Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z domu wyrwała ją wojna. "Nagle nad ranem usłyszeliśmy wybuch". Na jej koniec wraz z dziećmi czeka w Polsce. Poznajcie Wierę i jej historię

Katarzyna Baksalary
Katarzyna Baksalary
Rozmawiając z mieszkańcami Ukrainy, którzy dziś, po ucieczce z własnego kraju, mieszkają pośród nas często słychać, że nikt nadchodzącej wojny się nie spodziewał. I że zaczęła się ona z zaskoczenia. Jeszcze w środę 23 lutego ich życie płynęło spokojnie, normalnie. Czwartek zmienił jednak wszystko.
Rozmawiając z mieszkańcami Ukrainy, którzy dziś, po ucieczce z własnego kraju, mieszkają pośród nas często słychać, że nikt nadchodzącej wojny się nie spodziewał. I że zaczęła się ona z zaskoczenia. Jeszcze w środę 23 lutego ich życie płynęło spokojnie, normalnie. Czwartek zmienił jednak wszystko. fot. arch. prywatne
Rozmawiając z mieszkańcami Ukrainy, którzy dziś, po ucieczce z własnego kraju, mieszkają pośród nas, często słychać, że nikt nadchodzącej wojny się nie spodziewał. Zaczęła się z zaskoczenia. Jeszcze w środę 23 lutego ich życie płynęło spokojnie, normalnie. Czwartek zmienił jednak wszystko.

- Środa, wszystko jak zawsze było spokojnie, szykowaliśmy się do szkoły, do przedszkola, poszliśmy spać i nagle nad ranem, o 4.15 usłyszeliśmy wybuch, wszyscy w domu wstaliśmy. Wybiegliśmy na dwór, było słychać kolejne wybuchy, a potem następne i następne... i już wtedy było wiadomo, że to chyba wojna

- mówi Wiera, ciepła, wrażliwa i spokojna kobieta, Ukrainka, która jeszcze kilka chwil temu była mieszkanką Łucka.

Dziś wraz z trójką dzieci – nastoletnią Wiktorią i synami Wanią i Artemem - zamieszkuje w gminie Brodnica. Tu znalazła spokojną przystań i nowych przyjaciół. To jednak co wydarzyło się na Ukrainie, wciąż powraca w myślach wraz ze strachem o najbliższych, którzy zostali w ojczyźnie.

- Najpierw bombardowali wojskowe budynki i lotniska. Niedaleko od nas są miejscowości Kovel i Volodymyr, to stamtąd było słychać wybuchy. Szyby się w oknach trzęsły, a w domach bliżej zostały wręcz wybite przez te wybuchy

– opowiada kobieta o pierwszym dniu wojny, o strachu oraz niepewności.

Kiedy tylko huk pierwszych wybuchów ucichł i sytuacja się nieco uspokoiła Wiera i jej bliscy w pierwszej kolejności zaczęli dzwonić do siebie wzajemnie sprawdzając, czy wszystko jest w porządku, czy wszyscy są cali, czy nikt nie ucierpiał.

Lwów

Ukraina jest piękna. Lwów i Kamieniec Podolski zachwycały tu...

Jak się okazało, cisza po pierwszych eksplozjach nie trwała długo. Strach znów powrócił około godz. 7.00 wraz z kolejnymi wybuchami. Jak relacjonuje Wiera, wraz z mamą stwierdziły, że muszą się schronić gdzieś z dziećmi. Zabrały je do piwnicy. To właśnie tam po raz pierwszy pojawiły się informacje, że ostrzał jest w całej Ukrainie.

Piwnica domu, w którym mieszkała Wiera, a później się w niej ukrywała wraz z bliskimi, dawała choć trochę poczucia bezpieczeństwa. Razem z matką doszły jednak do wniosku, że aby przetrwać dłużej rodzinie będą im potrzebne zapasy jedzenia, że trzeba zorganizować sobie jakieś zaopatrzenie, chociażby w podstawowe produkty. Mimo strachu o siebie i dzieci postanowiły działać.

- Wkrótce z mamą zostawiłyśmy dzieci w piwnicy i same zdecydowałyśmy się wyjść na zakupy. Nie miałyśmy żadnych zapasów, bo człowiek się nie spodziewał, że będzie wojna

– wspomina Wiera.

W sklepie wraz z matką szybko brały z półek to, co najważniejsze, czyli chleb, makaron, olej i kaszę. Jeszcze podczas robienia zakupów panie zostały zaskoczone kolejnymi wybuchami i w strachu o swoje życie wracały do piwnicy, w której czekały na nie dzieci. Kilka godzin później usłyszały, że Rosja napadła na ich kraj ze strony Białorusi.

- Wszyscy na początku myśleli, że to był tylko jednorazowy atak na Ukrainę. Początkowo nie ogłoszono mobilizacji. W piątek jednak sytuacja zaczęła się zmieniać. Zostały zaatakowane kolejne domy mieszkalne, bloki. Ludzie zostali ranni. Najpierw zaatakowali Charków potem Kijów i kolejne większe miasta

– opowiada Wiera i dodaje, że po rozpoczęciu mobilizacji mieszkańcy bardzo się zaangażowali.

Rozpoczęto blokować drogi, a kobiety zajęły się przygotowywaniem „koktajli Mołotowa”. W drodze do Polski wraz z dziećmi musiała pokonać około dziesięciu blokad i rozmaitych utrudnień, które mają zatrzymać wroga. Podróż nie była łatwa. To była dla niej droga w nieznane, do obcego kraju, do obcych ludzi. Strach związany z wojną mieszkał się ze strachem związanym z ucieczką w obce jej miejsce i tym, co ją tu czeka.

Na samym początku wojny Wiera i inni mieszkańcy Ukrainy – jak przyznaje kobieta – wierzyli jeszcze, że to się szybko skończy, że będą jakieś negocjacje. Wkrótce jednak okazało się, że nie ma porozumienia pomiędzy Rosją a Ukrainą i nic nie zapowiada, aby miało zostać osiągnięte. Kolejne wiadomości płynące ze wschodu od znajomych i bliskich tylko potwierdzały, jak straszna jest wojna.

Ukraińscy uchodźcy przed granicą z Polską

Ukraina - tak wygląda wojna. Poruszające zdjęcia z oblężonyc...

Nie brakuje w słowach Wiery historii o ostrzelanych domach, mieszkaniach i pojazdach, a także o rannych kobietach i dzieciach oraz mężczyznach, którzy obecnie walczą o każdy skrawek Ukrainy. Wśród walczących jest między innymi brat Wiery. W ojczyźnie zostali także jej ojciec i matka. W miarę możliwości rodzina utrzymuje kontakt. Ten jednak może się urwać w każdej chwili przez problemy z siecią czy internetem. Do Polski natomiast przyjechał jej szwagierka wraz z dwójką dzieci. Jedno z nich ma dopiero miesiąc.

Wiera przyznaje, że początkowo bardzo śledziła wiadomości z Ukrainy, jednak za każdym razem, kiedy słyszy o Ukrainie i toczących się tam walkach pojawiają się głębokie emocje i łzy. Także jej dzieci stały się bardzo nerwowe. Reagują szczególnie na syreny, które wytrącają je z równowagi i powodują duży niepokój. Czas jednak bardzo powoli mija i w Polsce wszyscy krok po kroku odzyskują namiastkę spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Jak mówi Wiera, decyzja o wyjeździe do Polski nie była łatwa, ale jest bardzo wdzięczna Polakom za to, że przyjęli ją z rodziną oraz za całe wsparcie dla jej rodaków i kraju.

- Jestem wszystkim ogromnie wdzięczna i bardzo wam dziękuję. Za to, że gościcie nas w swoich domach, za dary, za troskę, za ciepło, które nam okazujecie na każdym kroku. Bardzo dziękuję również Małgosi za przyjęcie nas i dach nad głową dla mnie i moich dzieci

– mówi Wiera, uśmiechając się do mieszkanki gminy Brodnica, która nie tylko jest wsparciem dla kobiety podczas naszej rozmowy, ale stwierdza również wprost, że poznając Wierę, zyskała nową przyjaciółkę, z którą na pewno kontakt się nie urwie.

Pomoc dla Wiery płynie zresztą nie tylko od Małgosi i jej męża, mocno zaangażowali się również znajomi pary, którzy co rusz przynoszą rozmaite rzeczy i pytają, jak mogą jeszcze pomóc. Ciepło i wsparcie płynie z wielu stron, za co kobieta szczerze dziękuje, jednak już teraz Wiera zapowiada, że jak tylko wojna się skończy, będzie wracać do siebie, do swojego kraju. Nie wyobraża sobie pozostać tu i porzucić swój ojczyznę, ale dobroci, jaka spotkała ją i jej dzieci nie zapomni nigdy.

Ostrzał Charkowa trwa od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Dr Władysław Jacenko dokumentuje zniszczenie, którego dopuszczają się Rosjanie w Charkowie.

Zdjęcia z Charkowa pod ostrzałem. Rosyjskie wyrzutnie rakiet...

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski