MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Talon na dużego fiata i pieniądze dla Urbana wróciły do Lecha. On też

Karol Maćkowiak
Jan Urban trenerem Lecha Poznań
Jan Urban trenerem Lecha Poznań Waldemar Wylegalski
Wszystko było załatwione: praca dla żony, mieszkanie i talon na dużego fiata. Dlaczego Jan Urban 30 lat temu nie został piłkarzem Lecha Poznań?

Jan Urban miał 22 lata, kiedy w 1984 roku rozpoczął treningi z Lechem Poznań. Na koncie miał już ponad sto meczów rozegranych w barwach Zagłębia Sosnowiec i chciał zrobić kolejny krok w swojej karierze. Do Poznania przyjechał z nadzieją, że to właśnie tutaj na dłużej zakotwiczy. Wraz z Urbanem do Poznania dotarł Marek Chojnacki z ŁKS. Obaj mieli podpisać kontrakty z Kolejorzem.

- Zarówno on, jak i ja mieliśmy jeszcze ważne kontrakty z naszymi klubami. Skończyło się to tak, że kluby się nie dogadały, wróciliśmy do swoich zespołów - wspomina dziś Jan Urban, który w poniedziałek został trenerem Lecha Poznań. - Po roku temat wrócił, ale trzeba zaznaczyć, że przepisy transferowe były nieco inne niż dziś. Nawet gdy zawodnikowi kończył się kontrakt, a chciał go pozyskać inny klub, to musiał za niego zapłacić. Już samym przywilejem była możliwość odejścia - tłumaczy Urban. Działacze Lecha w 1985 roku nie chcieli odpuścić transferu jednego z ciekawszych graczy młodego pokolenia.

Mieli odzyskać chwałę

- To był po prostu świetny piłkarz, jeden z lepszych w kraju - mówi Jerzy Łupicki, jeden z ówczesnych sponsorów Kolejorza.

- Z Jankiem wiązaliśmy ogromne nadzieje - miał nam pomóc sięgnąć po mistrzostwo i Puchar Polski. Udało się to dopiero nieco później - dodaje z kolei Hilary Nowak, wtedy prezes sekcji piłki nożnej w Lechu Poznań.

"Dałem słowo Lechowi"

Również Urban chciał dołączyć do Lecha i zagrać w niebiesko- białych barwach. Nie było w tym nic dziwnego, bo podobno otrzymał świetną pod względem finansowym propozycję.

- W zasadzie już dogadałem się z Lechem. Byłem zadowolony, bo Lech był dużą siłą. Miałem zastąpić Mirka Okońskiego, który wyjechał z Poznania za granicę, ale weszła w to wszystko Legia. I wtedy jej ówczesny trener, wasz człowiek, Jerzy Kopa chciał mnie za wszelką cenę ściągnąć do Legii. Nie wyobrażałem sobie tego, bo dałem słowo Lechowi i zależało mi na tym, żeby właśnie w Lechu grać. Trener Kopa chciał mnie jednak w swojej drużynie tak bardzo, że nawet żeśmy się trochę posprzeczali. Postraszył mnie tym, że i tak będę musiał zagrać dla wojskowych. Nie chciałem grać w Legii, ale losy potoczyły się tak, że zostałem później jej trenerem. Jestem z tego zadowolony, bo jest to wielki klub. Miałem grać w innym wielkim klubie, Lechu, dziś jestem jego trenerem - komentuje Urban.

Nie było akcji "Urban w Legii"?

Przy okazji wywołany do tablicy został Jerzy Kopa, były opiekun Legii, ale też Lecha. Gdy pytamy, skąd determinacja w próbach ściągnięcia Urbana do Legii, odpowiada:

- Pierwsze słyszę! Nie przypominam sobie akcji „Urban w Legii” - odpowiada zaskoczony Jerzy Kopa. - Ale chętnie usiądę z Jankiem przy dobrej kawie i o tym wszystkim porozmawiam - uśmiecha się Kopa.

Kolejorz w połowie lat 80. był potęgą. Każdy piłkarz chciał grać w Lechu.

- Wie pan, to były czasy, kiedy już zachodziły pewne zmiany. Kluby zakładowe nie radziły już sobie tak świetnie jak jeszcze kilka, czy kilkanaście lat wcześniej. Natomiast my cały czas etaty kolejowe utrzymywaliśmy na stałym poziomie, poza tym przy naszym klubie prężnie działali prywaciarze. Wiem, że oni przekazywali pieniądze piłkarzom, ale nigdy nie robili tego za naszym pośrednictwem, a dogadywali się z zawodnikami - nie ukrywa Nowak.

Dzięki prywaciarzom

Piłkarze Lecha żyli dostatnio, inni mogli im zazdrościć. Łupicki, Zakrzewicz, Bartkowiak - prywaciarze, którzy na lechitów wykładali własne pieniądze, nigdy nie odmawiali. Ten drugi do końca życia może się chwalić, że miał pierwszego w Poznaniu mercedesa. Kiedy trzeba było, pojechali do Warszawy po Mirosława Okońskiego. Kolejorz był jedną wielką rodziną.

- Do nas chcieli piłkarze przychodzić, właśnie dla tych kibiców - przedsiębiorców. Jak my wieźliśmy Mirka Okońskiego na kadrę, to jechały trzy mercedesy i trzy „beemki”, a nie tak jak widzewiacy - zapakowani w pięciu w nyskę: Boniek, Smolarek, Janas, Dziuba i Młynarczyk. Pytaliśmy ich, dlaczego tak długo jechali. „Bo złapaliśmy trzy razy panę”. No to my w śmiech, na co oni: „Okoń w kadrze grał nie będzie, bo my tu rządzimy” - opowiada Jerzy Łupicki, który pod koniec lat 80. w poszukiwaniu mieszkania obwoził po Piątkowie innego przyszłego gwiazdora polskiego futbolu - Romana Koseckiego.

- Miał z Gwardii Warszawa przejść do Olimpii. Tyle, że generałowie wojskowi mieli większą siłę przebicia niż milicyjni - kontynuuje Łupicki.

Wszystko przez wojsko

Urban jedną nogą już był w Lechu i w Poznaniu. Jego żona dostała pracę, udało się znaleźć mieszkanie na osiedlu Czecha. Urban otrzymał nawet talon na dużego fiata i gotówkę na zakup samochodu. Wówczas jednak sprawy potoczyły się w niespodziewanym kierunku. W walkę o piłkarza Zagłębia Sosnowiec włączył się Górnik Zabrze.

- Ówczesny dyrektor naczelny Zabrzańskiego Gwarectwa Węglowego, a przyszły minister górnictwa i energetyki postawił sobie za cel ściągnięcie Janka do Górnika. Powiedział wprost, że jeśli nie odpuścimy, to on załatwi sprawę inaczej. Jak? Gdyby Urban trafił do nas, otrzymałby powołanie do wojska, a służbą zastępczą byłaby dla niego zapewne gra w Górniku. Jan Szlachta to był człowiek bezczelny i na pewno by się tak stało - wyjaśnia Nowak.

Klub z Bułgarskiej ostatecznie z Urbana zrezygnował, a Górnik zwrócił zarówno wspomniany talon na samochód, jak i gotówkę na jego zakup. - W tamtym czasie Lech i Górnik to były zaprzyjaźnione kluby. Przecież my na to nie mieliśmy żadnych kwitów. Wystarczyła dżentelmeńska umowa. To wszystko zostało później przekazane innemu nowemu zawodnikowi - dodaje Nowak, który z Urbanem spotykał się jeszcze także przy okazji meczów reprezentacji Polski, której był dyrektorem. - Zawsze były to spotkania bardzo sympatyczne - zaznacza Nowak.

Historia zatoczyła koło

W czerwcu 2007 roku Urban został trenerem Legii Warszawa. Wraz z klubem zdobył Puchar Polski oraz Superpuchar. Przed mistrzostwami Europy w 2008 roku dołączył do sztabu szkoleniowego reprezentacji, gdzie pracował jako asystent Leo Beenhakkera. W marcu 2010 roku został zwolniony z Legii, by następnie pracować w Polonii Bytom. W 2011 roku podpisał kontrakt z Zagłębiem Lubin. Jeszcze w tym samym roku został zwolniony. W maju 2012 roku Jan Urban ponownie objął Legię Warszawa. W sezonie 2012/13 sięgnął z zespołem po mistrzostwo oraz Puchar Polski. W grudniu 2013 roku został zwolniony z klubu (powód - rozbieżna wizja budowy zespołu). 3 lipca 2014 roku Jan Urban został oficjalnie nowym szkoleniowcem Osasuny Pampeluna. Zadaniem polskiego trenera był powrót z drużyną do Primera Division. W lutym pożegnał się jednak z pracą. Największe sukcesy trenerskie święcił z Legią.

- Dla mnie dzisiaj to Lech jest najlepszym klubem w Polsce - ucina nowy szkoleniowiec niebiesko-białych.

Jan Urban od początku wymieniany był jako jeden z faworytów do objęcia fotela trenera Kolejorza. Historia zatoczyła koło - urodzony w Jaworznie Jan Urban trafił w końcu do Poznania.

- Lepiej późno niż wcale. Serdecznie pozdrawiam Janka. Życzę mu, by nauczył swoich piłkarzy strzelać tak, jak on strzelał - kończy Jerzy Łupicki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski