Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Weekend na świeżym powietrzu

Kamilla Placko-Wozińska
Dziecko, masz może "Zmierzch"? - baba na czasie być chciała, bo o książce owej koleżanki jej rozprawiają ostatnio. - Nie, to przecież dla nastolatek jest, taka powieść o wampirach. Po co ci? - pociecha się zdumiała.

Bez szczegółów więc baba odparła, że jak to książka, do czytania potrzebną jej jest. A szczegóły to takie były, że w przerwie na papierosa, koleżanka jedna westchnęła:

- Nikt mnie tak nie będzie kochał, jak ten wampir…

- E, opowiadasz - baba zaprotestowała. - Ten twój, to taki w ciebie wpatrzony.

- To nie to samo - westchnienie drugie się rozległo. A inna baby koleżanka, to powiedziała, że nie może przez telefon rozmawiać, bo czasu nie ma - "Zmierzch" czyta, aby przyjaciółce córki wieczorem oddać.

- Z pracy się przez to wcześniej urwałam nawet - oznajmiła. - Ale szczerze szefowi powiedziałam, że książkę czytać pilnie muszę.

- I co on na to? - baba aż oniemiała.

- Nic, zrozumiał, jego żona też "Zmierzch" czyta właśnie.

A dziecko nie zrozumiało, śmiało się z baby, że głupoty takie czytać chce.

- Dobrze, że tego nie mam, weekend przynajmniej na powietrzu świeżym spędzisz - oznajmiło.

No i miała baba świeże powietrze!
- Dziadzie, inni ludzie to na grzyby chodzą, tak? - zagaiła, a ów potwierdził.

- Inni ludzie na grzyby też jeżdżą, tak? - a gdy dziad ponownie potwierdził, spytała: - To dlaczego my płyniemy?

Akcja na jeziorze rozgrywała się bowiem, a kajak ku radości wędkarzy, co na brzegu ryby łapać próbowali, kolejny obrót miotany wiatrem wykonał właśnie.

- Bo oni jeżdżą i chodzą, więc na wysepki nie dotrą, tam grzyby na nas czekają! - oznajmił.

- No dobrze, ale zgodzisz się też, że jak inni, nie na grzyby, ale tak sobie kajakiem pływają, to dwa wiosła biorą? - baba kontynuowała, bo nic innego na jeziorze do roboty nie miała.

- Ale nasz kajak lekki bardzo, bo z gumy jest - dziad cierpliwie tłumaczył, oblewając przy okazji babę wodą. - Każdy ruch wyczuwa, a zgrać się idealnie nie da rady.

Wysepki na jeziorze dwie były. Na pierwszej grzyba żadnego nie uświadczyli. Długo dziad z odpłynięciem zwlekał, żeby dokładniej sprawdzić, co problemem nie było, bo wyspa wielkości mieszkania średniego może była. Trzy razy baba pod krzaczki te same zaglądała i nic. Na drugiej lepiej znacznie poszło, baba dwa prawdziwki znalazła. Dziad nic nie znalazł, więc tyle radości chociaż miała, że to ona królem grzybobrania została. W dobrym nastroju odwrót rozpoczęła.

- Daj mi dziadzie to wiosło - oznajmiła, a on chętnie oddał. Baba, w przeciwieństwie do dziada na wielu spływach kajakowych była, jak więc ruszyła! Kajak pruł prosto jak strzała, okręcać całkiem się przestał.

- Nie głupio ci, dziadzie, że wędkarze patrzą, że z kobietą płyniesz i to ona wiosłuje? - baba się zainteresowała.

- Nie, wiosłuj sobie, oni podziwiają - na te słowa siły nowe w babę wstąpiły i jeszcze mocniej wiosłować zaczęła.

- Spokojnie, chlapiesz, nie spieszymy się nigdzie - dziad widać tempa się przestraszył.

- Wędkarze patrzą - baba wyjaśniła, a dziad potwierdził i dodał:

- I podziwiają , jak to świetnie zorganizować potrafiłem…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski