Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Budzyński: Jarocin dla młodych kapel!

Redakcja
S. Seidler
Czy największy wielkopolski festiwal rozwija się w dobrym kierunku, czy brnie w ślepą uliczkę? Jaką rolę powinni odgrywać w nim młodzi wykonawcy, a jaką gwiazdy? Na te i inne tematy głos zabiorą na naszych łamach muzycy, organizatorzy i dziennikarze, ale zachęcamy do dyskusji także czytelników, dla których muzyka rockowa jest czymś więcej niż tylko rozrywką - piszcie na adres [email protected].

Z Tomaszem Budzyńskim rozmawiają Marcin Kostaszuk i Mariusz Kwaśniewski (Radio Merkury)
Jeszcze przed festiwalem byłeś przeciwny koncepcji, by młode zespoły grały na małej scenie gdzieś przy polu namiotowym. Podkreślałeś, ile dał Tobie i zespołowi Siekiera debiut na dużej scenie Jarocina w 1984 roku. Uważasz, że miejsce dla młodych jest na dużej scenie?

Tak uważam. Jest mi przykro, że młode zespoły zostały odsunięte na bok. To się zaczęło, gdy odszedł Walter Chełstowski i zaczęły się Jarociny Kuby Wojewódzkiego i innych osób. Dominowało myślenie: "młodzi won, teraz będą gwiazdy". Będę to powtarzał, aż umrę: to jest festiwal dla młodych zespołów, nie dla gwiazd! Ostatnim takim zespołem w starym stylu był Hey, który pokazał się na dużej scenie i do dziś kojarzony jest z sukcesem w Jarocinie. Właśnie za sprawą debiutantów ten festiwal był tak niesamowity. Było przecież tak, że przez cały dzień grały nikomu nieznane zespoły, a dopiero gdzieś około godziny 22 grała gwiazda: jedna, druga, najwyżej trzecia. To prawdziwy Jarocin i tego mi brak.

A jak jest dziś?

Co roku ktoś mnie pyta - jak bym porównał dawne i obecne Jarociny. To są już dwa różne festiwale. Teraz Jarocin jest festiwalem komercyjnym, jak Węgorzewo, Off i inne.

Ludzie twierdzą jednak, że w Jarocinie pozostała magia tego miejsca i klimatu. Sentyment skłania wielu ludzi, by przyjeżdżali tu znów, ale już ze swoimi dziećmi. I znajdują tu nie tylko nowe gwiazdy, ale też wykonawców, którzy debiutowali w dawnym Jarocinie.
Czy zatem ma być tak, że te same zespoły będą ciągle przyjeżdżały w cyklu trzyletnim? Sam cieszę się oczywiście z zaproszeń dla Armii, ale trzeba wrócić do tamtych czasów. W 1984 roku w jednej szkole mieszkały Siekiera, Variete, Made In Poland, Fort BS, Moskwa... Spotykaliśmy się, słuchaliśmy nawzajem swoich nagrań na przesłuchaniach, które Walter Chełstowski organizował w JOK-u... Popieraliśmy się nawzajem, kapelom zależało, żeby odnieść sukces, miały motywację do występu przed wielką widownią. A teraz te młode kapele są, bo muszą być, ale grają gdzieś tam, w kącie, bo my tu mamy na dużej scenie wielkie zespoły.

Rotofobia i Holden Avenue, laureaci nagród jury i publiczności, też trafili na główną scenę w niedzielę. Ale to nie one przyciągnęły widzów, tylko gwiazdy: Tilt, Kazik Na Żywo, Animal Collective.
Nie chodzi o to, żeby zrezygnować z gwiazd. Po prostu przesunięto punkt ciężkości nie w tą stronę, co trzeba. Gdyby mi kiedyś zaproponowano - mam taką nadzieję - bycie dyrektorem festiwalu w Jarocinie, to natychmiast się zgodzę i zaproponuję, by młode zespoły występowały na dużej scenie, a po nich każdego dnia po jednej znanej kapeli polskiej i zagranicznej. Na przykład z zagranicy Queens Of The Stone Age, a z Polski Kazik Na Żywo. I wystarczy!

Tyle że dawny Jarocin był jedyną taką imprezą w kraju, a teraz konkurencyjnych imprez jest bardzo wiele. Żeby przyciągnąć szeroką widownię, trzeba trafiać w różne nisze i stąd na jednej scenie grali Acid Drinkers, Czesław Śpiewa i Editors. Mniej gwiazd może spowodować, że festiwal umrze z braku widzów.
Nie umrze! Chodzi o to, żeby to było miejsce dla młodych, gdzie szansa zaistnienia jest dla nich realna. Niegdyś ten, kto wygrywał konkurs w Jarocinie, w ciągu jednego dnia stawał się w Polsce gwiazdą rocka.

Teraz tak nie będzie, bo medialna siła festiwalu jest o wiele mniejsza.
Nie jest tak, bo nikomu na tym nie zależy. Jak się nazywa ten zespół, który wygrał? Rotofobia? Fajny zespół, a nikt o nim nie mówi. To jest bardzo smutne. A widzom nie zależy na młodych kapelach, bo im się daje cały czas wielkie gwiazdy, które przecież i tak mają gdzie grać. A te młode chłopaki nie mają! Wyrzucono ich gdzieś na peryferie. Ja chcę ich znów na dużej scenie. Według mnie ludzie na to przyjadą.

A może rzecz w tym, że muzyka rockowa nie ma już takiej rangi, jaką miała kiedyś?

Dla mnie festiwal w Jarocinie jest imprezą zasłużoną dla kultury w Polsce i ministerstwo kultury powinno w całości go finansować. Mówisz, że młode kapele na dużej scenie to jest widmo porażki frekwencyjnej? Że tego boją się organizatorzy: czy wyjdą na swoje? A od czego jest rząd, który nie widzi takich rzeczy! Impreza, która ma promować polską muzykę nie może upaść z takich powodów. Królowa brytyjska potrafiła odznaczać Stonesów i Beatlesów i nadawać im tytuły szlacheckie, bo to jest kraj, którego interesuje własna kultura. W Polsce Lao Che nagrywa arcydzieło o Powstaniu Warszawskim, a ministerstwo ma to gdzieś.

Zgadzam się, że płyta Lao Che zrobiła więcej dla rozbudzenia patriotyzmu wśród młodych ludzi niż 1000 lekcji o powstaniu w szkołach. Ale słynny koncert w rocznicę powstania miał wsparcie władz.
Pieniądze daje się tylko na rocznice. Ale jest jeszcze coś: jestem głęboko zainteresowany tym, żeby muzyka rockowa została w Polsce uznana za kulturę wysoką. Najgorszy, najbardziej debilny teatr uznawany jest za wielką sztukę. A rockman może się nie wiadomo jak wysilać, a i tak dla decydentów pozostanie szarpidrutem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski