Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PiS będzie manipulował historią w szkołach?

Błażej Dąbkowski
Gazetka, którą przygotowano w jednej ze szkół w Szamotułach, miała niewiele wspólnego z historią, co przyznają także politycy Prawa i Sprawiedliwości
Gazetka, którą przygotowano w jednej ze szkół w Szamotułach, miała niewiele wspólnego z historią, co przyznają także politycy Prawa i Sprawiedliwości Michalina Fritsch
Czy edukacja historyczna prowadzona w szkołach będzie niedługo wyglądać tak, jak to miało miejsce w Szamotułach?

Historia to nowy priorytet dla Ministerstwa Edukacji Narodowej. Jak wynika z zapowiedzi minister Anny Zalewskiej, np. w szkole podstawowej od czwartej do ósmej klasy zaplanowano dziewięć godzin. Oznacza to, że uczniowie przez połowę czasu spędzonego w murach szkoły będą mieli jedną godzinę tygodniowo, a np. od piątej klasy dwie godziny historii. Jak będzie nauczana? Wielu historyków obawia się, że tak, jak to w ostatnich dniach miało miejsce w Szamotułach i Poznaniu.

- Jest wielu nauczycieli, w tym moich uczniów, którzy nie ulegną politycznej presji, ale z pewnością znajdą się tacy, którzy w sposób nachalny będą promować narrację pisowską - mówi prof. Waldemar Łazuga, kierownik Zakładu Myśli i Kultury Politycznej Instytutu Historii UAM.

Jak ta narracja może wyglądać? W tym tygodniu jedną z ogólnopolskich informacji pokazywanych w telewizji stała się się... gazetka ścienna zdobiąca jedną z sal lekcyjnych w Zespole Szkół nr 2 w Szamotułach. Według sprawcy zdarzenia, nauczycielki języka polskiego, „twórcami Polski porozbiorowej” był nie tylko Józef Piłsudski, ale również Jan Paweł II oraz Lech Kaczyński.

Wiele osób było tym faktem oburzonych lub zdziwionych, bowiem były prezydent Polski urodził się w 1949 r., a papież dwa lata po odzyskaniu niepodległości. Dyrektor szkoły Zygmunt Sługocki obiecał, że z nauczycielką porozmawia, ponieważ nie spodobał mu się tytuł kontrowersyjnej gazetki. Z drugiej strony bagatelizował jednak przekaz płynący z niej do uczniów.

- Wiele nazwisk mogłoby się tam znaleźć. Widziałem makatkę na koniec wakacji, lustrując szkołę. Kontrowersje są moim zdaniem niezasłużone, dla szkoły to trzeciorzędna sprawa - wyjaśniał.

- Powiem szczerze, że nie znam żadnego poważnego historyka, który na konferencji naukowej powiedziałby, że Lech Kaczyński był najważniejszą figurą opozycji. Niestety, ułomnością wielu osób jest postrzeganie całkiem niedawnych zdarzeń jako najważniejszych. Wystarczy zapytać dwudziestolatka, ile „zim stulecia” już przeżył, z pewnością odpowie, że co najmniej dwie lub trzy - obrazowo tłumaczy prof. Waldemar Łazuga.
Nie będzie cenzury

Zdaniem Przemysława Alexandrowicza, poznańskiego radnego PiS i historyka, nie można wyciągać zbyt daleko idących wniosków z incydentu, który miał miejsce w Szamotułach.

- Od jednej nieszczęśliwej i ahistorycznej gazetki szkolnej, do stawiania tezy, że pani minister Zalewska stanie się cenzorem, jest naprawdę daleka droga - przyznaje radny. I dodaje: - Dziwią mnie konstrukcje, w których próbuje się udowodnić, że Jarosław Kaczyński i nasi politycy pragną masowej indoktrynacji najmłodszych.

Opór wobec narracji historycznej proponowanej przez PiS objawił się z kolei we wtorek w Poznaniu rządzonym przez PO. Nie pierwszy raz zresztą. W trakcie obchodów okrągłej rocznicy wybuchu Poznańskiego Czerwca prezydent stolicy Wielkopolski Jacek Jaśkowiak nie zgodził się na asystę wojskową wobec nacisków Ministerstwa Obrony Narodowej, które forsowało odczytanie tzw. apelu smoleńskiego.

Mimo że pod koniec czerwca apel nie wybrzmiał na pl. Mickiewicza, to można go było wysłuchać z okazji 77. rocznicy powstania Polskiego Państwa Podziemnego. Marek Woźniak, marszałek województwa wielkopolskiego, nie chcąc pozbawiać kombatantów asysty wojskowej, zgodził się na warunki ustalane przez ministra Antoniego Macierewicza, ale postanowił też odczytać swój autorski apel pamięci. Obejmował on 85 nazwisk osób zaangażowanych w polski ruch oporu podczas niemieckiej okupacji.

- Stwierdziłem, że skoro pojawia się na niej siedem nazwisk dowódców Polskiego Państwa Podziemnego i 13 ofiar katastrofy, mamy do czynienia z rażącą dysproporcją - przyznawał w rozmowie z naszą redakcją Marek Woźniak.

- To jednak za czasów PO mocno dystansowano się od historii, zmniejszając liczbę godzin tego przedmiotu w szkołach - przypomina Przemysław Alexandrowicz, który w 2012 r. brał czynny udział w akcji protestacyjnej związanej ze zmianami w podstawie programowej nauczania historii. Radny jest przekonany, że decyzje zapadające w ostatnich tygodniach w MEN doprowadzą nie tylko do zwiększenia stanu wiedzy historycznej wśród dzieci, ale pozwolą wypełnić liczne luki.

- Obecnie o Rzeczypospolitej szlacheckiej nadal opowiada się stosując kalki rodem z PRL. Tymczasem uczniowie powinni dowiedzieć się, że na początku XVI w. prawa polityczne posiadał znacznie większy procent osób niż w Anglii czy Francji 300 lat później. To tylko jeden z wielu przykładów - tłumaczy.
Tylko Wyklęci?

Najwięcej emocji, obok katastrofy smoleńskiej, budzi też jeden ze sztandarowych projektów PiS, czyli przywracanie pamięci o Żołnierzach Wyklętych i Narodowych Siłach Zbrojnych. Ich brak na apelu odczytanym przez marszałka Woźniaka wytknął mu historyk z poznańskiego oddziału IPN dr Rafał Sierchuła.

„Czy to ignorancja? Czy podziemie narodowe ginęło na jakiejś innej wojnie, a jego krew była inna? Cóż, można jak widać dzielić konspiratorów na wartych przypomnienia (w obecności uczniów szkół), a innych skazać na zapomnienie” - skomentował na portalu społecznościowym.

- Dziś dochodzi do sytuacji, kiedy przedstawia się tych żołnierzy jak większych bohaterów niż tych wywodzących się z AK. Mimo to PiS, choć bardzo tego chce, nie może przypisać sobie monopolu na pamięć, bowiem pierwsze spektakle teatralne i filmy poświęcone Wyklętym powstały jeszcze w ubiegłym wieku - mówi prof. Łazuga.

Zanim jednak zmiany dotarły do szkół, polscy historycy już zdążyli się skonfliktować na tyle, że część nie zgadzająca się z obecną narracją PiS, postanowiła zorganizować w listopadzie w Warszawie Nadzwyczajny Zjazd Badaczy Dziejów Najnowszych. Pomysł takiego kongresu wywołał wzburzenie w środowisku, a prof. Andrzej Nowak z Uniwersytetu Jagiellońskiego wystosował list do kolegów, by ci nie ulegli pokusie „ideologizacji i propagandowego nadużycia historii”.

- Jeszcze nie wiem, czy wybiorę się do Warszawy, natomiast z prof. Nowakiem spotkam się w Krakowie. Uważam, że podziały w naszym środowisku są szkodliwe. Moglibyśmy ich uniknąć, gdybyśmy tak jak Czesi kochali się w knajpach, a nie cmentarzach - podsumowuje Waldemar Łazuga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski