardzo lekkie, cienkie i mocne. Ich wełna jest mieszana, kolorowa - siwa i ciemnosiwa. Jagnięta rodzą się czarne, a proces siwienia okrywy wełnistej trwa do 8-9 miesiąca życia. Strzyżę przeprowadza się dwa razy w roku, roczna wydajność wełny potnej wynosi około 2-3 kg.

Obecnie jednak to nie sprzedaż wełny może być wabikiem dla potencjalnych hodowców, a dopłaty w ramach pakietu "Zachowanie zagrożonych zasobów genetycznych zwierząt w rolnictwie". W przypadku hodowców takich ras, jak wrzosówka, świniarka, olkuska, wielkopolska czy uhruskiej wynoszą one rocznie ok. 360 zł za sztukę.

Jak twierdzi Bielinis, stanowią one ok. 50 proc. dochodu hodowcy. -Ja sprzedaję jeszcze jagnięta, najwięcej jest odbiorców kupujących 2-3 sztuki. Owce doskonale zastępują kosiarkę i w takim celu wiele osób na wiosnę je kupuje, natomiast jesienią je zabijają, chowając mięso do zamrażarki - tłumaczy Witold Bielinis. - W ten sposób ja mam klientów, a oni otrzymują dobre mięso i jeszcze nie muszą kosić trawy - dodaje.

Mięso wrzosówek wyróżnia się wyjątkową smakowitością ze względu na jakość tkanki mięśniowej - ciemny kolor mięsa z nieznaczną ilością tłuszczu przypomina dziczyznę.
- Szkoda, że u nas nie docenia się tego, że owca to jedyne zwierzę na świecie, które nie choruje na raka. Łańcuch DNA zwierząt jest skonstruowany w taki sposób, że komórki rakowe nie są w stanie się w niego wstrzelić - mówi rolnik z Owczygłów.

Co ciekawe, walory owiec wrzosówkowych doceniane są w krajach Unii Europejskiej. W Niemczech, w ramach ochrony krajobrazu, utrzymywana jest lokalna rasa - wrzosówka niemiecka, zaś w Holandii tzw. wrzosówka biała.
Ile obecnie wynosi pogłowie wrzosówek w naszym kraju? Szacuje się, iż pod koniec lat dziewięćdziesiątych, liczba maciorek wrzosówkowych wynosiła 2270 sztuk. W 2005 r. liczba ta zmniejszyła się do 1833 sztuk, natomiast w ubiegłym roku nastąpił wzrost do 8343 w 115 stadach, zlokalizowanych głównie na Podlasiu.

Rok z wrzosówką
Praca z owcami jest rozłożona równo na cały rok. Na wiosnę ostrzyżona owca się koci, jednak maciorek trzeba pilnować, nie wszystkie są bowiem dobrymi matkami. - W przypadku wrzosówki to w miarę łatwa praca, ponieważ mają rozwinięty instynkt macierzyński. Niektóre tak bronią swoich jagniąt, że nie pozwalają do nich nawet psu podejść - opowiada hodowca.

Kiedy maciorki dopuszczą już hodowcę do jagniąt, należy je zważyć. Tyle do jesieni, nie licząc codziennego wypasu na pastwisku. W tym czasie rolnik powinien już przygotować się do stanówki, czyli okresu rozrodu owiec. Natomiast w ciągu całego roku należy korygować racice zwierząt, szczególnie jeśli poruszają się po twardych drogach. Do tego trzeba doliczyć pracę hodowlaną, jaką stanowi codzienna ocena stada. Choć na Podhalu przyjęto zasadę wypasu owiec jedynie do końcówki września, to Bielinis podkreśla, że w warunkach panujących w Wielkopolsce, nie trzeba z tego rezygnować nawet zimą. - Wyjątkiem jest sytuacja, gdy po chwilowej odwilży nadejdzie mróz. Maciorki nie są wtedy w stanie rozgrzebać tej zmarzliny i nakarmić młodych. Jeśli natomiast pojawi się śnieg bez warstwy lodowej, wtedy nic nie stoi na przeszkodzie, bym mógł je wypuścić - tłumaczy hodowca.

Rolnik niemal codziennie bierze więc w usta swój pasterski gwizdek i wypuszcza psa.
- Po tylu latach jestem w stanie ocenić czy brakuje choć jednej po takim spacerze - śmieje się Witold Bielinis, wskazując jednocześnie na swojego psa rasy border colie. - Jest specjalnie wytrenowany do zaganiania owiec - dodaje.
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski