Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypasiony wiosenny felieton

Leszek Waligóra
Ale mnie zlinczowaliście... Po prostu: lufa pod żebro, wiaderko ze smołą na łeb. Tylko tarzania w pierzu zabrakło, ale pewnie nie ze złej woli. Kaczy puch z poduszek w końcu zbyt drogi jak na oblepianie nim redaktorzyny... Bo redaktor miał napisać wypasiony wiosenny felieton. I co?

Miał być wypasiony wiosenny felieton. Po pierwsze: został wymuszony, a wymuszenie w polskim prawie karane jest pozbawieniem wolności od roku do lat 10 lat. Planuje się wprowadzenie możliwości zamiany kary na roboty przymusowe w ogródku i obejściu wymuszonego. Ale sam na siebie sidła zastawiłem, bo się z wymuszeniem zgodziłem. No i mam ja ścigać internautów za wymuszenie? Jak wszystkich posadzą, to kto mnie będzie czytał? W więzieniach internet nie jest łatwiej dostępny niż dobra luksusowe. Choćby taka klimatyzacja. Do niej jeszcze wrócę. Prezes wybaczy. Wybaczy?

Tymczasem zajmijmy się wypasem felietonu.

Po pierwsze: wypasiony. Cokolwiek to znaczy. Wypasienie felietonu i to na wiosnę, to ciężka sztuka. Po pierwsze: wypasa się z reguły na zimę, co by ten ciężki okres w fałdach tłuszczu przezimować. Wiosną wypasienie może być szkodliwe. Gorąco, a tu jeszcze się otłuszczać? I jak potem na plażę z bojlerem z przodu iść? Kaloryfer, sześciopak, ba! ośmiopak nawet. Ale beczułka? Faktycznie: lepiej się beczułkę opala, ale skwarki kapią. Istnieje metoda wyhodowania sześciopaku z balona, ale najpierw brzuszysko trzeba obłożyć siatką, a potem zająć się hodowlą. Jak już wyhodowany, to obkładanie siatką może tylko brzydko wyglądających odcisków przysporzyć.

Wiosną jednakowoż zaczyna się też wypas owiec na halach, to może i ja felieton pogonię.

Po drugie: wiosenny. Wiosenna to może być sałatka. A ja tu co mam? Nowalijki wkroić? Patrzeć czy krokusy rozkwitną? A może strategicznie rozmieścić tulipany? Mógłbym wziąć przykład z mojego ogródka, ale ładnie to mi tylko wierzby odpaliły i klony. Reszta jakaś taka rachityczna. Akebię w ogóle szlag trafił. Trawa jak na Bułgarskiej. Planuję przeszczep trawy od rodziców, bo oni mają jakąś zmutowaną odmianę. Żadne tam podlewanie! Rośnie jak głupia w każdych warunkach, nawet stado polskich piłkarzy o drewnianych nogach by jej nie uszkodziło.

I po trzecie: felieton. Andrzej Niczyperowicz, który z każdej powagi do żartu i od żartu do powagi przechodzi z taką prędkością, że nijak nie potrafię odróżnić kiedy jest taki, a kiedy nie, wytłumaczył kiedyś zasadę: felietonem jest wszystko, co nie jest czymś innym. To chyba zmierzamy w końcu do szczęśliwego zakończenia dochodzenia. Będzie wypasane tu niemal wiosenne coś, co nie jest niczym innym.

Internauci zarzucają, że ja dla jakiejś dziewoi piszę. Że żony szukam. Dziękuję internautom za zdecydowane opowiedzenie się za tym, że wybieram dziewoje nad płeć własną. Słuszny wybór, choć oczywiście wyborów innych nie potępiam. Ale... ja zwyczajnie nie mogę pisać dla konkretnej wybranki serca. Nie dlatego, żebym nie chciał. Nawet parametry żonine mógłbym podać, a ideałów na tym świecie przecież nie brak. I może jeden nawet mnie czytuje?

Ale zrozumcie: z felietonem jak z tatuażem. Machniesz sobie na ramieniu tudzież brzuchu: I love Mariola. I jak cię marynarzu Mariola zostawi, kopnie w zadek, opuści we łzach, albo zwyczajnie: nigdy nie zdobędziesz się na odwagę, żeby uczucie jej zwerbalizować - to co, całe życie z Mariolą na skórze? Ech, jeśli Mariola całe życie zostanie u boku, to marynarz szczęśliwy. A jak nie i zamiast Marioli trafi się Zuzanna? Hermenegilda? Przerób potem taki tatuaż... Co najwyżej można celować w wybrankę o takim samym imieniu. Albo o imieniu Ola.

Zostaje jeszcze trzecia ewentualność. Ale "I love Mario" na mojej skórze na pewno nie wyglądałby korzystnie. Przykro mi. Mario, wybacz. Piwo i owszem, I love.

Czyli felietonu nie można dedykować lekkomyślnie, choć by się nawet chciało. Raz: że to krępujące dla Oli, dwa - że dla Marioli. Trzy, że Mario jeszcze się obrazi. Zadedykować, ale 40 lat po ślubie to i owszem. Wybranka wtedy już może poruszać się z podparciem balkonika. A taka to daleko nie ucieknie...

Rany, królestwo za klimę! (Może choć dla komputera, bo jak ten się przepali, to trzeba koszty ponieść. A redaktora wyniosą w worku, w kolejce już młodsi czekają. Jeden podejrzanie się nawet kręci przy moim aucie, ale wycieków płynu hamulcowego póki co nie zauważyłem). Widać przecież gołym okiem, że przegrzany mózg świruje. Wiosna. Hormony. Redaktor się poci, redaktor na ulicę boi się wyjść. Znajomi i przyjaciele zarzucają, że ludzi na drodze nie zauważa. Ale to z ostrożności. Nie rozglądać się! Bo na wiosnę, jak co roku, spod ziemi strzelają do nieba kwiaty. I kobiety. A zimą to je chyba ojcowie w piwnicy, w wekach trzymają.

Czy wypasiony felieton powinien być tak dłuuuugi?

Dobra, będzie odcinek drugi. Chyba już wiem co napisać specjalnie dla internautów. Korzystając z uprzejmości redakcji i Marka Niedźwiedzkiego, chciałbym pozdrowić: eeee... nie zmieniajcie tak często nicków, bo ja już naprawdę nie wiem kto zacz...

Blog Leszka Waligóry

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski