Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

TYDZIEŃ BABY: O błądzeniu i lepszych mężach

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Środek Puszczy Zielonki to chyba był, gdy baba się poddała. - Zabłądziłam - przyjaciółce wyznała, co to z nią na kijach wędrowała właśnie. - Przez nowoczesność, technice zaufałam, że z GPS-em to wszędzie się trafi, do samochodu zaś zwłaszcza.

- I co GPS nie działa? - przyjaciółka się zdziwiła.

- Może by i działał, ale komórka siadła mi właśnie…

- Dobrze, że na ścieżce przyrodniczej przeczytałyśmy jak się nie zgubić - koleżanka przypomniała.

- Jasne! Lasy sadzone są w prostokąty, a w południowym narożniku każdego słupek betonowy jest, co to przy nim strony świata się wyznaczy! - baba radośnie z pamięci wyrecytowała.

Ale radość owa krótką była, bo problem zaraz się pojawił, po czym poznać, że kończy się prostokąt ów i która strona południową będzie. Coś o mchu się przyjaciółce przypomniało, że on to pnie drzew od północy porasta chyba. Jak się jednak drzewu jednemu przyjrzały, to mchu wcale nie było, a na innym to tak dziwnie płatami z różnych stron się ułożył. W końcu na drzewo trafiły, co odpowiednio umechowione się wydawało. Ale słupka i tak nie znalazły.

- Nie martw się, jakoś stąd wyjdziemy - baba pocieszała. - Co nam po tym słupku tak właściwie? I tak nie wiemy przecież czy samochód pod sklepem w Tucznie to na wschód, zachód, czy inną stronę będzie. Tak orientacyjnie, to ja wiem mniej więcej, gdzie kierować się należy…

Po kilometrach paru, gdy droga z domami na horyzoncie się pojawiła, wyszło, że baba rację miała mniej więcej właśnie, bo w miejscowości sobie nieznanej z lasu wyszły.

- Przepraszam, gdzie jesteśmy? - baba pana napotkanego spytała.

- Na obrzeżach Puszczy Zielonki - odpowiedział i zarechotał. Jak już się nabawił do syta, to dodał, że Dębogóra to jest.

- A do Tuczna daleko?

- Z siedem, osiem kilometrów będzie…

W nogach już pewnie ze dwadzieścia miały.

- Wiesz, co zrobić teraz musisz - złowieszczym głosem koleżanka powiedziała. Ale tego akurat baba bardzo, ale to bardzo zrobić nie chciała.

- Nie mogę, nie znam do dziada numeru - deski ostatniej się chwyciła. - W komórce wbity jest, a owa nie działa.

- Nie szkodzi, ja mam - przyjaciółka telefon swój posunęła. Denerwowała się baba bardzo, że wstyd będzie jak dziad przyjedzie i awanturę zrobi. Ale on, nie, przeciwnie wręcz, rozradowany bardzo się pojawił. I stan ten przez dni parę go nie opuszczał, gdy opowiadał wszystkim jak to się baba w lesie zagubiła.

- To nieładnie dziadzie jest - baba nie wytrzymała w końcu. - Inne to lepszych mężów mają…

I opowiedziała jak to u przyjaciółki przygotowania do rocznicy ślubu trwają właśnie. A że znajomość ich od "Mistrza i Małgorzaty" się zaczęła, co to w Teatrze Polskim w tygodniu przyszłym spektakle będą, udać się tam postanowili. Tyle że biletów od dawna nie ma. Mąż koleżanki, co to mężem lepszym znacznie od dziada jest nie poddał się. Codziennie dzwonił i pytał czy biletów ktoś nie zwrócił przypadkiem. Zaprzyjaźnił się już prawie z panią kasjerką. Baba zmagania owe na bieżąco dziadowi relacjonowała, co by widział jak u innych jest.

W końcu z wiadomością radosną mąż zadzwonił, że bilety będą. Przyjaciółka zaraz kombinować zaczęła, że ona po teatrze ma kolację romantyczną.

- A na kiedy? Na sobotę czy niedzielę? - spytała celem planów doprecyzowania.

- Na kiedy wolisz - mąż odpowiedział.

- To co, tyle biletów nagle ludzie oddali? - zadziwiła się.

- Dlaczego "tyle"? - mąż dla odmiany się zadziwił. - Dwa raptem, na sobotę jeden i na niedzielę drugi…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski