Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podbeskidzie - Lech Poznań 4:1. Ambitni "Górale" i statyści [RELACJA]

Maciej Lehmann
Podbeskidzie - Lech Poznań 4:1
Podbeskidzie - Lech Poznań 4:1 Leszek Jaźwiecki
Podbeskidzie Bielsko-Biała do soboty nie potrafiło wygrać na swoim stadionie. Aż przyjechał Lech Poznań i fatalna passa "Górali" została przełamana.

Napisać, że Kolejorz dojechał na stadion, nie oddaje jednak rzeczywistości. Goście sprawiali bowiem wrażenie, jakby nie byli obecni na tym meczu. Podopieczni Jana Urbana tylko statystowali Podbeskidziu, prezentując grę obroną na przerażająco słabym poziomie.

Podbeskidzie od pierwszego gwizdka arbitra ruszyło do zdecydowanej ofensywy i w 17 min. Robert Demjan mógł cieszyć ze strzelenia pierwszego gola. Stało się to po zbyt krótkim wybiciu piłki przez Macieja Wilusza. Z prezentu skorzystał Damian Chmiel wyprzedził anemicznie biegnącego Macieja Gajosa podał do Demjana, który ładnym technicznym strzałem przerzucił piłkę nad Jasminem Buricem.

Ten zimny prysznic nie obudził Lecha. Trener Urban mocno przemeblował skład, ale ani Wilusz, ani Sisi, ani Gajos nie pokazali, że zasługują na to, by dalej na nich stawiać, kiedy wrócą pauzujący za kartki Łukasz Trałka i Karol Linetty.

Kolejorz w pierwszej połowie stracił nie tylko gola, ale też Nicki Bille Nielsena, który zszedł z boiska z powodu kontuzji. Kolejorz przed przerwą przeprowadził tylko jedną składną akcję. Jevtic strzelił jednak bardzo niecelnie.

Przez kwadrans po zmianie stron mieliśmy jeszcze nadzieję na korzystny wynik. Lechici w tym fragmencie chociaż starali się przycisnąć gospodarzy i zdobyć wyrównującego gola. Udało się to w 63 min. Kadar wymienił dwa szybkie podania z Jevticiem i jak na tacy wyłożył piłkę Kownackiemu. Młody napastnik z bliska i posłał piłkę do bramki i było 1:1.
Odpowiedź Podbeskidzie była jednak niemal natychmiastowa. Mójta z rzutu rożnego dośrodkował piłkę w pole karne, Sokołowskiego nie upilnował Gajos i Lech stracił kolejnego w tym sezonie po stałym fragmencie. Wstyd!

Kolejorz próbował jeszcze sie odgryźć. Świetną sytuację po podaniu Jevtica miał Kownacki, potem po dośrodkowaniu Pawłowskiego głową uderzał Kamiński, ale znów świetnie interweniował Zubas, który wybił piłkę spod poprzeczki.

Lech próbował w ostatnim kwadransie grac trójka obrońców, ale widać, że zupełnie nie radzi sobie w tym systemie gry. Podbeskidzie dwa razy bezlitośnie skontrowało bezładnie wracających pod własną bramkę i mecz zakończył się prawdziwą klęską.

Po golach Szczepaniaka oraz Kowalskiego na listę strzelców mógł wpisać się jeszcze Chmiel, ale sędzia dopatrzył się minimalnego spalonego napastnika Podbeskidzia i "Lokomotywa" wraca do Poznania "tylko" z bagażem czterech bramek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski