Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkopolska zbroi się na bitwę pod Grunwaldem

Maciej Roik
Wykuwanie miecza z metrowego płaskownika to jeden dzień pracy. Kolejne trzy dni zajmuje       szlifowanie klingi i zrobienie rękojeści
Wykuwanie miecza z metrowego płaskownika to jeden dzień pracy. Kolejne trzy dni zajmuje szlifowanie klingi i zrobienie rękojeści J. Romaniszyn
Kirys na piersi, bigwanty na nogach, w rękach tarcza i miecz, a na głowie hełm. Wszystko za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Trzy tygodnie przed 600. rocznicą bitwy pod Grunwaldem, przeglądu wyposażenia wielopolskiego rycerstwa dokonuje Maciej Roik.

W zeszłym roku pod Grunwaldem wybuchł mi w ręce ładunek od bombardy - wspomina Fryderyk Leciej, płatnerz amator i Kasztelan Bractwa Rycerskiego Kasztelanii Krzywińskiej herbu Więzy. - To już tak jest, że jak są ładunki wybuchowe, miecze, zbroje i rycerze, to może się coś przytrafić. Na ogół w pojedynku. Kiedy jest się członkiem chorągwi artylerii, to jednak coś może wybuchnąć przy odpalaniu ładunku. Bez odrobiny ryzyka, średniowiecznej bitwy jednak być nie może - śmieje się płatnerz.

W tym roku rycerze z całej Polski szykują się do największej w historii inscenizacji bitwy pod Grunwaldem. Trzydniowa impreza ma przyciągnąć setki rycerzy i dziesiątki tysięcy turystów z całego świata. Bo jedni chcą obserwować, inni przeżyć na własnej skórze największą bitwę średniowiecznej Europy. Dla rycerza podstawą jest uzbrojenie. Bo na teren obozu "cywil" wstępu nie ma.

Trzeba się przebrać i trzy dni spędzić w średniowiecznym ubraniu. Bractwa śpią w historycznych namiotach, siedzą na skórach, swoje wyposażenie trzymają w drewnianych kufrach, a nocami wystawiają rycerskie warty. Można się napić piwa czy "gorzałki". Ale nawet przy tej prozaicznej z pozoru czynności obowiązują sztywne zasady. Z puszki lub butelki, zawartość trzeba przelać do cynowego albo drewnianego kubka. Rozmaitych gadżetów są setki. Nie są tanie. Pasjonaci potrafią na nie wydać nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Miecz w cztery dni
- To nie jest tylko kuźnia, bo my w tym miejscu potrafimy zrobić całkowicie kompletne, rycerskie wyposażenie - podkreśla Fryderyk Leciej, wychodząc ze swojego warsztatu płatnerskiego w Bieżyniu koło Kościana. Niewielki budynek, palenisko z cegieł z zamontowaną "dmuchawą" i kowadło. Środek poraża prostotą. Jak scenografia wyjęta z filmu o średniowieczu. Przy odymionych ścianach stoją wykute klingi mieczy.

Ile trwa ich zrobienie? Trzeba kilka razy przekuć i wypolerować powierzchnię. To zajmuje jeden dzień. Kolejny to zrobienie rękojeści. Najpierw należy wytoczyć trzon, potem zrobić głowicę i jelec. Oddzielnym elementem jest wykonanie pochwy, która składa się z drewna i skóry. W sumie trzy do czterech dni. Za tak wykonany przedmiot, trzeba zapłacić około 800 zł.

- Robimy miecze i zbroje, ale także odkuwamy drobne elementy, całość ozdabiamy odlewami, ze skór szyjemy sakwy i pasy, a nasz stolarz potrafi dorobić łoże do bombardy i zrobić drewniane pochwy do mieczy - wylicza Adam Tomaszewski, członek bractwa rycerskiego i pomocnik płatnerza.

Żeby chodzić po obozie rycerskim pod Grunwaldem, wystarczy wydać około 2 tysiący złotych. Żeby walczyć - znacznie więcej. Koszty są porażające. Sam kirys (na pierś i na plecy) może kosztować około 5 tys. zł. Cała zbroja to nawet 30 tys. zł. Do tego tarcza i miecz za ponad tysiąc, a także warty kilkaset złotych hełm. Kompletne zbroja dla rycerza, która nie tylko dobrze wygląda, ale także sprawdzi się w boju to koszt około 60-80 tys. zł! Wszystko zrobione na podstawie średniowiecznych rycin.

Ale żeby pojechać na pola grunwaldzkie, trzeba w czymś spać. O normalnych namiotach nie ma jednak mowy. Specjalne, czyli historyczne można kupić za kilkaset złotych. Te najdroższe to wydatek rzędu nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Drobne wyposażenie mało kto liczy. Składa się na nie okrycie pod zbroję, kubki, pasy, a nawet lekkie ubrania z naturalnych tkanin, noszone po walce. Grunwald nakręca koniunkturę. Płatnerze potwierdzają, że rycerski obłęd to dla nich w tym roku żyła złota. - Specjalnie wziąłem urlop, żeby wykuć jak najwięcej uzbrojenia - tłumaczy Fryderyk Leciej. - Część można sprzedać, część wymienić. Wszystko z pewnością się rozejdzie. Można dorobić do pensji naprawdę niezłe pieniądze - opowiada.
Rycerz musi mieć giermka
Żeby rycerz mógł się ubrać, potrzebuje giermka. Dzisiaj jest nim najczęściej kolega z brac-twa. Kolejność zakładania elementów jest ważna, bo pomyłka oznacza powtarzanie czynności od początku. Pod zbroję zakłada się specjalny kaftan zrobiony z lnu. Na nogi mocowane są bigwanty (elementy chroniące nogi), natomiast korpus ochrania napierśnik i kolczuga. Do tego dochodzą naramienniki i elementy ochraniające ręce i palce. Wszystko waży kilkadziesiąt kilogramów i jest do siebie przymocowane za pomocą skórzanych pasków.

- Właściwie nie ma możliwości, żeby poradzić sobie samemu z założeniem kompletnej zbroi - tłumaczy Dawid Sworowski, członek bractwa rycerskiego i nauczyciel historii. - Dlatego w średniowieczu rycerze potrzebowali nawet kilku giermków - mówi Sworowski.

Niektórym amatorom wydaje się, że aby stać się rycerzem, wystarczy posiadać miecz. Dlatego na polach bitewnych pojawiali się już "rycerze" w legginsach czy butach oficerskich. Czasem nawet wytwór ludzkiej wyobraźni miesza się z odtwarzaniem historycznej rzeczywistości.

- Pamiętam jak wśród rycerstwa przechadzał się wiedźmin - śmieje się Fryderyk Leciej. - To zabawne i niedorzeczne. My jak co roku i tym razem będziemy reprezentować walczącą po krzyżackiej stronie chorągiew artylerii tczewskiej. To nic, że zaskoczenia nie będzie i wszyscy polegniemy w drugim natarciu konnicy. Taki jest scenariusz. Chodzi jednak o możliwie wierne odtworzenie rzeczywistości, a nie tylko o zabawę. Dlatego setki rycerzy dbają o najmniejsze detale. Jak tłoczy się wzory na paskach, to ich wzór czerpie się z rycin, a nie z wyobraźni. Nie ma smoków, elfów czy krasnoludów. W innym wypadku całość zamieniłaby się w "jarmark", który nie ma nic wspólnego z historią.

- Zajmuję się szyciem skórzanych sakw i wiem, ile pracy to kosztuje, właśnie ze względu na dochowanie wierności średniowiecznym oryginałom - mówi Irena Jakubowska-Leciej. - W to trzeba włożyć ogrom pracy. Najpierw wzory znaleźć w książkach, a później możliwie wiernie przenieść je na skórzane elementy.

Z Wielkopolski pod Grunwald pojedzie około 200 osób. Podanie dokładnej liczby nie jest łatwe, bo mieszkańcy regionu będą należeć do wielu różnych chorągwi. Zarówno wiek, jak i status społeczny "rycerzy" jest bardzo różny. W obozie grunwaldzkim można spotkać 2-3-latków i 60-latków. Nie ma podziału na zawody. Jak podkreśla Fryderyk Leciej, przyjeżdżają wykładowcy z uniwersytetów, lekarze i pracownicy fizyczni. Pod Grunwald ściągają nie tylko Polacy. W latach ubiegłych pojawiali się m.in. Niemcy i Włosi.

Płatnerstwo to z pozoru zawód wymierający. Pola bitwy powstają wyłącznie w czasie rocznic, czasem turnieje zorganizuje któreś z bractw. Branża funkcjonuje jednak bardzo dobrze. Nie tylko ta związana bezpośrednio z robieniem zbroi, ale także skupiającej się na całej historycznej rzeczywistości (nie tylko średniowiecznej). Przykładem jest strona internetowa, na której "ludzie z branży" wymieniają się uwagami, a rzemieślnicy oferują swoje usługi. Tu można zamówić nie tylko uzbrojenie, ale także filcowe kapelusze, skórzane torby, guziki, pierścienie czy witraże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski