Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Lew-Starowicz: Wakacyjny romans może mieć wymiar intelektualny

Karolina Sarniewicz
Lew-Starowicz: Ludzie wdają się w romanse z wdzięczności. Wakacyjny romans nie musi ograniczać się do seksu
Lew-Starowicz: Ludzie wdają się w romanse z wdzięczności. Wakacyjny romans nie musi ograniczać się do seksu Bartek Syta
Wakacyjny romans rzadko kiedy przekształca się w stały związek. Coraz częściej na seks podczas urlopu umawiamy się za pośrednictwem internetu - mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz, seksuolog.

Dlaczego ludzie w ogóle wikłają się w romanse?
Bo są istotami seksualnymi i po prostu odczuwają pożądanie. To główna przyczyna, choć jest ich dziesiątki. Kolejną może być potrzeba dowartościowania się czy sprawdzenia, odwet, zemsta, ciekawość albo wdzięczność.

Wdzięczność? Jak to?
Tak. Może pani mieć romans z kimś, kto panią wielbi, codziennie daje kawę, herbatę i działa bezinteresownie. U kobiet jest ponad sto motywów nawiązywania kontaktów seksualnych, więc lista jest dosyć gruba.

Czyli u mężczyzn jest ich mniej?
Tak, do dwudziestu.

Do której z wymienionych grup powodów zaliczają się romanse wakacyjne?
Do wszystkich. Choć ich specyfika jest taka, że po prostu atmosfera wakacji ułatwia tego typu kontakty. Ludzie mają wolny czas, są bardziej otwarci na nawiązywanie znajomości, odsłaniają więcej ciała, trwa nastrój pewnej beztroski i zabawy. Są tacy, którzy specjalnie jadą na wczasy z zamiarem romansu, i w tym celu urządzają sobie wycieczki do Tunezji, Egiptu czy innych krajów arabskich. Panie uwielbiają słyszeć słowo "kocham" we wszystkich możliwych językach i być adorowane przez egzotycznych mężczyzn. To je dowartościowuje. Poza tym, jeśli ich codzienne życie charakteryzuje monotonia i znudzenie, szukają przygody. Główną motywacją do romansu jest więc to, żeby coś jeszcze w życiu przeżyć. Ale romans może być też przypadkowy. Jedziemy bez oczekiwań, a tu nagle pojawia się love.

W jaki sposób aranżują romans ludzie, którzy go sobie planują? Domyślam się, że pójście na plażę lub dyskotekę i zaczepianie kogo popadnie nie jest jedyną metodą?
To chyba w dzisiejszych czasach nie jest trudne, bo forma zalotów wstępnych jest bardzo skrócona, a rytuał zawierania znajomości łatwy. Są nawet portale ułatwiające ludziom zawarcie tego typu znajomości. Poza tym na wczasach od razu widać, kto jest otwarty na romans, a kto nie, bo sam typ spojrzenia wskazuje na to, że ktoś chce być podrywany, że kogoś szuka. Wystarczy przysiąść się w kawiarni, na plaży - to jest naprawdę bardzo prosta sprawa. Nie ma już konwenansów mówiących, że kobiecie nie wypada pierwszej zabrać głosu, te czasy w zasadzie minęły. Więc jeśli jest zainteresowana, sama może podejść i spytać o coś pod byle pretekstem, zaprosić na kawę.

Są fora internetowe przeznaczone do znalezienia kogoś właśnie na wakacjach? Np. Jadę do Krynicy Morskiej, spotkajmy się przed smażalnią?
Oczywiście, że są. Przecież jeżeli ktoś jedzie na wczasy z nikim się nie umawiając, jedzie w ciemno. Niektórym to polowanie może się wtedy nie udać i jest rozczarowanie. A znaleźć kogoś za pośrednictwem internetu to taki pewniak, bo umawiam się z typem, który i psychicznie i pod względem wyglądu mi odpowiada. Bywa też, że na wczasy zagraniczne ktoś oferuje sponsoring i zgłaszają się osoby chętne do wspólnego spędzenia urlopu na jego koszt.

A czy internet nie powinien przypadkiem sprzyjać odwrotnemu zjawisku? Ludzie mogą być na tyle samowystarczalni, siedząc w internecie i fundując sobie uciechy seksualne we własnym zakresie, że nie są już wystarczająco zmotywowani, żeby angażować się w poszukiwania.
W zasadzie kiedy mówimy o romansach wczasowych, mówimy o sytuacji, kiedy internet bardzo ułatwia zawarcie znajomości i daje pole do popisu. Mówienie o internecie, który utrudnia, izoluje, i któremu towarzyszy masturbacja, to jest zupełnie inna historia.
Czy romans wakacyjny ma zawsze charakter czegoś przelotnego?
W większości przypadków tak. Rzadko przekształca się w stały związek. Ogranicza się raczej do czasu wyjazdu, a jeśli u niektórych trwa jeszcze potem, to zazwyczaj krótko, głównie ze względu na odległość. Jeżeli jedna osoba w parze jest ze Szczecina, a druga z Krakowa, związek nie ma raczej specjalnych szans na powodzenie. Oczywiście zdarza się, że romans przeradza się w małżeństwo, ale to zdecydowanie rzadka prawidłowość.

Czy w przypadku takich romansów kobiety - jak w życiu - liczą na coś więcej, a mężczyźni nie?
Można jechać na wczasy po to, żeby złowić towarzysza życia, tylko to jest taka trochę iluzoryczna droga, bo na ogół na wczasach ludzie są nastawieni na wypoczynek. Zdarza się jednak, że ktoś ma na tyle bogate układy towarzyskie, że znajomi ułatwiają mu znalezienie kogoś, mówiąc krótko, swatają: Ty jesteś, Jola, samotna, ale będzie na Mazurach towarzystwo, może kogoś poznasz. Tylko to jest już co innego. Oczywiście, można skorzystać, bo to jest odpowiednie działanie, Jola może pasować do Marka, bo to dobry, fajny człowiek i coś z tego będzie, ale trudno to nazwać romansem. To jest zwykłe zawarcie znajomości w formie swatania przez grupy towarzyskie.

A jeżeli romans wakacyjny wiąże się ze zdradą stałego partnera, czy zdradzający ma mniejsze poczucie winy?
Na ogół istnieje tendencja, choć z nielicznymi wyjątkami, że ludzie chcą się uwalniać od poczucia winy, obciążając drugą osobę. Robią tak zazwyczaj osoby mające bardzo surowe systemy normatywne. Ktoś tłumaczy, że doszło do romansu, bo drugi go zaniedbywał albo zbyt często odmawiał seksu: to przez niego uległ na wczasach, bo wcześniej czegoś nie otrzymał lub był czymś rozczarowany. Poza tym jeżeli ludzie, z którymi wyjechaliśmy, romansują, tłumaczymy się ich przykładem - skoro oni zdradzali, to dlaczego my mielibyśmy być lojalni? Robią to inni, żyje się tylko raz - prosta filozofia.

Ale to tylko usprawiedliwienie, czy też motywacja? Czy zdarzają się romanse wywołane presją: wszyscy zdradzają, więc no dobrze, ja też?
Może być tak, że ktoś mówi mężczyźnie: No co ty, stary, nie bądź taki cnotek, co z ciebie za mężczyzna. I wtedy rzeczywiście może go zachęcić do romansu nieplanowanego albo wręcz niechcianego. Tego typu zagrania faktycznie istnieją. Zdarzają się też romanse pod wpływem alkoholu, narkotyków, kiedy nawet nie wiadomo, kto, z kim i dlaczego.

Czy zanotował Pan przypadki tolerancji osoby zdradzanej? Ja ci pozwalam, są wakacje, jedź i się zabaw?
Oczywiście. Są ludzie, którzy specjalnie jadą na wczasy osobno z takim cichym przyzwoleniem, że sobie poszaleją z kimś innym.

Ich relacja jest Pana zdaniem zdrowa i normalna?
Oni przede wszystkim nie nazywają tego zdradą, bo to jest w zasadzie przyzwolenie na trochę zabawy. Przecież są pary, które nawiązują kontakty z innymi parami i wymieniają się partnerami. To istnieje i po prostu się zdarza. Natomiast trzeba pamiętać, że każdy romans wiąże się z ryzykiem zachorowania na choroby przenoszone drogą płciową, a każdy partner, zanim zdradzi, niech wyobrazi sobie najpierw, co by czuł na miejscu osoby zdradzanej.

Skoro w wakacje dajemy sobie więcej luzu, czy możemy wdać się w romans z kimś, kto w codziennym, sztywnym życiu w ogóle by się nam nie spodobał? Możemy chcieć zaszaleć też w kwestii zmiany preferencji?
Na ogół podczas romansów wczasowych nie wybiera się kochanków, którzy będą dyskutować o filozofii. No, chyba że kobieta ma partnera idiotę, a sama ma większe ambicje intelektualne i chciałaby porozmawiać z inteligentnym mężczyzną - wtedy tak. No, ale mówmy o standardach. Standardy są takie, że się chce poszaleć, bo czasu jest mało. Z kimś, kto lubi się bawić, potańczyć albo gdzieś pojechać.

Czy w takiej sytuacji dałoby się uogólnić, jakich mężczyzn na wakacjach szukają kobiety, a jakich kobiet mężczyźni?
O nie, błagam, niczego nie będziemy uogólniać. Nie szukajmy okrągłego zdania, które załatwi nam rzeczywistość, bo to tak jakby ktoś powiedział z perspektywy kosmosu, że ziemia jest cała niebieska. A ona nie jest niebieska - jest bardzo skomplikowana: góry, morza i inne rzeczy. Tak samo w damsko-męskich relacjach - to jest bardzo złożona rzeczywistość. Lepiej nie ryzykować uogólnienia, bo czytelnicy będą zdegustowani. Ci, co przeżywają romanse wczasowe, naprawdę nie chcą wchodzić do jednego worka. Poza tym niektórzy woleliby się odnaleźć w wyższej klasie romansu. Nie zadowoli ich banał, że romans na wczasach to zawsze szukanie kogoś do tańca i może właśnie spodoba im się koncepcja, którą podałem wcześniej: stały partner jest idiotą, więc kobieta znajdzie takiego, z którym będzie rozmawiać o Heglu. To będzie romans intelektualny i nie tylko o seks będzie w nim chodzić, mimo że tło będzie to samo: piasek, woda, luźna atmosfera i gorące lato.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zbigniew Lew-Starowicz: Wakacyjny romans może mieć wymiar intelektualny - Portal i.pl

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski