Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tydzień Baby: Przypadek motorniczego

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Zgodność wśród koleżanek była. Że gorzej będzie, że w urzędzie to na głowę upadli, że przecież tramwaj na Grunwaldzkiej nigdy w korkach nie stoi i ten pas, co to dla niego ma być jedynie, to zatruciu życia kierowcom służyć głównie będzie. Kłócić nie było się o co, gdyby jedna rozmówczyni nie doszła.

– Mój tramwaj na Grunwaldzkiej utknął, jak targi były – wtrąciła. – I nie wmawiajcie mi, że wam się to nie zdarzyło. No, tak z ręką na sercu powiedzcie…

Trzy zdążyły powiedzieć, że nie, nieuchronnie kolej baby się zbliżała, a ona intensywnie zastanawiała się, czy takie „z ręką na sercu” to przysięga prawdziwa jest.

– No mów, babo, mów – koleżanka wyczuła, że coś nie tak jest.

– Raz, ale wieki temu to było – baba wydukała w końcu prawdę jej niewygodną.

– Słyszycie, dawno temu, gdy mniej samochodów było, tramwaj z babą już utknął – radośnie jedyna, co pomysł zabrania pasa poparła, obwieściła.

– Ale samochody nic wspólnego z tym nie miały – zaprotestowała baba. – Motorniczy wysiadł…

– W sensie zszedł był? – koleżanka spytała.

– Nie, po papierosy jedynie…

Długo baba tłumaczyć musiała, a najmłodsza to i tak chyba do końca nie pojęła. Do kiosku przy Grunwaldzkiej papierosy rzucili, co na kartki były. Kolejka długa się ustawiła, a na jej końcu motorniczy:

– Albo mnie bez kolejki wpuścicie, albo poczekam i tramwaj też…

W pierwszej chwili baba pomyślała, że oszalał chyba, że interesy kolejkowiczów inne całkiem są niż pasażerów, bo może dla nich na przykład towaru zabraknąć. Ale pasażerowie, trzech tramwajów już, bo zator się zrobił, walkę o motorniczego rozpoczęli.

– Co z was za ludzie! – okrzyki z wagonów w kierunku kolejki się niosły. – Dajcie człowiekowi pracy kupić!

– Niech mu pani natychmiast sprzeda! – czterech rosłych pasażerów dojście do okienka motorniczemu utorowało w końcu...

Dziecku, co do baby przyjechało właśnie, zmiany w Poznaniu podobają się bardzo. Jak się ścieżkami rowerowymi zachwycać zaczęło, to dziad aż zęby zagryzał. Ale powiedzieć nic nie mógł, bo pociecha po chorobie jest i oszczędzać ją należy i odżywiać też. W tym celu w jednym miejscu pod opiekę dwóch babć oddana została.

– Pamiętasz, jaka była, gdy 11 lat miała? – przyjaciółka zapytała. – Bo z moją coś dziwnego się dzieje… Od trzech dni „dobranoc” nie mówi, tylko chyłkiem do pokoju umyka.

– Zamyka się w sobie, niedobrze... – baba oceniła. A koleżanka powodu szukać zaczęła. Czy dlatego, że jak ze szkoły wróciła, ojciec nosa z gazety nie wyjął? A może w szkole coś złego się dzieje? Albo, że matka w pracy tak długo siedzi?

– Pierwsza miłość nieszczęśliwa też być może – baba dopowiedziała, a niepokój przyjaciółki wzrósł jeszcze. Rozmowę więc odbyć postanowiła, akcent na uczucia rodzicielskie kładąc.

– Wiesz, że z tatą cię kochamy – zaczęła. – Powiedz nam, co się dzieje.

Córka w zaparte szła, że nic, że w porządku.

– To dlaczego „dobranoc” mówić przestałaś? Unikasz nas…

– Bo… bo czasu nie mam.

– Czasu? To sekunda przecież jest – przyjaciółka naciskała.

– Dobranoc tak - dziecko wyjaśniło. - Ale wy mi zaraz zęby myć każecie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski