Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po co Legię miażdżyć słowami...

Radosław Patroniak
Bogusław Leśnodorski to nigdy nie był mój idol i to nie tylko dlatego, że żuł gumę na konferencji prasowej. Wystarczyło posłuchać jak wprowadza nowe porządki w Legii (deska snowboardowa w gabinecie i szafa grająca w hallu), by wiedzieć, że to taki prezes, który wie już wszystko o piłce zanim ją pozna i zobaczy. Po finale Pucharu Polski trafnie jednak wypunktował wypowiedzi działaczy i piłkarzy Lecha, sugerujących, że nauczyli się już gry Legii i w kolejnym spotkaniu zmiotą ją z boiska.

– My zdobyliśmy dwa mistrzostwa, dwa Puchary Polski i dwa razy graliśmy w grupie Ligi Europy, awansowaliśmy z pierwszego miejsca do fazy pucharowej, jesteśmy liderem ekstraklasy. Naprawdę nauczyli się w Poznaniu Legii? – pytał retorycznie szef stołecznego klubu.

Dwa dni wcześniej z kolei wiceprezes Kolejorza, Piotr Rutkowski, w studiu TVP Poznań, mówił, że Legia została totalnie zmiażdżona w finale PP (jakoś nie widać było tego po wyniku i grze Lecha, zwłaszcza w drugiej połowie). Takie herezje to jeszcze nic w porównaniu z tezą, że w Legii panikują i boją się kolejnej wizyty poznańskiej „Lokomotywy”. Nie chodzi nawet o niedorzeczność tych słów, tylko o to, że Rutkowski sprawiał wrażenie jakby był na innym meczu i zaczął wierzyć, że w piłce punkty przyznają za wrażenie artystyczne, a nie za strzelone bramki.

Była też wypowiedź wiceprezesa na temat tego, co się wydarzy w grupie mistrzowskiej ekstraklasy. Można było z niej wywnioskować, że podbój Warszawy to będzie jedynie wstęp do rozbicia w puch pozostałych rywali. O tym, że Lech był w rundzie zasadniczej kolekcjonerem remisów, i że miał ogromne problemy z wyjazdowymi zwycięstwami, Rutkowski się nawet nie zająknął. Wolał prężyć muskuły, choć bardziej w ten sposób naraził się na śmieszność niż na uznanie wśród kibiców Kolejorza, którzy są już od wielu lat największym atutem klubu z Bułgarskiej.

W ogóle mam takie odczucie, że w Lechu za dużo jest „filozofów”, a za mało piłkarzy z krwi i kości. A to Łukasz Trałka zapowiada, że wzniesie puchar na Narodowym, a to Tomasz Kędziora nie widzi innej opcji niż zwycięstwo w Warszawie. Komu i czemu ma służyć to zaklinanie rzeczywistości? Nie lepiej solidnie popracować na treningach i na murawę wyjść pod hasłem „boisko ma się palić”, a nie udawać bojowy nastrój i zapowiadać coś, co nie jest wcale takie pewne?

Abstrahuję już od spraw czysto piłkarskich, bo jak słyszę, że Lech ma teraz lepszy zespół niż 3-4 lata temu, to nie wiem, czy śmiać się czy płakać. Futbol, jak powiedział słynny angielski trener Bill Shankly, jest przecież prostą grą, niepotrzebnie pogmatwaną przez ludzi, którzy zawsze wiedzą lepiej. Panowie z Bułgarskiej: mniej słów, a więcej czynów, bo to jednak one decydują o sukcesie w życiu i w sporcie.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski