Poznań: Lekarze wyłożą pieniądze, by nie było płatnego parkingu

Emocji nie ukrywają też lekarze pracujący w przychodni. - W czwartek nie przyszła do nas połowa pacjentów. Zastawione były nie tylko miejsca parkingowe, ale także wjazd przed przychodnię - denerwuje się dr Marek Martin. - Świadczymy też pomoc doraźną dla 30 tysięcy poznaniaków. Czy ktoś z kolką nerkową jest w stanie przejść 200 metrów albo wyciągnąć portfel, by zapłacić za wjazd?

Lekarz tłumaczy, że miasto trzy lata temu proponowało najemcom budynku dzierżawę terenu parkingu, ale stawka była nieporównywalnie wysoka z tą, którą obecnie płacić ma dzierżawca. Temat po prostu przestał na jakiś czas istnieć. Aż do września, a dokładnie do czwartku. W przychodni funkcjonuje siedem jednostek, w tym stowarzyszenie na rzecz dzieci niepełnosprawnych i apteka. Wszyscy najemcy już dwa tygodnie temu, po pierwszych sygnałach o najmie terenu, napisali do miasta, że chcą płacić, byle tylko nie powstawał przed przychodnią płatny parking. - To o nas, lekarzach mówi się dzisiaj w okolicznych sklepach, że chcemy zarabiać na pacjentach, a to nieprawda! - oburza się dr Marin.
Co miesiąc najemcy budynku płacą ZKZL ok. 30 tys. złotych. Dołożą jeszcze tysiąc, by parkingu, płatnego, tu nie było. Co na to ZKZL?

- Najemca nie otrzymał naszej zgody na zamknięcie wjazdu na parking. Gdy dotarła do nas ta informacja skontaktowaliśmy się z nim i nakazaliśmy natychmiastowe usunięcie blokady - tłumaczy Magdalena Gościńska rzecznik Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych. - Do poniedziałku ma także czas na wyraźne oznakowanie pięciu bezpłatnych miejsc dla pacjentów. W poniedziałek zrobimy wizję lokalną. Jeżeli najemca nie zastosuje się do naszych wytycznych to natychmiast wypowiadamy mu umowę najmu.