Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Variete: Po prostu gramy [ROZMOWA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Variete - dobre sytuacje rodzą dobrą muzykę
Variete - dobre sytuacje rodzą dobrą muzykę Materiały organizatora
Przez lata zaliczane do czołowych zespołów polskiego new wave, bydgoskie Variete podąża dziś swoją własną ścieżką. Pod koniec ubiegłego roku grupa wydała album "Piosenki kolonistów". - Ta płyta się nam udała - twierdzi jej wokalista Grzegorz Kaźmierczak przed niedzielnym koncertem w Poznaniu.

Waszą nową płytę otwierają słowa o tym, że nic nie ma znaczenia, dopóki nie dowiesz się kim jesteś. Czy granie w Variete pomaga Ci zbliżyć się do odpowiedzi na to pytanie?

Bez zadawania sobie tego pytania, nasze życie byłoby znacznie uboższe. Tworzenie muzyki i pisanie tekstów można traktować jako wehikuł, który pomaga w szukaniu odpowiedzi na nie. Nie zawsze jednak do tej odpowiedzi docieramy. Myślę więc, że znacznie ważniejsze jest jej poszukiwanie. Żyjemy dość bezrefleksyjnych czasach i każdy moment zatrzymania, zastanowienia ma ogromny sens.

Zadebiutowaliście 30 lat temu. Przez cały ten czas konsekwentnie trzymacie się na uboczu – zarówno muzyki kierowanej do szerokiego odbiorcy, jak i undergroundu. Odpowiada Ci ten status?

Niespecjalnie zastanawiam się nad tym, jakim jestem twórcą. Interesuje mnie wyłącznie to, by nagrać kolejną dobrą płytę, która pozwoli mi poczuć, że jestem o krok dalej w stosunku do tego, co było przed nią. Z kolei kiedy piosenki ujrzą już światło dzienne, to zaczynają żyć swoim życiem. Można je oczywiście promować i w jakiś sposób im pomagać, ale nie do końca ma się na nie wpływ. To, jak będą funkcjonować zależy przede wszystkim od odbioru ludzi.

A jakie są dotychczasowe reakcje na „Piosenki kolonistów”?

Wydaje mi się, że należałoby zapytać o to naszą publiczność (śmiech). Mam wrażenie, że przeważają jednak te dobre reakcje. Sami uważamy, że ta płyta się nam udała.

Dzisiejsze Variete znacznie różni się od tego, jak graliście na początku działalności. Nie jesteście już zespołem śpiewającym przygnębiające manifesty, a utwory zrobiły się bardziej ulotne, wypełnił je jazzowy puls. Ta wolta ma jakieś pozamuzyczne uwarunkowania?

Myślę, że tak. Kiedy debiutowaliśmy, każdy z nas miał po 19-20 lat. Panujący dookoła syf, związany ze stanem wojennym, ciążył każdemu z nas. Wejście nas - młodych wówczas ludzi - w dorosłe życie było więc nieco trudniejsze niż może się to dziś wydawać. Żyjemy w zupełnie innych czasach, a przede wszystkim – jesteśmy innymi ludźmi. Z drugiej strony, coraz więcej dziedzin tego życia obwarowanych jest różnymi przepisami. Sztuka pozostaje jednym z ostatnich przyczółków wolności. A naszą nadrzędną zasadą zawsze było to, by żyć i tworzyć w zgodzie z nami samymi. Nie widzę więc sensu, by kurczowo trzymać się tego, jak brzmieliśmy trzydzieści lat temu. Ewoluowaliśmy, udoskonaliliśmy warsztat i mam nadzieję, że to słychać.

Improwizacja jest nadal Waszą główną metodą pracy?

Zgadza się. Do pracy nad nową muzyką przystępujemy bez żadnej określonej koncepcji. Zamiast ustalać, czy płyta ma być bardziej elektroniczna, akustyczna, IDM-owa czy jazzowa, po prostu gramy. Jedyne o co dbamy, to właściwa atmosfera w zespole. Dobre sytuacje rodzą dobrą muzykę. Pracujemy na bieżąco w studio, by później wybrać te najbardziej przekonujące momenty. To one stają się podstawą piosenek na płycie.

Mimo że nie śpiewacie już wprost o Bydgoszczy, to Variete jest nierozerwalnie związanym z nią zespołem. To miasto przez lata wykształciło bardzo różnorodny, muzyczny profil: punkowy Abaddon, hardcore’owa Schizma, kiedyś progrockowy Abraxas, a gdzieś pośrodku tego wszystkiego - Wy…

… a także kolejne projekty Kuby Ziołka – Stara Rzeka, Innercity Ensemble, Ed Wood. Bardzo się cieszę, że chłopak jest z mojego miasta i spotyka się niewiarygodnie dobrym odbiorem. Myślę, że specyfika Bydgoszczy w dużej mierze wywodzi się z jej poprzemysłowego charakteru. To ósme co do wielkości miasto w Polsce, lecz z jakichś względów wciąż będące na uboczu. Pełno tu tęsknoty za wielkim światem i tym, by coś się stale działo. To niespełnienie stymuluje ludzi do tworzenia nowych rzeczy. Gram z muzykami z różnych miast, lecz to właśnie tworzenie z ludźmi z Bydgoszczy generuje specyficzny, trudny do nazwania feeling. I to właśnie dla niego lubię tu wracać, choć od kilku lat mieszkam w Warszawie.

VARIETE
support: Lord & the Liar

niedziela, 16 lutego, godzina 20
bilety: 30, 35 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski