Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twórcy plakatu: To nie jest cios w KontenerArt

Kamil Babacz
Plakat, o który obrazili się twórcy KontenerART
Plakat, o który obrazili się twórcy KontenerART
O zaskoczeniu wyborem interpretacji plakatu oraz wątpliwościach wobec roli sztuki w dyskusji o polityce mieszkaniowej miasta rozmawiamy z Tomaszem Koszewnikiem, autorem kontrowersyjnego plakatu nawiązującego do KontenerArt oraz Dorotą Grobelną, współpracowniczką projektu Joanny Rajkowskiej i jej studentów.

Zaskoczyła Cię reakcja Ewy Łowżył?

Tomasz Koszewnik: Zdecydowanie. Choć spodziewałem się reakcji na plakat ze strony twórców KontenerARTu, to jednak nie w takim wymiarze. Liczyłem też na to, że nawet przy pierwszej reakcji ukierunkowanej na KontenerART, odbiorcy plakatu bardzo szybko zorientują się, o co tak naprawdę chodzi, jaki jest przekaz tego plakatu i kierunek odniesienia.

Nie czujesz, że jednak uderzyłeś w trochę niewłaściwych ludzi? Takich, którzy swoją pracą pobudzają życie kulturalne miasta i czynią je ciekawszym?

Tomasz Koszewnik: Przede wszystkim jestem zaskoczony wyborem interpretacji tego plakatu. Wydaje mi się, że jest szereg możliwości czytania tej wypowiedzi, a duża część odbiorców skupiła się na odniesieniu jej wyłącznie do KontenerArtu i czytaniu jej, jako wymierzony w tę stronę cios.

Dorota Grobelna: Reakcja mogła być różna też ze strony twórców KontenerARTu. Nawiązanie do nazwy projektu, forma podjętej z nazwą gry, wskazuje przecież na siłę lokalnych skojarzeń konteneru z projektem KontenerART. Z nazwy KontenerARTu nie da się wymazać konteneru - w tej nazwie jest zarówno sztuka, jak i kontener. Nie dziwi więc, że Tomek sięgnął właśnie po to hasło na plakacie. Szczerze mówiąc, aż się prosi by to nawiązanie zbudować. Wartością sztuki publicznej jest odniesienie do lokalności - lokalnego systemu skojarzeń.

Ale właściwie dlaczego próbujecie narzucać instytucji, która głównie zajmuje się działalnością rozrywkową i animacją kultury, a nie stricte działalnością społeczną, czym powinna się zajmować?

Tomasz Koszewnik: Wydaje mi się, że my nic nie narzucamy, raczej zadajemy pytanie - co środowisko artystyczne zrobiło w sprawie kontenerów socjalnych? Myślę, że to jest też moja bardzo osobista wypowiedź, która odnosi się do rocznej pracy w Pracowni Wizytującej Joanny Rajkowskiej. To jest pierwsza Pracownia o takim charakterze na Uniwersytecie Artystycznym. Mieliśmy - myślę o grupie studentów z Pracowni - na początku bardzo wiele wątpliwości, zadawaliśmy sobie pytania, na ile zaproponowana formuła pracy mieści się w polu działalności artystycznej, na ile czujemy się uprawnieni do wypowiedzi w kwestii kontenerów socjalnych, budowy przez miasto socjalnego getta.

Ewa Łowżył zarzuca Wam, że łatwo mówić o takich tematach znad swojego laptopa. Dzisiaj to jest częsty zarzut - sztuka zamyka się w swoim elitarnym gronie, nie potrafi trafić do społecznej świadomości. Uważasz, że sztuka publiczna jest w stanie doprowadzać swoimi działaniami do zmiany?

Tomasz Koszewnik: To jest częsty zarzut, ale uważam, że artyści nie zajmują się takimi zmianami systemowymi, bo nie mają do tego narzędzi i możliwości formalnych. Artysta raczej zwraca uwagę na pewne zjawisko, wytrąca z utrwalonych jego odczytań, zmienia kierunki odniesień, które potem w świadomości publicznej mogą się utwierdzić i być może w ten sposób może mieć on wpływ na pewne zmiany.

Dorota Grobelna: Wartością sztuki publicznej jest wywoływanie emocji wokół wypartych z pola widzialności, a istotnych dla danej społeczności zagadnień. Gdyby ten projekt przeszedł kompletnie niezauważony, to faktycznie byłoby tak, że sobie siedzimy w swoim wyłącznie gronie i sami ze sobą rozmawiamy o możliwym zaangażowaniu społecznym sztuki. Sami zresztą zastanawialiśmy czy jesteśmy wystarczająco przygotowani, by temat polityki mieszkaniowej miasta, kontenerów socjalnych, wykluczonych społecznie ze względu na biedę podjąć w obrębie edukacji artystycznej, czy studenci są w stanie zająć się takim obszarem zagadnień, powiedzieć coś o nim własnym głosem. A co do zaangażowania znad laptopa... To nie była taka sytuacja - podczas zajęć studenci mieli szansę spotkać się ze stronami konfliktu wokół decyzji o postawieniu kontenerów socjalnych - m.in., z Jarosławem Puckiem - dyrektorem ZKZL, aktywistami z Kolektywu Rozbrat, którzy pracowali z tym tematem od początku jego pojawienia się, czy z prof. Galorem z WSNHiD. Pojechali też na ul. Średzką, by zobaczyć postawione kontenery, sposób organizacji przestrzeni wokół nich.

A może po prostu twórcy KontenerArt też nie czują się przygotowani i dlatego nie zajmują się tym tematem?

Dorota Grobelna: Może gdy opadną negatywne emocje uda się wspólnie zrealizować w KontenerART debatę poświęconą kontenerom socjalnym i polityce mieszkaniowej miasta. Z taką propozycją wyszedł Rafał Jakubowicz podczas ostatniej gorącej dyskusji na facebooku - gdyby dyskusja odbyła się w KontenerArt, to być może na kanwie popularności tej instytucji udałoby się dotrzeć z tym przekazem do wielu młodych i wrażliwych ludzi.

Podejrzewam też, że większość osób czuje się nieprzygotowana do podjęcia tego tematu. To jednak nie jest tak, że my z ambony zaangażowania wskazujemy: "My wypowiadamy się na ten temat, a Wy nie". Sami w ciągu roku zastanawialiśmy się, czy jesteśmy uprawnieni, odpowiednio przygotowani by tę wystawę robić, a jeśli tak, to jak należy ją zrealizować by była autentycznym głosem, a jednocześnie służyła zmianie kierunku polityki mieszkaniowej miasta. Wystawę podzieliliśmy na część prezentowaną w przestrzeni publicznej i część pokazywaną w galerii. Studenci, którzy uczestniczą w przestrzeni publicznej to ci, którzy się zdeklarowali, że chcą zabrać bardziej zdecydowany głos, chcą włączyć się w debatę publiczną na temat budowy osiedla kontenerowego w Poznaniu.

Miałeś wątpliwości, czy powinieneś zajmować się tym tematem na gruncie sztuki?

Tomasz Koszewnik: Tak, wydaje mi się, że są one nawet uchwycone w tym plakacie - to jedna z możliwości jego odczytania. Niektórzy studenci stwierdzili, że nie są w stanie zająć się tym tematem, wygenerować autentycznego zaangażowania i przygotowali teksty krytyczne pokazujące ich wątpliwości.

Dorota Grobelna: I takie prace chcemy też pokazać. Nie chcemy ujednolicać przekazu wystawy. Chcemy obok zdecydowanych głosów pokazać też głosy pełne wątpliwości, niepewności. Plakat Tomka w moim odczuciu do tych wątpliwości - co do relacji między sztuką a zaangażowaniem społecznym - się odnosi. Byłoby świetnie, gdyby odbiorcy wystawy, w tym środowisko artystyczne, przeszli podobną drogę, co studenci - od oporu wobec tematu i zajęcia pozycji względem niego po aktywny udział w dyskusji, choćby przez wyrażenie swoich wątpliwości.

Ale czy muszą przejść przez takie etapy? Tendencja w sztuce jest przecież zupełnie odwrotna: nie należy nikomu niczego narzucać, raczej mówi się, żeby każdy wyrażał się w sposób dla niego istotny i mówił o sprawach istotnych dla siebie

Tomasz Koszewnik: Dlatego stawiamy pytania, a nie wypowiadamy twierdzenia. Nikt nam na początku zajęć nie powiedział: to są zajęcia ze sztuki krytycznej i musicie wyprodukować pracę, która będzie krytyczna.

Czyli przede wszystkim nie zarzuty, a pytanie, dlaczego artyści się nie zajmują tym tematem?

Dorota Grobelna: Jak najbardziej. My też mamy wątpliwości, co do siły i skuteczności sztuki w podejmowaniu takiej problematyki. Ale obserwując reakcję na plakat Tomka, dyskusję jaką wzbudził to jednak mam nadzieję, że ta wystawa ma szansę wywołać szerszą debatę, zmusić do zajęcia stanowiska wobec kierunku polityki mieszkaniowej miasta, stworzyć poczucie dyskomfortu w postawie dystansu, obojętności wobec powstającego getta socjalnego. Poznańska kultura, przez Kongres Kultury czy Sztab Antykryzysowy, wygenerowała z siebie środowisko, które dba o swoje interesy. Gdyby to środowisko poczuło zobowiązanie do zajęcia się problemem mieszkalnictwa, to pojawiłaby się również świadomość urzędników, że nie tylko rozbratowcy rozmawiają na ten temat, a więc tych głosów nie można by już było tak łatwo zignorować. Niestety tego zobowiązania dzisiaj nie czuć.

Tomasz Koszewnik: We mnie ogromne wątpliwości rodzi formuła pracy artystycznej z takimi zagadnieniami społecznymi: przez jakiś czas zajmujemy się tym tematem, jest wernisaż, wystawa, debaty, jakieś podsumowanie i koniec - kontenery stoją dalej, a CV się powiększa - o wystawę, mój plakat, artykuły na ten temat. Te wątpliwości wciąż mi towarzyszą i ten plakat je zawiera - pewne poczucie obłudy, której chyba nigdy nie da się pozbyć przy sztuce publicznej. Ciągle stawiam sobie pytanie, na ile jestem zaangażowany w ten projekt, tak by wypowiadać się o nim i na ile to ciągle wypowiedź artystyczna, na ile stricte społeczna.

Wiele osób nie zrozumiało tej pracy. Nie byłoby lepiej tworząc sztukę publiczną, żeby interpretacja była bardziej oczywista?

Tomasz Koszewnik: Uważam, że nie. Tym różni się sztuka od działalności społecznej, w której przekaz jest jasny i klarowny.

Dorota Grobelna: Sztuka publiczna jest mocna, nie jeśli jest oczywista, lecz właśnie gdy wywołuje niepokój.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski