– Nie mam czasu, stopnie z zachowania stawia. Nie dociekaj, pogadamy później. Notuj i zaraz usprawiedliwiaj – 14 listopada trzecia i czwarta lekcja, 22. dwie ostatnie, 12 grudnia dwie pierwsze. Rozumiesz – natychmiast! - tyle koleżanka usłyszała jedynie, zanim gimnazjalistka rozłączyć się zdążyła.
– Problemów takich nie miałaś, babo z dzieckiem, bo za jego czasów dzienników elektronicznych nie było – koleżanka westchnęła i do usprawiedliwiania przystąpiła. Że niewychowawcze to jest i że surową w domu będzie, oznajmiła. Ale prawdą to nie było, bo rozmowę dziewczyna zakończyła szybko:
– Co było, a nie jest nie pisze się w rejestr.
– A co ty myślisz, że z papierowymi dzienniczkami to problemów nie było? – baba aż się zarumieniła na wspomnienie wywiadówki, na której wychowawca dziecka o rodzicach nieodpowiedzialnych mówił, że usprawiedliwiają, co tylko dzieci chcą. Baba słuchała pilnie i głową potakiwała, że rację nauczyciel ma. A on na to dzienniczek dziecka wyjął, gdzie pismem nie baby i dziada też nie napisane było: „Proszę o usprawiedliwienie wszystkich nieobecności córki we wrześniu, październiku i listopadzie”.
Najpierw się baba na dziecko wściekła, ale zaraz we wdzięczność popadła, że dziada nie ją podpisało, więc awantury nie było.
W każdym razie z racji świąt nadchodzących przyjaciółka córce wybaczyła, a z babą o pracach wykonanych i tych jeszcze nie gawędziła. Baba, co po nocnym prasowaniu krochmalonych serwet była, z pierniczków niezbyt udanych się zwierzyła.
– W smaku też? – przyjaciółka dopytywała, a jak się dowiedziała, że nie, uspokajająco dodała: – Co się martwisz, polukrujesz, to niedostatki zasłonisz wszelkie.
Tylko że babie to lukier się właśnie nie udał. Wsiąkł w pierniczki i tyle go było widać. I w dodatku przepis na gęś gdzieś się babie zapodział, a czas przyspieszył tak nagle, że ze wszystkim na pewno nie zdąży.
– Nie panikuj – dziecko telefonicznie uspokajało. – Najwyżej czegoś nie zrobisz…
– To może piernika dużego, skoro małe już są? – baba nieśmiało zaproponowała, ale pociecha się oburzyła, co to za święta bez piernika. Reakcję podobną wykazała na ewentualny brak pasztetu lub makowca. No to baba szykuje…
– Jeszcze trochę i pięknie będzie, zobaczysz – przyjaciółka kontynuowała. – Dziad nawet głosem ludzkim przemówi. Pochwali, podziękuje…
I jakby od razu słowa jej przedświątecznie spełniać się zaczęły.
– Babo – dziad, co pierniczki próbował, właśnie głosem ciepłym bardzo się odezwał. Przyjaciółka kciuk w górę uniosła, a baba spytać kokieteryjnie zamierzała, czy smakowały aby, gdy ów kontynuował:
– A kiedy koszulę prasować zamierzasz?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?