18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ściągają i uczniowie, i studenci. Plaga w oświacie

Monika Kaczyńska, Dawid Gałat
Wzory zapisane na ręce to klasyczna, ale wciąż stosowana metoda ściągania.
Wzory zapisane na ręce to klasyczna, ale wciąż stosowana metoda ściągania.
Wypracowanie wprost z internetu, sprawdzian napisany przy telefonicznej pomocy kolegi to w polskiej szkole nic dziwnego. Na studiach też jest nie lepiej. Ściąganie i plagiaty to prawdziwa plaga oświaty na każdym szczeblu.

Ponad połowa uczniów uważa, że ściąganie i korzystanie z innych niedozwolonych pomocy naukowych to przejaw sprytu i umiejętności radzenia sobie z trudną sytuacją. Tak przynajmniej wynika z badań nad uczciwością w szkole przeprowadzonych przez portal zadane.pl.

Czytaj także:

Wyrok: Uczelnia przeprosi i zapłaci za plagiat

Poznań: UAM z pomocą plagiat.pl walczy z oszustami

Uczniowie nie ukrywają, że walczą o stopnie nie tylko za pomocą wiedzy. "Pomoce naukowe" ukrywane są wszędzie: w piórniku, pod ławką, na butelkach i chusteczkach.

- Zdarzyło mi się przykleić ściągę do pleców koleżanki siedzącej przede mną - przyznaje licealistka Kasia. - Niestety, przy kolejnej okazji nie zauważyłam zbliżającej się nauczycielki i dostałam pałę - dodaje.

Magdalena, uczennica technikum opracowała "autorski" sposób ściągania. Potrzebne informacje umieszcza na... paznokciach. - Pierwszy etap to malowanie jasnym lakierem. Gdy wyschnie, ołówkiem wypisuję ściągi, a potem wszystko zamalowuję lakierem bezbarwnym - opowiada Magda.

- Pomysł spodobał się wszystkim i teraz kilka koleżanek również go stosuje - dodaje. W tej samej szkole hitem są również ściągi na folii. - Można ją bez kłopotu położyć na ławce, ponieważ jej nie widać. Gdy nauczyciel odchodzi, przesuwa się folię na kartkę i na białym tle wszystko jest idealnie czytelne - tłumaczą uczniowie.

Także studenci bez wielkich oporów opowiadają o metodach pomagania sobie na egzaminach. W sukurs przychodzi im też nowoczesna technologia. Telefony przydają się przy wysyłaniu SMS-ów do czekających z notatkami koleżanek i słuchaniu wcześniej nagranych informacji. Tu prym wiodą dziewczyny, bo do efektywnego spisywania niezbędne są długie włosy. - Dzień wcześniej nagrywam się na dyktafonie, a na egzaminie odsłuchuję odpowiedni fragment - wyjaśnia studentka stosunków międzynarodowych. - Ale teraz muszę wymyślić coś nowego, ponieważ w wakacje ścięłam włosy - narzeka.

Wojciech Zamiar, absolwent Politechniki Poznańskiej i UE, który część studiów odbył w Finlandii twierdzi, że tam nie ściąga właściwie nikt.

- Wiadomo, że każda próba ściągania skończy się unieważnieniem egzaminu, a próba popełnienia plagiatu jest jednoznaczna z opuszczeniem uczelni - opowiada. - Stypendystów ostrzegano dodatkowo, że o nagannej postawie zostanie poinformowana uczelnia macierzysta. Wszyscy traktowali to bardzo poważnie.

Nauczycieli sposoby na ściąganie są w stanie zaskoczyć. - To proceder tak stary jak szkoła - przyznaje Wiesław Banaś, dyrektor Gimnazjum nr 50 w Poznaniu.

Zbigniew Burkietowicz, dyrektor Zespołu Szkół Mistrzostwa Sportowego mniejszy problem widzi w korzystaniu z niedozwolonych pomocy na sprawdzianach, większy w plagiatach, których uczniowie dokonują, przygotowując np. referaty czy opracowania.

- Pół biedy, jeśli korzystają z wyszukiwarki i próbują coś skompilować - mówi. - Najgorsze są takie portale z gotowcami. Uczeń przynosi pracę, której czasem nawet nie przeczytał.

Część nauczycieli próbuje z tym walczyć. Przeszukują internet w poszukiwaniu prac na zadany temat i próbują odsiać je od tych samodzielnych. Ale bywa, że systemowa próba zwalczenia plagiatów napotyka na silny opór. Nie tylko uczniów.

- Chciałem, aby uczniowie przedstawiali referaty napisane odręcznie, wychodząc z założenia, że jeśli nawet delikwent przepisze cudzą pracę to coś mu w głowie zostanie - twierdzi Zbigniew Burkietowicz. - Rodzice stanowczo przeciw temu zaprotestowali. I jest jak jest.

Dr hab. Witolda Września, badacza młodzieży z UAM taka sytuacja wcale nie dziwi. - To, że młodzi ludzie mają kłopot z odróżnianiem dobra od zła nie w deklaracjach, a w działaniu wynika z tego, że nikt ich tego nie uczy - twierdzi socjolog. - Sami rodzice wzmacniają w nich skłonność do poszukiwania ścieżek na skróty. Wiąże się to z jednej strony z dewaluacją norm i wartości, z drugiej z osłabieniem funkcji wychowawczej szkoły, w dużym stopniu poprzez ingerencję rodziców. Wcześniej uczeń zostawał sam na sam z instytucją, w której uczył się przestrzegania określonych zasad. Teraz rodzice ingerują i nawet jeśli przyznają, że uczeń zrobił coś złego, to i tak zrobią wszystko, by nie poniósł konsekwencji, które mogłyby zaszkodzić jego dalszej karierze. I to się pogłębia - dodaje.

Jak twierdzi socjolog, z młodych ludzi wyrastają typowi "zadaniowcy", dla których nauka, egzaminy itp. to tylko środki do celu.

Większym optymistą jest Karol Lehmann, dyrektor XI LO w Poznaniu. Uważa on, że stosunek do ściągania zmienia się w dobrym kierunku. - Uczniowie dostają jasny komunikat, że to oszustwo i konsekwencje są bolesne - mówi. - Moim zdaniem nowy sposób egzaminowania i w przypadku egzaminów gimnazjalnych, i nowej matury znacznie utrudnił ściąganie, a i uczniowie coraz częściej traktują tę sprawę poważnie. To jednak proces, który musi potrwać. Jednak sądzę, że młodzież coraz mniej akceptuje pasażerów na gapę - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski