- Kiedy wróciłam z pracy, druga córka powiedziała mi, że Uli nie było w szkole. Myślałam, że poszła na wagary. Tknęło mnie, gdy po chwili zobaczyłam jej kurtkę na wieszaku. Weszłam do łazienki i przeżyłam najstraszniejszą chwilę w życiu. W wannie leżało zawinięte w prześcieradło zakrwawione ciało - mówiła Emilia Wajs, tuż po zatrzymaniu Tomasza T. Wkrótce potem przeżyła kolejny szok, gdy policja zatrzymała jej syna - jako podejrzanego o zamordowanie siostry. Trop okazał się fałszywy, chłopca zwolniono.
Tożsamość zabójcy dziewczynki, uduszonej ozdobnym rzemyczkiem, który nosiła na szyi, nie była znana przez niemal 12 lat. Tomasza T. zatrzymała wprawdzie policja. Zabezpieczono jego odzież z plamką krwi, ale biegły nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, czyja to krew. Mężczyzna został zwolniony i wkrótce po pogrzebie Uli zniknął z Poznania. Trzy lata później prokuratura umorzyła śledztwo. Na nowo podjęła ją w 2009 r., gdy Zakład Genetyki Sądowej - po badaniach DNA rodziny Uli - zidentyfikował krew dziewczynki na zarekwirowanej przez policję odzieży Tomasza T. Rozwój metod badawczych w kryminalistyce, umożliwił bowiem ponowną weryfikację śladów zabezpieczonych na miejscu zbrodni. Tak udało się wytypować Tomasza T., którego w sierpniu ubiegłego roku policjanci zatrzymali na poznańskim Łazarzu.
Prokuratura przygotowała akt oskarżenia. Zestawione razem okoliczności poprzedzające śmierć dziewczynki niemal jednoznacznie wskazują na Tomasza T. To do niego Ula napisała list. - "Mam nadzieję, że porozmawiam o tamtej niedzieli 8 lutego. To, co się stało, nie mogę o tym zapomnieć. Nie wiem, czy Panu to nie przeszkadza, ale mnie tak. Przeszkadza mi to najbardziej, że się całowaliśmy".
Było też zeznanie sąsiadki, która kilkakrotnie widziała Tomasza T. wchodzącego do mieszkania, w którym przed południem przebywała tylko nastolatka. A Ula pochwaliła się starszej siostrze i koleżance ze szkoły, że ma 24-letniego chłopaka, z którym się całowała. Mało tego, 19 marca Tomasz T. zwolnił się przed południem z pracy. Szefowi powiedział, że musi w sądzie załatwić sprawę alimentów dla córki.
Po zatrzymaniu z kolei wyjaśniał, że zamierzał w tym czasie śledzić żonę, którą podejrzewał o zdradę. Według prokuratury, 19 marca przyszedł do dziewczynki z konkretnymi, seksualnymi zamiarami. Nastolatka broniła się i tak mogło dojść do szamotaniny i zabójstwa.
Tomasz T. nie przyznał się do morderstwa. Natomiast kwestię ujawnionej u niego pornografii dziecięcej wyjaśniał mętnie, że pewien mężczyzna groził mu i zmuszał do ściągania zakazanych treści z internetu. Dziś Tomasz T. stanie przed sądem, który z uwagi na te zarzuty poprowadzi postępowanie prawdopodobnie za zamkniętymi drzwiami. Współ: Katarzyna Fertsch, Maciej Roik
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?