Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stadion można poprawić ale kto zajmie się "Ktosiami"?

Marcin Kostaszuk
"Fantastyczny stadion" - tak podsumował swoje wrażenia główny aktor otwarcia obiektu na Bułgarskiej. Sting to dżentelmen w każdym calu, ale o jego dobry nastrój dbało zbyt wielu ludzi, by miał on okazję zauważyć jakiekolwiek problemy. A nie łudźmy się - paru rzeczy Poznań nauczył się 20 września ewidentnie na błędach.

Sam stadion wytrzymał próbę. Oczywiście, można się przyczepić do wszechobecnego pyłu, zepsutej windy, pękniętej rury i paru niestabilnie zamocowanych elementów stałych. Jeśli mówić przy tym o zaskoczeniu, to tylko z ulgą - bo tego typu usterki usuwano na bieżąco, a na ostateczne dopieszczenie czasu jest dosyć. Pozostaje element ludzki. Armia "Ktosiów", którzy podejmując te czy inne decyzje, kilkakrotnie mocno się pomylili.

Ktoś wydał bowiem polecenie, by za pozostawienie w depozycie parasola, aparatu fotograficznego czy kamery kazać ludziom płacić 10 złotych. Kwota może niewielka, ale reguły były niejasne - doczytałem się jedynie, że wnosić nie można było aparatów profesjonalnych o dużej rozdzielczości. Czyli jakich? Bo nowe komórki Nokii i Samsunga mają już matryce 12-megapikselowe, czyli takie, jak lustrzanki. Po co było narażać na wydatek i stanie w kolejce? Wystarczy zalecenie o absolutnym zakazie robienia zdjęć z fleszem i każdy niech wnosi sobie co chce.

Ktoś podjął też decyzję o zabunkrowaniu na czarną godzinę sporej liczby całkiem porządnych biletów, a następnie wysłał je do sprzedaży na cztery godziny przed wydarzeniem. Koników to nie powstrzymało - sam widziałem co najmniej dwie transakcje przed stadionem, a chętnych było więcej. Ktoś zatem musi pamiętać, by przed ważnymi wydarzeniami nie traktować potencjalnych nabywców jak idiotów i nie wmawiać im, że "biletów już nie ma i nie będzie". Bo ktoś musiał w tej sprawie skłamać i to dwa razy. Przejrzysty system sprzedaży biletów to w tej chwili sprawa kluczowa.

Ktoś podjął też decyzję o "kurtynach" z zimnych ogni podczas parateatralnej ceremonii przed koncertem Stinga. Byłem w tym roku na fecie z okazji mistrzostwa piłkarzy Barcelony i tam też były takie ognie - tyle że ich zasięg ograniczony był do murawy stadionu Camp Nou, a ochroniarze nie dopuścili nikogo w okolicę ich rażenia. Ktoś z Poznania zgrzeszył więc niewiedzą i brakiem wyobraźni.

Byłoby tych "Ktosiów" jeszcze więcej, ale ja na szczęście trafiałem głównie na ludzi, którzy rozumieli wyjątkową sytuację i wielokrotnie służyli mi pomocą, chociażby podczas mojej przesiadki z sektora na sektor, która zaowocowała półgodzinną wędrówką po labiryncie trzeciej trybuny. I to jest pocieszające - złe wrażenie po niemądrych decyzjach jedynych "Ktosiów" zatarli inni. W ostatecznym rachunku zatem Poznaniowi się udało - bo "czynnik ludzki" okazał się zawodny, ale uczynny i pełen dobrych chęci.

Przed Euro 2012 pozostaje pytanie o jeszcze jednego, albo i kilku "Ktosiów", którzy będą reprezentować Poznań już nie na zapleczu stadionu, ale w akcji, na boisku. Zaraz po koncercie Stinga okazało się, że ktoś nam z tego grona chyba ubędzie, o ile trener Smuda nie puści w niepamięć balangi z udziałem pomocnika Lecha. Kręcił się nam zatem ten tydzień niby wokół stadionu, a tak naprawdę wokół ludzi, którzy na nim pracują...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski