Rozejrzała się bacznie, w kolejnej alejce sama całkiem była. Raz jeszcze komórkę wyjęła i makaron uwieczniła. Potem dopiero refleksja ją naszła, że w takim markecie to kamery mieć mogą. Za późno jednak już było. Jak spod ziemi ochroniarz wyrósł przed nią.
– Upomniałem już panią – surowo się odezwał. – Po policję dzwonić mam? Telefon pani zabrać?
Baba, że nie, że po co, że obiecuje, że już więcej zdjęć robić nie będzie. I tak jakoś mile nawet rozmawiać zaczęli.
– Właściwie to po co pani te zdjęcia? – zaintrygowany pan zapytał w końcu.
– A tak… na pamiątkę – wydukała baba, bo nic sensownego do głowy jej nie przyszło. Ochroniarz dziwnie jakoś łypnął i zaraz się pożegnał.
Prawda, co to jej baba wyznać nie chciała, taka była, że okularów zapomniała. Całkiem niedawno jak na chrzcie była, bratanek jej ni z tego ni z owego „Wesołych świąt” powiedział. – Nie ta okoliczność – baba pod stołem kopnęła go lekko. A ów napis na serwetkach ślicznych w aniołki wskazał. Jak nic tam napisane było „Merry Christmas”.
– Nie martw się – baba matkę dziecka pocieszyła. – Przynajmniej przydadzą się jeszcze.
Napis mały rzeczywiście był. Do pocieszań siostra bratankowej się włączyła.
– Ja to w sklepie zdjęcia zawsze robię – poradziła. – A potem powiększam sobie na ekranie i wszystko odczytać mogę. Nie tylko cenę, ale i producenta, i składniki…
I jej jakoś się udaje, a baba raz spróbowała i od razu wpadła.
– Tak już jest, że inni szczęścia więcej mają… – przyjaciółka podsumowała, a baba potaknęła zdecydowanie, bo koleżankę trochę obgadywały właśnie, co męża takiego trafiła, że mało, że gotuje chętnie i smacznie, to i zmywa czasami. A okna to sam przed świętami umył. I żeby nie było – do tego wszystkiego to zarabia jeszcze całkiem, całkiem.
– Ja z nim nie wytrzymam! To się rozwodem skończy – koleżanka ku zdumieniu przyjaciółek obwieściła. – Przed tymi świętami to oszaleję chyba, tyle mam na głowie.
– No, wiesz, co ty na głowie mieć możesz? Okna ci Waldek umył, żurek ugotuje i kaczkę na obiad upiecze – baba zaprotestowała.
– Dużo jeszcze roboty zostało – żona, co szczęścia własnego nie docenia, wyjaśniła. – Podłogi, dywany…
– Mycie podłóg to nie problem, raz dwa ci pójdzie, z dywanami też – baba pocieszyła.
– Dlaczego mi ma pójść? – koleżanka jakby się zadziwiła. – Waldek pomyje przecież…
Babę aż zapchało z wrażenia, a przyjaciółka kontynuowała:
– Ty nic, babo, nie rozumiesz, a mnie już ciarki na myśl samą przechodzą. Jakie przy tych podłogach miny robił będzie...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?