Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznajecie maluszki? No i jak ich można nie kochać [ZDJĘCIA]

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Maluch miał bardzo wiele wcieleń...
Maluch miał bardzo wiele wcieleń... Polska Press Grupa
Druga połowa września „historycznie” stoi pod znakiem kultowego malucha. 18 września 1975 r. z nowo zainstalowanych linii produkcyjnych tyskiego Zakładu nr 2 FSM zjechały pierwsze fiaty 126p. Dokładnie 22 września 2000 r., w samo południe, z linii produkcyjnej bielskiego zakładu Fiat Auto Poland zjechał ostatni Fiat 126p Maluch z limitowanej serii 1000 sztuk o nazwie „Happy End” w kolorze żółtym...

Zaraz, zaraz… Jednak to niedokładnie tak było. Pierwszy egzemplarz zmontowany jeszcze z oryginalnych, włoskich części, w zakładach dawnej Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej, zjechał z taśmy 6 czerwca 1973 roku. Oficjalna premiera miała miejsce, a jakże, 22 lipca tego roku. Jednak pierwsze naprawdę polskie maluchy opuszczały taśmę produkcyjną w Tychach od 22 września 1975 roku.

Zobacz też: Wjazd Fiatem 126p na... stok narciarski! We Wieżycy odbył się samochodowy zlot klasyków

Mały przedmiot westchnień

- Obywatele powinni myśleć o pracy, a nie o wypoczynku. A jeśli już muszą gdziekolwiek jeździć, to do tego są autobusy PKS i pociągi PKP - grzmiał z trybuny Władysław Gomułka, pierwszy sekretarz PZPR, podczas gospodarczej wizyty na Górnym Śląsku w listopadzie 1968 r. I dodawał wzburzony: - Nie myślcie, towarzysze, o żadnym innym samochodzie, nawet własnej konstrukcji i produkowanym w oparciu o własne opracowania technologiczne.

Później był Edward Gierek, ten od „Pomożecie”. Jednym z elementów polepszenia sytuacji w kraju miała być produkcja samochodu małolitrażowego dla zwykłego Kowalskiego, na który byłoby stać i robotnika, i inżyniera.

„Dla wszystkich było jasne, że nie chodziło o nową wersję syreny 110, której projekt opracowywano od kilku lat. Nie miało to sensu, konstrukcja bowiem opierała się na podwoziu i układach jezdnych dotychczasowego modelu, czyli na przestarzałej technologii. Zmiany dotyczyły głównie kształtu nadwozia. W tej sytuacji było zrozumiałe, że chodzi o zupełnie nowe auto. Polscy konstruktorzy nie byli w stanie opracować go w krótkim czasie. A zatem pozostawało tylko kupienie licencji. (...) Głównym warunkiem, jaki stawiała Polska, była spłata licencji gotowymi autami albo chociaż podzespołami” - pisze Przemysław Semczuk w książce „Maluch biografia”.

Chętnych do zrobienia interesu z Polakami było kilku - Renault, Citroën, Volkswagen, Ford, Toyota i Fiat. Ale z różnych przyczyn (np. bariery cenowej w przypadku oferty Francuzów czy językowej oraz odległości w przypadku Japończyków) warunki przedstawione przez Włochów okazały się najlepsze.

Włoska robota

Wszystko zapoczątkował kontrakt „O współpracy przemysłowej i licencyjnej na samochód małolitrażowy 126” podpisany z Fiatem w 1971 roku. To miał być samochód z tylnym napędem, dwucylindrowym silnikiem o pojemności 594 ccm, maksymalnej mocy 23 KM, czteroosobowym i dwudrzwiowym nadwoziem. Wielokrotnie później zmieniano jego wnętrze, ale sylwetka pozostała. Zmieniła się też pierwotnie cena z 69 tys. zł (równowartość 20 średnich pensji). Na giełdzie płacono za niego nawet drugie tyle. „Telewizor, meble, mały Fiat, oto marzeń szczyt...” śpiewał Grzegorz Markowski, z grupą Perfekt.

Protoplastą Fiata 126p była myszka, czyli toppolino. Aleksander Sowa w książce „Mały wielki samochód” pisze, że Fabbrica ltaliana Automobili Torino, czyli FIAT opracował pod okiem Dante Giacosa i rozpoczął produkcję samochodu, który był z założenia pradziadkiem Fiata 126. Toppolino wyjechał po raz pierwszy na drogę w 1934 roku. Osiągnął „imponującą” szybkość maksymalną 82 km/h.

W początkowej fazie produkcji Fiat 126 odziedziczył kilka elementów z toppolino 500 - przednie fotele, kierownicę, lampy, reflektory i kierunkowskazy. Jednak zewnętrznie prezentował się o wiele nowocześniej. Nasz maluch, zgodnie z założeniami, miał być też nieduży, prosty w obsłudze, tani w eksploatacji, a jednocześnie pojemny - czteroosobowy. I taki był. W wersji bez zderzaków mieści się do windy - to żart, oczywiście. Ale to, że często do jego odpalenia przydawał się kij to już prawda.

Znaki szczególne: awaryjność i prostota

Jak się zepsuje, to można go wziąć pod pachę i zanieść do najbliższego kowala... A już bez żartu - lubił się psuć, dlatego prosta konstrukcja była jego ogromną zaletą. Przy pomocy młotka można go było naprawić na ulicy. Gdy zerwał się pasek klinowy, żona poświęcała rajstopy i jechało się dalej. Zimą najpewniej zapalał „na pych”. Sprawniejsi kierowcy potrafili to zrobić nawet samodzielnie. Dzięki prostej konstrukcji Maluch był samochodem najczęściej ulepszanym, przez samych kierowców. Nie tylko przyciemniali szyby folią, albo zakładali w nich firanki. Podnosili moc silnika, na potrzeby sportu motorowego nawet do 40-45 KM, kosztem żywotności.

W fabryce pierwszą modernizację Maluch przeszedł w 1977 roku - zwiększono pojemność silnika do 652 ccm i go wyciszono. W układzie hamulcowym powiększono średnicę bębnów. Od 1982 roku produkowano bardziej ekonomiczną wersje silnika 650. Cztery lata później dokonano liftingu podwozia. W 1996 roku pojawił się katalizator, a w 1999 - zagłówki dla pasażerów siedzących z tyłu. Powstało wiele prototypów na bazie podstawowej konstrukcji. Maluch był w wersji cabrio, kombi, pick-up. Był też tzw. LPT czyli „Lekki Pojazd Terenowy” do zastosowań wojskowych. Istniała jego wersja na gąsienicach i amfibia. Wyglądał trochę jak z filmu z cyklu o Panu Samochodziku.

Zagraniczne wojaże

W latach 1985-1989 wyeksportowano do Chin ponad 23 tys. Maluchów, które w wielu miastach służyły za taksówki. W 1988 roku 14 tys. fiacików popłynęło na podbój Australii i Kuby. 22 września 2000 r, w samo południe, z linii produkcyjnej bielskiego zakładu Fiat Auto Poland zjechał ostatni Fiat 126 Maluch z limitowanej serii 1000 sztuk o nazwie „Happy End” w kolorze żółtym.

Samochód ten trafił do Muzeum Fiata w Turynie, a jeden z ostatnich egzemplarzy także do Muzeum Techniki w Warszawie. Łącznie wyprodukowano w Polsce ponad 3,3 mln Fiatów 126.

Boki zrywać

Maluch zawsze wzbudzał emocje. Był krytykowany, wyśmiewany, ale bardzo pożądany. Ks. Jan Twardowski, poeta, pisał, że „Trudniej kochać bliźniego niż małego Fiata”. Dla wielu był pierwszym samochodem w życiu. Za jego kierownicą kilka pokoleń kierowców pokonywało pierwsze kilometry. Stąd wielki sentyment. Co bardziej złośliwi mówili, że jego kontrolowana strefa zgniotu kończy się tak, jak w Mercedesie - na silniku. Tyle tylko, że Maluch silnik miał z tyłu. Osiąga największą prędkość podczas holowania go oraz spadania z urwiska. Na dodatek maluch miał być świętym autem - jedynym, w którym nie można grzeszyć. Praktycy szybko udowodnili, ze nic bardziej błędnego. Mial także być autem najcichszym, gdyż jadący kolanami zatykał sobie uszy...

Tom Hanks zachwycony

Wydawało się, że to już koniec. A jednak. Na maluchy polują hipsterzy i kolekcjonerzy, a ostatnio samochodzik w prezencie dostał sam Tom Hanks. Podobno był zachwycony. Korzystałem m.in. z tekstów archiwalnych PPG.

Zobacz też:
"Ten biały kolor jest niesamowity!" Tom Hanks szczęśliwym właścicielem małego fiata

V Zlot Fiata 126p i Klasyków. Inowrocław 2019

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Poznajecie maluszki? No i jak ich można nie kochać [ZDJĘCIA] - Gazeta Lubuska

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski