Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

TYDZIEŃ BABY O szykanach strażników miejskich

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Wyszło na to, że baba zawód prześladowany uprawia. A prześladowcami strażnicy miejscy są. Bo jak inaczej wytłumaczyć mandat za mandatem, co to je koleżankom z pracy baby namiętnie wlepiają? Zaczęło się od koleżanki, co to po psie swoim sprzątała już w czasach, gdy ludzie na widok ten po głowach się stukali. Raz zaspała, w pośpiechu wybiegła, nie sprzątnęła i… mandacik.

- E, to nie strażnicy winni, a los - obwieściła. - Co to sprawia, że zawsze sprzątam, a ten jeden raz nie i złapali. Los ten sam sprzyja za to wielu, co nigdy nie sprzątają i mandatów nie dostają…

Wydarzenia kolejnych dni kłam jednak słowom tym zadały. Koleżanka jedna trochę źle zaparkowała (trochę, bo część samochodu całkiem dobrze stała), a jak wróciła, to blokadę na kole swoim miała. No i mandat uiścić musiała.
Przy następnej - co to wjechała w drogę tylko dla miejskiej komunikacji, pewność już była, że jak nic, prześladowania to są, bo oprócz mandatu punkty karne dali jeszcze.

- Policję do nagonki wciągnęli - ta od blokady głosem grobowym ranka pewnego obwieściła. - Mandat za jazdę bez pasów dostałam…

- Boże, wy się nie wypłacicie! - koleżanka zaległościami nieobciążona oświadczyła. - Szczęście, że nie prowadzę i psa nie mam nawet.

Ale i to prześladowcom nie przeszkodziło. Mandat strażniczka miejska za przechodzenie na świetle czerwonym jej wlepiła, co baba za idiotyzm uznała, bo Polska jedynym krajem chyba jest, gdzie za coś takiego zapłacić można.
Historia prześladowań trwa. Koleżanka baby listonoszkę spotkała z synkiem wychodząc, co trzy latka skończył właśnie.

- Może są jeszcze życzenia jakieś dla Piotrusia? - grzecznie zapytała.

- Są - pani kartkę wyjęła. - A dla mamusi walentynka, pani podpisze…

- Walentynka? W październiku? - przyjaciółka zadziwiła się, ale przez moment tylko, bo to wezwanie do straży gminnej było na poniedziałek. A powodem owego ,,wykroczenie drogowe inne".

- Nic nie zrobiłam - zarzekała się. - A przysłali, i to w czas taki. Wszystkich Świętych, Zaduszki… Myśli w innym kierunku całkiem iść powinny…

Baby poszły i to smutne bardzo. Przyjaciółka z lat młodzieńczych zadzwoniła, że przyjaciel nie żyje.

- Co się stało? - z przerażeniem baba spytała.

- Nie wiem. Od maja nie żyje, nad grobem stoję właśnie, przypadkiem na niego weszłam - odparła. I pogadały, że życie takie straszne się stało, że przyjaźni nie pielęgnują już wcale. Nie spotykają się, nie wiedzą, co u kogo.

- Do Szymona zadzwonię, może będzie coś wiedział, oni cały czas się chyba przyjaźnili - baba na pomysł wpadła, ale koleżanka już wcześniej dzwoniła i nic nie wiedział, bo ze trzy lata się nie widzieli. Na spotkanie za to się umówili i żeby paczkę dawną ściągnąć jeszcze. Bo coś zmienić w tych kontaktach wreszcie trzeba. Baba za dzwonienie więc zabrać się miała, a przyjaciółka pod cmentarza bramę cofnęła się celem kwiatów i zniczy nabycia.

Stała potem nad grobem przyjaciela i czasy dawne w smutku pogrążona wspominała, gdy głos kobiecy na ziemię ją ściągnął.

- Przepraszam, a pani kto? Bo ja żona jestem - pani elegancka spytała. A koleżanka w popłoch wpadła, że sytuacja głupia. Grzecznie się przedstawiła jednak.

- Nie poznaje mnie pani, ale na ślubie waszym byłam - dodała, a pani oczy zdumione rozwarła. - Przyjaciółką z lat młodzieńczych jestem. Do szkoły razem chodziliśmy…
Całkiem już wielkie wdowa oczy miała gdy spytała:
- W Zamościu?!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski