Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pies w budzie ma lepiej niż oni w swoim domu

Katarzyna Kamińska
Pracownicy socjalni mówią, że obejście domu, w którym mieszka Agnieszka i jej partner, to nic w porównaniu z tym, co panuje w środku...
Pracownicy socjalni mówią, że obejście domu, w którym mieszka Agnieszka i jej partner, to nic w porównaniu z tym, co panuje w środku... Sławomir Seidler
Utrudnianie przez dr. Tomasza Siodę pracy sądu zarzuca temu lekarzowi Maria Prusinowska, przewodnicząca wydziału IV rodzinnego i nieletnich Sądu Rejonowego Grunwald Jeżyce w Poznaniu.

- Oczywiście, że utrudniam! - lekarz nie kryje oburzenia. - To w końcu na moim oddziale Agnieszka urodziła przedwcześnie dziecko, które zmarło.

Zarówno dr Sioda, jak i matka dziecka są bowiem przekonani, że to postępowanie służb socjalnych i sądu doprowadziły do śmierci wcześniaka.

Dramatyczna historia Agnieszki i jej siedmiorga dzieci znana jest poznańskim służbom socjalnym, kościelnym i sądom od co najmniej 7 lat. Kobiecie odebrano już czworo dzieci - troje trafiło do adopcji, jedno jest w rodzinie zastępczej. Dwoje nie żyje. Wszystkie przyszły na świat na oddziale dr. Siody.

- Dla mnie to niepojęte, że lekarz nie zawiadamia Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie o sytuacji, jaką śledzi od lat - komentuje Lidia Leońska, rzeczniczka MOPR. - Powinien był dawno to zrobić. Tymczasem on tylko koresponduje z sądami w tej sprawie. O kolejnych dzieciach dowiadujemy się w zasadzie przypadkiem: od Caritas, od właściciela sklepu, że Agnieszka zaczyna kupować pieluchy...
Lekarz uważa jednak, że odbieranie dzieci matce rozwiązaniem problemu nie jest.

- Próbę rozwiązania tej trudnej sytuacji można podjąć w oparciu o ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, gdyż działania (partnera kobiety) można by przyjąć jako psychiczną przemoc wobec Agnieszki - mówi dr Tomasz Sioda.

- Owszem, ale ktoś nam tę przemoc musi zgłosić - tłumaczy Leońska. - Choćby dr Sioda! My cały czas mieliśmy podejrzenie o przemocy w tej rodzinie, bo wskazywały na to zachowania Agnieszki, ale znikąd potwierdzenia.

Okazuje się, że dla wszystkich dzieci, które pojawiły się w tej rodzinie partner Agnieszki w świetle prawa jest... obcą osobą.

- On nie uznał żadnego z tych dzieci - tłumaczy sędzia Joanna Ciesielska-Borowiec z biura prasowego Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Sędziowie, policja i pracownicy socjalni podkreślają wielokrotnie, że warunki, w jakich żyją i funkcjonują Agnieszka i jej partner, są fatalne.

- Tam nie ma nawet łóżka, rodzice spali z dziećmi na stercie siana - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. - Policjant, który uczestniczył w odebraniu jednego z dzieci, powiedział mi, że pies ma lepsze warunki w budzie niż ci ludzie w swoim domu.

Żeby to jednak stwierdzić, potrzebne było siłowe wejście policji na teren posesji.
- Nikt tam inaczej niż siłą nie był ani wcześniej, ani później wpuszczony - mówi Leońska. - Mężczyzna bywał agresywny, jeśli w ogóle udawało się go zastać.

Z naszych informacji wynika bowiem, że Agnieszka i jej partner całe dnie spędzali poza domem. Otoczenie traktowało ich jako miejscowych dziwaków - sąsiedzi widywali Agnieszkę w zaawansowanej ciąży, zajętą pchaniem wózka wypełnionego złomem lub makulaturą. I oni informowali o tej ciąży służby socjalne.

Ona będzie rodzić, my - odbierać

Z Marią Prusinowską, przewodniczącą Wydziału IV Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego Grunwald Jeżyce w Poznaniu, rozmawia Katarzyna Kamińska

Co takiego się stało, że sąd zamierza odebrać dziecko matce w szpitalu?
Mamy opinię psychiatryczną jasno wskazującą, że pani Agnieszka K. nie powinna sprawować opieki nad dziećmi.

Poprzedni synowie jednak trafiali do domu.
Sąd odstąpił od odebrania małoletniego Hermana i dziecko zostało wypisane ze szpitala pod opiekę matki, gdyż dr Tomasz Sioda zobowiązał się, że będzie nadzorował opiekę nad tym dzieckiem. Niestety, gdy tylko matka opuściła oddział, przestała się kontaktować z kimkolwiek a lekarz nie został wpuszczony do ich domu. Napotykamy zresztą na ogromny opór ze strony szpitala - mimo wiedzy o toczących się w stosunku do matki małoletnich postępowaniach, nie poinformowano nas w ogóle o tym, że urodziło się kolejne dziecko.

...i przez 16 miesięcy żyło z rodzicami. Jak mogło - w świetle poprzednich wydarzeń - do tego dojść?
Przyznaję - Norbert nam umknął. Nie zostaliśmy w ogóle poinformowani, że w tej rodzinie jest kolejne dziecko. Dopiero Caritas poinformowała, że prawdopodobnie w domu na Podolanach jest jakieś dziecko. Oni ewidentnie to dziecko ukrywali - nie zgłosili go do lekarza, do ubezpieczenia. Kuratorka wysłana na miejsce została przez mężczyznę opluta i wyrzucona z posesji. Konieczne było wejście w asyście policji, samo odebranie dziecka było dramatyczne.

Matka twierdzi, że dzieci były wychuchane.
U Norberta po badaniach stwierdzono odmrożenia policzków, dysplazję biodrową. Dziecko było brudne, ubrane w kilka warstw odzieży, między którymi - zamiast pieluchy - miało założony ręcznik. Stwierdzono u niego również szereg opóźnień niemal na każdym etapie rozwoju. Największe w sferze mowy. Jego mowa była na poziomie rozwoju 8-miesięcznego dziecka. A Norbert miał miesięcy 16. To nie jest tak, że my nie chcieliśmy pomóc, ale oni tej pomocy nie chcą. Nie wpuszczają tam ani lekarzy, ani pracowników socjalnych, ani kuratora.

Dr Sioda uważa, że nie należy odbierać matce dzieci, tylko izolować od partnera.
Owszem, byłoby to idealne rozwiązanie, ale w jaki sposób to zrobić? Do całkowitego ubezwłasnowolnienia sądzę nie ma podstaw. A przy takim braku współpracy ze strony matki, ta sytuacja będzie się powtarzała non stop: ona będzie rodziła dzieci, my - pod warunkiem, że w ogóle będziemy o nich wiedzieli i jeżeli nie zmieni się sytuacja - będziemy je odbierali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski