Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zatrucie Warty: "Nie czekam na ruch sądów. Chcę pomóc rzece"

Marta Danielewicz
Marta Danielewicz
Sebastian Staśkiewicz z Fundacji Ratuj Ryby
Sebastian Staśkiewicz z Fundacji Ratuj Ryby Łukasz Gdak
Inicjator środowego zarybiania rzeki Sebastian Staśkiewicz z Fundacji Ratuj Ryby opowiada, dlaczego trzeba zarybiać rzekę.

W środę to wędkarze, społecznicy, dzieci, miłośnicy Warty wzięli ryby w swoje ręce i zarybili rzekę. Jak Pan, jako organizator, ocenia tę akcję?

To zarybianie pokazuje przede wszystkim, że nie ma rzeczy niemożliwych. Rok po zatruciu rzeki w Warcie pływa milion zdrowych ryb. To jednak niewielki odsetek tego, co wyginęło. Wiem od zaplecza, jak wyglądało pozyskiwanie środków na zarybianie, dlatego ogromnie się cieszę, że udało nam się włączyć do akcji nie tylko Polski Związek Wędkarski, szkoły, ale też instytucje - starostwo, miasto - które na co dzień zarządzają Wartą. Rzeka ma łączyć. A wszyscy jesteśmy jej użytkownikami.

Koszt tego zarybienia to 150 tysięcy złotych. Pieniądze dał Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej i prywatne firmy i osoby. Łatwo było?
Gdybym zdradził, jak to wszystko wyglądało od wewnątrz, to by mi Pani nie uwierzyła. Wcześniej przeprowadzałem tylko akcje edukacyjne, które tłumaczyły, dlaczego zarybianie jest ważne. To środowe tak naprawdę udało nam się zorganizować w ostatnim momencie. I chyba ktoś nad nami czuwał, że to wszystko się udało.

A czy ma ono rzeczywisty wpływ na stan rzeki? Czy dzięki takim zarybieniom jesteśmy w stanie przywrócić jej stan sprzed zatrucia, do którego doszło rok temu?

Takiej akcji nie było nigdy wcześniej zorganizowanej. Ten milion, który znów w niej pływa, to oczywiście zbyt mało, by Warcie oddać to, co jej zabraliśmy. Na to potrzeba dużych nakładów finansowych i czasu. Pamiętajmy, że zdechły duże okazy ryb, a my wpuszczaliśmy raczej niewielki narybek. Mam nadzieję, że to nie będzie jednorazowe wydarzenie. Jeszcze w tym miesiącu będziemy zakładali gniazda sandaczy. Planujemy dalsze zarybienie Warty.

No właśnie. Prokuratura i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska wciąż nie osądzili winnych zatrucia rzeki.

Nie musimy jednak patrzeć na organizacje, które odpowiadają za stan rzeki, są odpowiedzialne za to, by złapać jej truciciela. Bo tak naprawdę każdy z nas ją truje. Działajmy na jej korzyść sami. Środowa akcja pokazuje, że da się. Oczywiście moglibyśmy czekać, aż truciciel zostanie skazany i czekać, aż ekosystem Warty sam się odbuduje. To trwałoby przynajmniej kilkanaście lat. Nie zdajemy sobie sprawy, jak kurczą się zasoby tego świata. Dziś w rzekach i jeziorach pływa zaledwie 10 do 30 procent tego, co mogłoby pływać. Wyginęło wiele gatunków cennych stworzeń.

ZOBACZ TAKŻE:

Zarybianie Warty w Poznaniu

Zarybianie Warty: Dzieci uczyły się ekologii nad rzeką [ZDJĘCIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski