Wyzwiska, szykany, zdjęcia robione ukradkiem, donosy, straszenie eksmisją, nasyłanie straży miejskiej. Tego, na co dzień doświadcza Helena, 87-letnia mieszkanka Naramowic. Sąsiadom Haliny przeszkadza, że kobieta, zwłaszcza w okresie zimowym, dokarmia wolno żyjące zwierzęta, przede wszystkim koty. Nie podobają im się budki, które 87-latka zbudowała dla zwierząt i postawiła na wspólnym podwórzu. Przeszkadza im hałas marcujących się czworonogów, a przede wszystkim zapach.
- Mówiąc szczerze, już się przyzwyczaiłam. Rano, ukradkiem, by nikt nie widział, idę nasypać karmy kotom. A i tak ktoś zawsze zrobi mi zdjęcie i wyśle ze skargą do administracji. Czuję się jak złodziej, jakbym coś nielegalnego i niedozwolonego robiła. W szufladach mam cały plik pism, które dostaję od zarządu i drugich tyle moich odpowiedzi - mówi seniorka.
Zdaniem Haliny to obowiązek każdego mieszkańca dużego miasta, by dbać o wolno żyjące zwierzęta, które pojawiają się na danej posesji. - Zawsze lubiłam zwierzęta. Skończyłam studia hodowlane. Kotki, którymi się opiekuję, nie są moje. Są miłe. Wszystkie wykastrowałam z własnych pieniędzy. Z własnej kieszeni je też dokarmiam, leczę, jeśli zachodzi taka potrzeba. Przykro mi, że spotyka się to z takim niezrozumieniem - mówi.
ZOBACZ TEŻ:
Wyzwiska, groźby
Halina to niejedyna mieszkanka Poznania, która ze względu na pomoc bezpańskim psom i kotom doświadcza przykrości.
Mieszkance jednego z bloków przy ulicy Bukowskiej administracja wspólnoty mieszkaniowej najpierw nakazała likwidację klatek dla bezpańskich kotów na podwórzu, potem nakazała, by ta zaprzestała dokarmiać zwierzęta, pod groźbą eksmisji.
- Bardzo często spotykamy się z takimi sytuacjami - przyznaje Katarzyna Marszczewska z fundacji dla zwierząt „Koci Pazur”. - Na jednym z piątkowskich osiedli karmicielka, która dba o koty bardzo dobrze, sterylizuje, regularnie dokarmia i zachowuje idealną czystość w miejscu, gdzie koty są dokarmiane, spotykała się z szykanami ze strony jednej rodziny, która dopiero się wprowadziła do bloku, przy którym koty bytują. Były kontrole ze spółdzielni, a gdy nie wykazały żadnych uchybień, zastraszano kobietę, a koty starano się przepędzać - dodaje.
Katarzyna Marszczewska podaje jeszcze jeden przykład z poznańskiej gminy. Tam karmicielka, ponad 80-letnia kobieta, była szykanowana przez innych mieszkańców bloku za to, że dokarmia koty. Leciały w jej kierunku wyzwiska, a w kierunku kotów kamienie, niektórzy nawet wylewali wrzątek z balkonu na zwierzęta.
Lepszy kot czy szczur?
- Ludzie nie zdają sobie sprawy, jaką rolę w mieście spełniają właśnie koty wolno żyjące - mówi Małgorzata Lamperska, rzeczniczka poznańskiego schroniska. - Pozbycie się kotów z danego podwórka, piwnicy to działanie krótkowzroczne. Koty są naszymi sprzymierzeńcami. Dzięki nim nie ma problemów z gryzoniami. A szczury niszczą wszystko i przenoszą choroby - mówi.
Źródło: TVN24/x-news
Podobnego zdania jest także Ireneusz Sobiak, powiatowy lekarz weterynarii. - Administracja musi sobie zadać pytanie, czy woli koty czy szczury. Szczur nie założy gniazda, gdy czuje, że w pobliżu jest kot. A kot z natury rzeczy stara się polować. Oczywiście druga strona medalu to koci zapach. Wszystko jednak można rozwiązać - dodaje.
Rozwiązaniem mogą być budki, które poznańskie schronisko instaluje w różnych częściach miasta dla bezdomnych kotów. A przede wszystkim sterylizacja zwierząt. Na nią miasto przeznacza 100 tys. zł. - W tym pomagają nam fundacje, ale także opiekunki, które z własnych środków sterylizują koty. Rocznie możemy wykonać 847 zabiegów, a kotów jest dużo więcej - mówi Lamperska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?