Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Postanowienia staroroczne

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
Koleżanka, na firmowej Wigilii, którą co niektórzy wspominać będą długo (a inni woleliby zapomnieć) życzyła, abym dla odmiany zgryźliwy był tylko od święta. Ale – zastrzegła natychmiast – niech tylko nikomu nie przyjdzie do głowy życzyć ci teraz, abyś miał święta przez cały rok.

Oj, dużo tych życzeń w tym roku się zebrało. Koleżanka, na firmowej Wigilii, którą co niektórzy wspominać będą długo (a inni woleliby zapomnieć) życzyła, abym dla odmiany zgryźliwy był tylko od święta. Ale – zastrzegła natychmiast – niech tylko nikomu nie przyjdzie do głowy życzyć ci teraz, abyś miał święta przez cały rok. Co to, to nie. Przekonałem się dziś rano... Ale o tym za chwilę...

Szybki podsumowanie życzeń zaczęło się od kartek. Prawie wszystkie były elektroniczne, co mnie nie dziwi, bo sam takie wysyłam. Jasne, że to mało eleganckie, że lepiej usiąść z wiecznym piórem nad stertą kartek i wypisywać. Ale tak może mówić tylko ten, kto nie widział jak piszę. Kiedyś to prawie kaligrafowałem, ale lata klepania w klawiatury doprowadziły do tego, że myślę palcami. Piszę szybciej na klawiszach. I zdecydowanie wyraźniej. Sam więc praktykując modę na życzenia via internet, kiedy dostaję te papierowe aż dławię się wzruszeniem. Zwłaszcza, że w tym roku życzyć mi postanowiła nawet firma, w której nabyłem swego czasu dwa opakowania emulsji do konserwacji powierzchni płaskich. Wylewni byli...

Tradycyjnie życzono mi zdrowych (dziękuję, były), spokojnych (były) i wesołych (nawet dowcip opowiedziałem). Ale z dniem 27 grudnia nad głową bladym świtem rozległ się dźwięk młota. Ki diabeł? Gwiazdor tudzież święty Mikołaj w kominie utknął i go odkuwają? Czy sąsiad drugi raz w tym roku zmienia wystrój łazienki? Stawiam na to drugie, bo młot wciąż tłucze, a ja się zastanawiam, czy to w mojej głowie nie aby... Ale nie, zapasy alkoholowe niemal nie tknięte, nawet karpia (pyszności) barszczem ledwo popijałem. Z drugiej strony: sąsiad z boku kuje, ale za to grzmoty z góry się uspokoiły. Znaczy: dzieci sąsiadów śpią, albo w końcu któreś te zapasy wygrało (a walka trwała z pół roku), albo... wyjechały.

Tak czy siak: postanowienie staroroczne, aby się hałasem nie przejmować udało się. Tyle o ile, bo nie przejmuję się tylko, gdy go nie nie ma. Z sąsiadem trzeba będzie porozmawiać. Ciekawe jak rozwiążemy ten problem, bo zakładam, że dzieci spętać nie można...

Było jeszcze takie, aby schudnąć. Nikt mi w tym nie pomagał, bo co rusz słyszę, że dobrze mi w tej lekko rozdętej skórze. Że nijak nie ważę tyle, ile ważę. Udało się to postanowienie, bo po świętach i zjedzeniu połowy karpi z Milicza, ważę góra pół karpia więcej. To pewnie od tej aktywności ruchowej, co też ją w ramach postanowień starorocznych uprawiać miałem. Tak, to mi wyszło. W końcu zacząłem czytać wyłącznie książki powyżej 300 stron, a przewracanie kartek spala tłuszcz.

To co by tu sobie postanowić na przyszły rok? Może udaną kontynuację postanowień starorocznych?

PS. Dzieci wróciły. Sufit pęka. Akurat ostrzę noże...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski