Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera filmu i płyty Much. Przeczytaj wywiad z zespołem! [FILMY]

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
Muchy świętują premierę filmu i nowej płyty
Muchy świętują premierę filmu i nowej płyty Archiwum zespołu
Poznański zespół rockowy Muchy świętuje aż dwie premiery: od wtorku w sklepach jest jego trzecia "chcecicospowiedziec" wzbogacona o film na DVD pod tym samym tytułem. O obu dziełach rozmawiamy z członkami zespołu.

Ukazuje się wasza trzecia płyta "chcecicospowiedziec". Jak byście ocenili jej poprzedniczki?
Michał Wiraszko: "Terroromans" osiągnął na świecie więcej, niż my sami na "Terroromansie". Przy drugiej płycie Marcin Bors otworzył nam głowy na zupełnie inne perspektywy w muzyce, przewrócił to do góry nogami po swojemu, ale my nie byliśmy na to gotowi jako twórcy. Nie wiem też czy ślady, które od nas dostał, były wystarczająco dobre, jak na to co chciał z tą płytą zrobić. Teraz powiedział nam, że pod względem jakości naszych aktualnych nagrań jest 100 do zera dla nowej płyty.
Szymon Waliszewski: To trochę tak jak z piłkarzem, który gra w klubie i nęci go główne boisko, ale nie może na nie wejść, bo jeszcze jest za słaby, za mało wie. Teraz jesteśmy w sytuacji zawodnika, który powoli wchodzi na do główne boisko.

Podobno słuchaliście trzecich płyt swoich ulubionych zespołów. Co wam to dało?
Michał Wiraszko: Uspokoiło nerwice związane z nagrywaniem.
Szymon Waliszewski: Gdy dziś słucham "Notorycznych debiutantów", to słyszę w naszym graniu właśnie nerwy. Teraz było trochę inaczej, więcej swobody - dwie poprzednie były "odegrane" w studiu jak na egzaminie, teraz wszyscy byliśmy bardziej twórczy.
Michał Wiraszko: Pierwsza płyta to natłok emocji i spostrzeżeń, zrobiona nieudolnie, ale szczerze. Druga to pewien budżet i oczekiwania, ale też mój problem z pogodzeniem etatowej pracy w Jarocinie z graniem w zespole. Nie da się pisać swobodnych, błyskotliwych tekstów w samochodzie między telefonami od burmistrza i księgowej. Żeby nagrać dobrą trzecią płytę odszedłem z Jarocina i straciłem wytwórnię. (śmiech)

Czy mogło trzeciej płyty nie być.
Michał Wiraszko: Mogło. Po demówce nie dostaliśmy żadnej propozycji kontraktu i w dziwnych okolicznościach straciliśmy kontrakt z wytwórnią Sony, odszedł Piotr Maciejewski i nic się nie rysowało na horyzoncie. Wyłożyliśmy ostatnie pieniądze na singiel i początkowe sesje z Marcinem Borsem z nadzieją, że efekt będzie na tyle dobry, że ktoś się zgłosi, żeby to wydać. I tak się stało - w lutym i marcu na nasze koncerty przyszło kilku przedstawicieli polskich wytwórni łącznie z szefem oddziału EMI, który czekał na nas pod garderobą. Szalenie miłe i nobilitujące.

Które nowe piosenki i teksty określilibyście jako kluczowe?
Michał Wiraszko: Dla mnie "Ani słowa". Tytuł całej płyta "Chcę ci coś powiedzieć" nie jest przekazem wprost, że teraz my wam coś mówimy, tylko raczej ma nakłaniać ludzi do otwartego, szczerego rozmawiania ze sobą bez podtekstów. Żyjemy w czasach podwójnych komunikatów: niskich marży, gęstości zaludnienia niskiego bezrobocia, coli w gratisie, last minute... Wszystko jest podskórnym kłamstwem. Konflikty między ludźmi, kryzysy i ujemne sytuacje biorą się z tego, że ludzie albo ze sobą nie rozmawiają, albo rozmawiają nieszczerze. O to mi chodziło.
Szymon Waliszewski: "Wróżby" - bo to pierwsza piosenka którą napisaliśmy i zarejestrowaliśmy. Spieszyłem się, żeby dać chłopakom rytm i zamiast na perkusji nagrałem go w postaci bitu z komputera. Okazało się, że to jest kierunek, w którym poszliśmy z kolejnymi nagraniami.
Tomasz Skórka. Też miałem wtedy refleksję, że zrobiliśmy coś tak spektakularnego, że przewróciliśmy pierwotny pomysł w zupełnie inną stronę.

"Notorycznych debiutantów" wypromował sukces utworu "Przesilenie" na listach przebojów. Czy na nowej widzicie utwór, który mógłby spełnić podobną rolę?
Michał Wiraszko: Nie możemy myśleć o płycie kategoriami sprzedażowymi. Skoro nasz wydawca chce opublikować nasze piosenki, to znaczy że prognozuje zysk. My oddaliśmy mu 11 piosenek, pod którymi się podpisujemy obiema rękami.
Szymon Waliszewski: Znajomy producent opowiedział mi ostatnio, że musiał dwukrotnie na nowo remisować pewien utwór, bo stacja radiowa mu go zwróciła do poprawki. Nikt ni powiedział mu co jest nie tak - wystarczyło, że wrzucili piosenkę do komputera, a specjalny program ją odrzucił, jako "niesinglową", nie pasującą do gustów słuchaczy. Jeśli tak się dzieje, jeśli są takie algorytmy, to okazuje się, że piszemy piosenki dla komputerów, komputerów nie dla ludzi. Tyle, że ludzie cały czas odnajdują piękno w nieheblowanych deskach , świeżym powietrzu w lesie i oddechu od cybertechniki, która nie jest dla nas naturalna.

W składzie Much jest nowy muzyk…
Krzysztof Zalewski: Dołączyłem do chłopaków gdy nagrania były skończone, dograłem jedynie klarnet parę klawiszy. Mój wkład jest zatem znikomy, natomiast fajnie nam się gra, pojawiają się nowe wspólne pomysły…
Tomasz Skórka: Krzysiu uczy nas piosenek Iron Maiden. (śmiech)

Ludzie widzący Krzysztofa na scenie nie mają pojęcia, że to ten sam facet, który wygrywał w 2003 roku telewizyjnego "Idola"…
Krzysztof Zalewski: A myślisz, że dlaczego ściąłem włosy do opasa i mam teraz łysą pałę? Nie udało mi się zdyskontować po tym programie popularności w sposób, który by impasował. Stwierdziłem, że się odetnę grubą kreską i spróbuję od nowa. Moja solowa płyta wychodzi w marcu, co nie przeszkadza mi w pracy z Muchami.
Michał Wiraszko: Mam nadzieję, że odniesiemy tak duże sukcesy, że… nie da się tego ze sobą pogodzić (śmiech).

Do płyty będzie dołączony na DVD film Grzegorza Lipca - rodzaj paradokumentalnej opowieści o zespole. Co było źródłem tego pomysłu?
Szymon Waliszewski: Gramy przede wszystkim muzykę, film jest tylko dodatkiem. Płyta i tak by powstała a film może i nie. Ale pomyśleliśmy - skoro w cenie dwóch teledysków możemy nakręcić prawie godzinny dokument, to czemu nie?
Michał Wiraszko: To odpowiedź na nowe drogi komunikacji. W filmie cwaniak z "fabryki snów“ chce z nas zrobić gwiazdy, naciąć i urobić. Obietnica złotych gór od bogatego wujka z Ameryki. Ostatecznie to robienie z nas durni doprowadza do spięcia, w którym rozwala się hotel, a potem jest scena, w której nasz bohater czyta prawdziwy nagłówek z "Głosu Wielkopolskiego“ o zadymie. Każdy, kto także to w "Głosie“ lub w sieci przeczytał, stał się częścią tego filmu - sami go do niego zaprzęgliśmy. Z fikcyjnego zdarzenia powstał prawdziwy szum.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski