Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szli na rękę w zamian za podarowane grunty

Łukasz Cieśla
Marcin Kubiak chciał zawrzeć z gminą ugodę, ale urzędnicy odrzucili taką możliwość
Marcin Kubiak chciał zawrzeć z gminą ugodę, ale urzędnicy odrzucili taką możliwość Marek Zakrzewski
Pozwami od mieszkańców może być niedługo zasypana podpoznańska gmina Dopiewo, a może nie tylko ona. Urzędnicy przejmowali bezpłatnie - niekoniecznie zgodnie z przepisami - prywatne grunty, np. pod budowę dróg. Sądy w przypadku jednego z mieszkańców stwierdziły, że procedurę przeprowadzono niezgodnie z przepisami.

- Wójt gminy w mojej obecności powiedział, że jest około setki takich spraw. I jeśli ci mieszkańcy wystąpią z podobnym roszczeniem, gmina może splajtować - mówi osoba znająca szczegóły sprawy.
Prawo do odszkodowania wywalczył, jak na razie, Marcin Kubiak. Gmina nie chce go jednak zapłacić, odrzuciła też propozycję ugody. Sprawa ciągnie się już kilka lat, a jej koszty rosną.

Historia sporu sięga lat 90. Kubiak chciał, by urząd wyraził zgodę na odrolnienie i podział jego 1,5 ha ziemi w Zakrzewie. Dzięki temu działki można byłoby sprzedać z przeznaczeniem na budowę domów. Gmina swoją decyzję uzależniła od przekazania jej części gruntu pod budowę drogi. Tego typu inwestycja należała bowiem do tzw. zadania własnego gminy.

W 1995 roku zapadły stosowne ustalenia. Na mocy decyzji kierownika Urzędu Rejonowego gmina dostała za darmo ziemię pod budowę drogi na planowanym osiedlu. Natomiast właściciel niebawem sprzedał działki. Po kilku latach dowiedział się, że mógłby dostać od gminy pieniądze za kawałek gruntu, który przekazał na budowę drogi. I w 2003 roku wojewoda wielkopolski przyznał mu rację. Potem, wskutek kolejnych odwołań gminy, w sprawie wypowiedział się jeszcze prezes Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Wsi oraz dwa sądy administracyjne z Warszawy.

We wszystkich instancjach górą był Kubiak. NSA stwierdził, że gmina mogłaby przejąć grunt pod drogę za darmo, ale najpierw należałoby go wycenić i przekazać w formie darowizny. A tego nie zrobiono.
Mimo porażki, gmina do tej pory nie zapłaciła odszkodowania. Dlaczego? Nieoficjalnie mówi się, że inni mieszkańcy mogliby powołać się na ten precedens i także wystąpiliby z roszczeniami.

- Przed laty poszliśmy wielu właścicielom gruntów na rękę - zaznacza Andrzej Strażyński, wójt gminy Dopiew0. - Na ich wnioski tworzyliśmy korzystne dla nich plany miejscowe. Naliczaliśmy minimalne opłaty, które się z tym wiązały. W zamian, za zgodą właścicieli, stawaliśmy się właścicielem części ich terenu, na którym trzeba było wybudować drogę. Do dziś wielu z nich zachowuje się fair i nie domaga się od nas zapłaty za te grunty.

Marcin Kubiak ma inny punkt widzenia. - Urzędnicy nie rozmawiali ze mną po partnersku. Nie mówili o jakichś niższych opłatach. Usłyszałem, że mam dać im kawałek mojej ziemi, to wtedy wydadzą korzystną dla mnie decyzję. Co miałem zrobić? Zgodziłem się, bo nie było innego wyjścia - podkreśla Kubiak.

Do tej pory biegły powołany przez poznańskie starostwo ustalił dwie wartości gruntu. Pierwsza opiewała na 87 tysięcy złotych, druga na 146 tys. zł. Po odwołaniach gminy, przygotowywana jest właśnie trzecia wycena.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski