Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznań: ZSS nr 107 - kolejna szkoła do likwidacji

Bogna Kisiel
Podczas wszystkich zajęć, także w pracowni komputerowej małemu Aleksandrowi asystuje Michał Jastrząbek.
Podczas wszystkich zajęć, także w pracowni komputerowej małemu Aleksandrowi asystuje Michał Jastrząbek. Waldemar Wylegalski
Władze Poznania chcą przenieść dzieci z Zespołu Szkół Specjalnych nr 107 do szkoły przy ul. Prądzyńskiego. Szkoły bronią rodzice i nauczyciele. Uczniów, którzy tu chodzą, nie chcą przejmować żadne inne szkoły w Poznaniu.

Czytaj także:
Awantura o likwidowane szkoły
Poznań: Pierwsze decyzje o likwidacji szkół
Rodzice zaniepokojeni losem SP 60

Kuby nie chcieli przyjąć w żadnej innej szkole, bo jest cewnikowany. Aleks jest przypadkiem ciężkiego autyzmu. Skazano go na terapię "jeden na jeden", czyli on i nauczyciel. To oznacza siedzenie w domu, żadnych kontaktów z rówieśnikami. Z kolei Beata Kolmer ze swoim synem objechała wszystkie placówki. Wszędzie najpierw kazali jej pokazać dziecko. W jednej powiedzieli, że przyjmą, ale musi brać "prochy", bo nie chcą kłopotów.

To zaledwie trzy historie, ale jest ich więcej, dzieci przygarniętych przez Zespół Szkół Specjalnych nr 107 przy ul. Dąbrowskiego. Choć obecnie nikt nie ma pewności, że zakończą się one happy endem, ponieważ prezydent Poznania chce zlikwidować szkołę, a uczniów przenieść do placówki przy ul. Prądzyńskiego.

Anna Korzan, mama Aleksandra (zwanego też Aleksem), uważa, że urzędnicy z premedytacją robią wszystko, by placówka umarła naturalną śmiercią.

- Krąży fama, że jest do likwidacji. Poradnie nie kierowały do nas dzieci. Nie informowano o nas rodziców - mówi Małgorzata Piechota, nauczycielka w ZSS nr 107, powołując się na opinie rodziców uczniów.

Potwierdza to m.in. Beata Kolmer. Zenobia Wieczorek przypomina, że bardzo długo walczyła o umieszczenie wnuka w szkole. Gdy powiedziała, że chce do "107", usłyszała "Pani chce go dać do tych debili?!". Zdaniem rodziców, brak informacji w poradniach o tej szkole zniechęcanie do niej, rozpuszczanie plotek o jej likwidacji wszystko to miało skutkować małą liczbą uczniów, co dałoby argument do zlikwidowania placówki. Władze oświatowe nie zgodziły się też na utworzenie klas terapeutycznych, które pozwoliłyby obecnym uczniom kontynuować naukę w tym samym miejscu. Wtajemniczeni mówią, że w wydziale oświaty jest lobby zainteresowane przeznaczeniem budynku "107" na Miejski Ośrodek Socjoterapeutyczny.

Do tego dodać należy ciężką sytuację finansową, bo ze szkoły wyprowadzono ponad 880 tys. zł, Podejrzaną jest księgowa. Szkoła przy Dąbrowskiego, była trzecią placówką oświatową, w której pracowała. W tamtych też prowadziła podobny proceder. Kres tej działalności położyła nowa dyrektor ZSS nr 107, która obejmując stanowisko, zleciła audyt. Tak długo kontrolowano dokumenty, aż znaleziono dowody na kradzież.
Aż trudno uwierzyć, że nauczyciele i nowa pani dyrektor potrafili w tak krótkim czasie wyjść z tego "dołka". A jednak.

- W ciągu ostatnich dwóch lat stworzyliśmy nowe klasy - podkreśla Małgorzata Piechota. - Doposażyliśmy je. Mamy pracownię komputerową. Od sponsorów uzyskaliśmy tablicę multimedialną. W tym tygodniu uruchamiamy salę doświadczania świata. Stosujemy wiele nowoczesnych treningów, wkrótce dzieci skorzystają z dogoterapii. I teraz, jak stanęliśmy na nogi, chcą nas zlikwidować.

Anna Korzan, podobnie jak inni rodzice, nie kryje oburzenia. Jest w Radzie Szkoły i zna kulisy np. wymuszenia na radzie pedagogicznej zgody na likwidację. Wg jej relacji, nauczycielom dano trzy godziny do namysłu: albo przechodzą z uczniami do szkoły przy Prądzyńskiego, albo nie wiadomo, czy znajdzie się tam dla nich praca. Nic dziwnego, że byli "za". Ale już na drugim spotkaniu wynik głosowania był negatywny. Za szkołą murem stanęli rodzice, bronią jej także radni, m.in. Lidia Dudziak i Katarzyna Kretkowska.

- Zamkniemy dzieci w domu, bo ja tam nie dam syna - mówi Beata Kolmer. - Chodził do szkoły integracyjnej, ale był tam poniewierany, wyśmiewany. Ma porażenie mózgowe, nie mówi.

I. Kozłowicz zwraca uwagę, że większość z tych dzieci bardzo źle znosi zmiany. I pyta: - Jak pan Tomczak (dop. red. Andrzej Tomczak, dyrektor wydziału oświaty) sobie to wyobraża? Dzieci to nie lalki, który można przestawiać.

Zdaniem wydziału oświaty szkoła powinna być zlikwidowana m.in. ze względu na zbyt małą liczbę uczniów. A Przemysław Foligowski, szef komisji oświaty Rady Miasta, zapowiada, że radni zajmą się tą sprawą za dwa tygodnie. Chcą odwiedzić obie placówki. Zdaniem P. Foligowskiego, to bardzo delikatna materia i nie wolno pochopnie podejmować decyzji.

- Chcemy zastanowić się nad dobrym rozwiązaniem dla dzieci - zapewnia Wojciech Wośkowiak z klubu radnych PRO.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected].

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski