Sąd: Przerwany akt oskarżenia w FSA

Tym właśnie miał być zakup trzech wkładów do filtra olejowego za cenę ponad 33 tys. euro za sztukę, gdy można je było kupić już za... 5,70 euro. Zdaniem prokuratury, FSA nie dość, że przepłaciła, to jeszcze wyrzuciła te pieniądze w błoto, gdyż wcale nie potrzebowała tych wkładów - trafiły do magazynu, skąd zabrali je dopiero funkcjonariusze ABW.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Poznań: Szefowie spółki FSA staną przed sądem

Prokurator nie zdążył jednak w czwartek odczytać całego aktu oskarżenia, który razem z uzasadnieniem liczy ponad 50 stron. Obrońca jednego z oskarżonych musiał być na innej rozprawie. Nie było możliwości, żeby przewidział to wcześniej, skoro wczorajszy termin był już trzecim, który wyznaczono.

Sam proces, chociaż utknął na akcie oskarżenia, można jednak uznać za rozpoczęty. Sprawa tylko pozornie wydaje się prosta. Kluczowe będą z pewnością zeznania prezesa FSA Jerzego M. i jej wiceprezesa Andrzeja A., którzy mieli zlecić podejrzaną transakcję. W prokuraturze nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień.

Co powiedzą na sali sądowej? Żaden z nich nie stracił do tej pory stanowiska, bo nikomu w Cegielskim nie chce się wierzyć w to, by mogli działać na szkodę spółki, o której rozwój tak dbali.

Czarnym koniem tej sprawy wydaje się być Kim W. To właśnie jego duńska firma - Olicare, dostała zamówienie na wkłady. Tyle że Kim W. był wtedy jednocześnie odpowiedzialny za zawieranie kontraktów w MAN Holeby - najważniejszym partnerem poznańskiej fabryki.

Czy wymusił zamówienie od FSA szantażem? Świadkowie mówili w prokuraturze o próbie wymuszenia przez niego łapówki w zamian za obietnicę przyszłych zamówień od firmy MAN. Kim W. wszystkiemu zaprzecza.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Spółka Cegielskiego pod lupą ABW