Krótko po godz. 14 ktoś zadzwonił na telefon alarmowy informując, że w Stawie Baczkowskim toną dzieci. W tym czasie trwała już akcja ratunkowa. Prowadzili ją dwaj młodzi mężczyźni, którzy przechodząc w pobliżu zauważyli, że pod grupą chłopców ślizgających się na stawie załamał się lód.
Ich postawie dzieci zawdzięczają życie. Nie udało im się jednak uratować wszystkich tonących.
Strażacy dotarli na miejsce tragedii po kilkunastu minutach. Udzielili pomocy trzem wyłowionym chłopcom oraz mężczyznom, którzy ich uratowali. Wszyscy zostali przewiezieni do szpitali. Jednego z chłopców, najbardziej wychłodzonego i podtopionego odtransportowano do szpitala śmigłowcem. Życiu dzieci nie zagraża niebezpieczeństwo.
Poszukiwaniami czwartego chłopca, który wpadł do jeziora, zajęli się płetwonurkowie. Odnaleźli go dopiero po kilkudziesięciu minutach. Były już nikłe szanse na to, by nastolatek przeżył, ale mimo wszystko próbowano go reanimować.
Uratowano czwórkę dzieci - zobacz film
Ofiary niebezpiecznych zabaw na lodzie są w wieku 12-13 lat. Okoliczni mieszkańcy nie wiedzą skąd chłopcy pochodzą. Wiadomo, że nie mieszkali na ulicach sąsiadujących ze stawem. Bezpośrednim świadkiem wydarzeń był kolega ofiar. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że chłopiec wszedł wraz z nimi na lód, ale zdążył uciec na brzeg.
- Byłem tu przedwczoraj robić zdjęcia. Już wtedy w tym miejscu, gdzie doszło teraz do tragedii, w dwóch miejscach nie było lodu - powiedział nam Arkadiusz Kubale, pokazując na dowód tego zdjęcia w swoim aparacie fotograficznym.
- W tych stawach straciło w ostatnich latach życie już kilka osób. Ale zimowych tragedii sobie nie przypominam. Ten rejon jest niebezpieczny cały rok. Na dnie jest wiele uskoków i jest ono muliste. Najbardziej grząsko jest właśnie w tej części stawu, gdzie wpadli ci chłopcy - mówi Przemysław Bartkowiak, były radny z osiedla Górczynek.
Staw Baczkowski ma od 2 do 6 metrów głębokości. To jeden z kilkunastu sztucznych zbiorników wodnych utworzonych na Górczynie i Świerczewie w wyniku wydobywania gliny w okresie przed i powojennym. Oczka nazywane są szachtami lub stawami junikowskimi. Są miejscem lubianym przez wędkarzy i celem spacerów mieszkańców okolicznych osiedli. To z nich pochodziły dzieci, pod którymi załamał się lód.
Po zakończeniu akcji ratunkowej wyjaśnieniem okoliczności tragedii zajęli się policjanci z komisariatu na Grunwaldzie.
- Ze względu na stanowisko prokuratora nie ujawniamy obecnie bliższych okoliczności dotyczących tego zdarzenia - powiedział nam wieczorem Andrzej Borowiak, rzecznik poznańskiej policji.
- Trwa odwilż, pogoda w żadnym wypadku nie pozwala na wchodzenie na lód. Nawet, gdy wydaje się, że jest on gruby to w rzeczywistości jest kruchy, kaszkowaty. Każde wejście na taki lód może zakończyć się tragedią - ostrzega Michał Kucierski, rzecznik poznańskiej straży pożarnej.
Lód zdradliwy i niebezpieczny
Nie ma tygodnia, by nie doszło w Polsce do tragedii z powodu lekkomyślności na lodzie.
- 1 stycznia br. w Zaworach na Pomorzu utonął mężczyzna idący do domu przez zamarznięte jezioro.
- 1 lutego br. w Kanale Żerańskim utonął 48-letni wędkarz.
- 7 lutego br. w Grudziądzu utonął 17-latek, który próbował ratować wędkującego ojca, pod którym załamał się lód.
- 10 lutego br. w rejonie Ludwina utonął rowerzysta, który jechał po zamarzniętym jeziorze Krzczeń.
- 18 lutego br. w rozlewisku Odry między Krosnem Odrzańskim a wsią Połupin utonęły 7-letnie siostry bliźniaczki, które ślizgały się na lodzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?