Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory samorządowe 2018. Kto może ogłosić sukces? W tych wyborach może być to trudne

Witold Głowacki
Witold Głowacki
Rafał Trzaskowski
Rafał Trzaskowski fot marek szawdyn/polska press
Kto te wybory wygrał, a kto przegrał? W wyborach samorządowych odpowiedzi na to pytanie może być nawet kilka. PiS będzie się bez względu na liczby chwalił ogólnopolskim wynikiem do sejmików, a Platforma będzie nam dowodzić, że o jej sile świadczą wyniki wyborów prezydenckich w dużych miastach. Ba, paradoksalnie obie partie będą miały całkiem sporo racji.

Bo jeśli chcemy mierzyć skalę sukcesu partii w wyborach samorządowych, musimy pamiętać że mocno się one różnią od tych parlamentarnych i prezydenckich. Stawek jest tu co najmniej kilka - podobnie jak miar sukcesu.

Jedną z nich jest choćby frekwencja. Tu wygląda na to, że udało się obu głównym obozom. Rekordowa - jeśli chodzi o wybory samorządowe frekwencja - zdaje się świadczyć o tym, że PiS i Platformie wciąż udaje się mobilizować wyborców. Dla obu partii to bardzo ważne - bo przecież właśnie zaczął się wyborczy maraton, który zakończą dopiero wybory prezydenckie w roku 2020. O tym, komu udało się to bardziej, dopiero się jednak dowiemy. Znakomite wyniki kandydatów Koalicji Obywatelskiej na prezydentów wielkich miast - przede wszystkim w Warszawie - słabo korelują z rezultatem opozycji w wyborach do sejmików. W sejmikach wcale nie rzuca też na kolana wynik PiS, w porównaniu z wyborami samorządowymi w roku 2014 czy parlamentarnymi z 2015 roku nie da się mówić o znaczącym rozszerzeniu stanu posiadania. Wszystko wskazuje natomiast na to, że po raz kolejny nie sprawdziły się przedwyborcze szacunki i sondaże dotyczące wyniku PSL. Ludowcy mogą mówić o ogromnym sukcesie.

Na oficjalne wyniki wyborów samorządowych musimy jeszcze trochę poczekać. Oby nie tyle, co w 2014 roku, kiedy zliczanie głosów zajęło Państwowej Komisji Wyborczej nieco ponad tydzień, co w połączeniu z serią awarii i wpadek, ogromną liczbą głosów nieważnych oraz specyficzną formą skomplikowanej „książeczki do głosowania” zastosowaną w tamtych wyborach i prawdopodobnie mocno premiująca startujące na liście numer 1 PSL sprawiło, że były one tymi najbardziej kontrowersyjnymi w historii Polski po 1989 roku.

Miejmy nadzieję, że tym razem podobne kontrowersje nas nie czekają. Ale teraz, po zamknięciu urn, dysponujemy jedynie wynikami sondażu exit poll przeprowadzanego dla trzech stacji telewizyjnych. W wypadku wyborów samorządowych to całkiem dużo, ale też dość mało. Z sondażami exit poll jest bowiem tak, że dają nam tym trafniejszy wynik, im mniej skomplikowane są dane wybory. Wyjątkowo dobrze sprawdzają się więc w trakcie wyborów prezydenckich, które mają charakter bezpośredni i sprowadzają się do wyboru jednego spośród kilku kandydatów w jednej tylko kategorii. Nieźle wychodzą również w wyborach parlamentarnych, zwłaszcza jeśli wyniki najsilniejszych partii różnią się o kilka punktów procentowych - im mniejsze te różnice, tym obiektywnie trudniej może być je sondażowniom doprecyzować. Natomiast wybory samorządowe z technicznego punktu widzenia są tymi najbardziej skomplikowanymi. Głosowaliśmy w nich aż w czterech kategoriach, z czego tylko wybór prezydentów miast, burmistrzów i wójtów miał charakter bezpośredni. Sejmików wojewódzkich jest 16 - i w każdym z nich mandaty są dzielone według dość złożonych wskazań ordynacji. Powiatów i miast na prawach powiatu mamy 380, do tego musimy dodać prawie 3,5 tysiąca gmin. W zależności od regionu poparcie dla danych partii potrafi się bardzo mocno różnić, jeśli szczegółowo porównujemy Podkarpacie z Pomorzem możemy odnieść wrażenie, że badamy dwa różne światy. Dlatego też przeprowadzanie sondaży exit poll w wyborach samorządowych to wyboista droga na skraju przepaści.

Czasem zresztą w tę przepaść można wpaść. W 2014 roku wyniki sondażu exit poll z wieczoru wyborczego różniły się aż tak bardzo od oficjalnych wyników wyborów, że politycy nie wahali się formułować oskarżeń o fałszerstwa i nadużycia. Miejmy nadzieję, że to się już nie powtórzy, ale zachowajmy elementarną ostrożność.

Sondaż exit poll powinien więc w tej chwili dawać nam przede wszystkim dość klarowne wyniki wyborów prezydentów największych miast. Dowiedzieliśmy się, komu udało się wygrać w I turze i jak będą wyglądać w nich drugie tury. Kandydaci, których czeka kolejna runda, ruszyli z kontynuacją kampanii jeszcze w trakcie wieczoru wyborczego.

Tu nie obeszło się bez niespodzianek. I to znacznych, bo przecież to głównie tej części wyborów samorządowych dotyczyły przeprowadzane w ostatnich tygodniach sondaże. Na tej podstawie możemy bardzo precyzyjnie określić przedwyborcze oczekiwania partii dotyczące kandydatów na prezydentów większych miast. Dziś widzimy, że potwierdziły się one tylko częściowo. W tej kategorii wciąż dominuje Platforma Obywatelska, miasta pozostają trudnym terenem dla Prawa i Sprawiedliwości. Wyjściowe zamiary PiS (u progu kampanii) były bardzo ambitne, partia rządząca zamierzała znacznie poszerzyć swe wpływy w wielkich miastach. Ostatecznie okazało się, że postępów w zasadzie nie ma, a tam gdzie są, można mówić raczej o przepychaniu frontu o kilkaset metrów niż o jakimkolwiek Blitzkriegu.
Ten ostatni nie udał się nawet tam, gdzie Zjednoczona Prawica wystawiła wyjątkowo dynamicznego i utalentowanego kandydata, czyli w Warszawie. Z kolei sam wynik wyborów do sejmików w ujęciu procentowym, to wciąż za mało, by mówić o realnych zwycięstwach czy porażkach. Tu też musimy cierpliwie czekać. I to nie tylko na oficjalne wyniki wyborów, ale także na efekty gorączkowych rozmów koalicyjnych, które będą się toczyć na poziomie każdego z 16 sejmików. Pamiętajmy, że w 2014 roku najlepszy ogólnopolski wynik osiągnęło Prawo i Sprawiedliwość.

Paradoks polegał jednak na tym, że i tak w 15 na 16 sejmikach wojewódzkich za sprawą różnych układów koalicyjnych (przede wszystkim z PSL) władzę wzięła Platforma, a dotąd PiS mógł się cieszyć większością jedynie w sejmiku województwa podkarpackiego. Teraz wydaje się niemal pewne, że PiS jakoś poszerzy swój stan posiadania - kluczowa pozostaje jednak odpowiedź na pytanie, o ile.

Skalę dominacji Prawa i Sprawiedliwości na krajowej scenie (samodzielna większość w parlamencie i własny prezydent) odzwierciedlałoby i potwierdzało jedynie wzięcie władzy w więcej niż połowie sejmików. To zaś wydaje się z dzisiejszej perspektywy niemal nieprawdopodobne.

POLECAMY:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wybory samorządowe 2018. Kto może ogłosić sukces? W tych wyborach może być to trudne - Portal i.pl

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski