Zdrowie: Po skierowanie na rtg. do rodzinnego

Pacjenci, którzy telefonują do redakcji, sygnalizują, iż nie mogą nadążyć za zmianami przepisów: - Rodzinny miał być opoką i przewodnikiem pacjenta, który gubi się w skomplikowanym systemie opieki zdrowotnej, ale tak nie jest - narzekał niedawno Stanisław Majchrzak, emerytowany nauczyciel z Poznania, który zgłosił się do swojej przychodni z bólem klatki piersiowej. Tam usłyszał, że po skierowanie na radiologiczne badanie musi iść do specjalisty.

Dr med. Szczepan Cofta, naczelny lekarz Szpitala Przemienienia Pańskiego, pulmonolog rozumie frustrację poznaniaka. Sam apeluje o taką zmianę warunków wystawiania skierowań, aby pacjent przychodzący do specjalisty miał już ze sobą rentgen. O tym mówi też dr med. Kazimierz Janicki, alergolog i laryngolog, szef NZOZ Euromed: - Pacjent przychodzący z astmą atopową powinien mieć zdjęcie płuc, a go nie ma, bo rodzinny mu nie wystawił skierowania, chociaż taki jest przepis.
Lekarz rodzinny do tego się nie pali, ponieważ obciąża to budżet poradni. Nic dziwnego, że w tej sytuacji radzi choremu, aby udał się do szpitalnego oddziału ratunkowego lub do specjalisty. Dr Bożena Janicka, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie przyznała niedawno, że często sami lekarze dowiadują się przypadkowo o obowiązujących zmianach i zasadach wzajemnej współpracy, więc jak sobie ma z tym poradzić pacjent?

Od początku tego roku lekarza rodzinnego pozbawiono prawa do kierowania pacjenta na tzw. kosztochłonne badania - rezonans magnetyczny i tomografię komputerową. Wyjątkiem są tylko badania endoskopowe przewodu pokarmowego, jeżeli wymaga tego prowadzone leczenie. W pozostałych przypadkach decyzja należy do specjalisty. Rentgen, który traci popularność na rzecz nowocześniejszych technik diagnostycznych, nadal okazuje się przydatny w rozpoznawaniu niektórych chorób.

Lekarz specjalista nie może odsyłać swojego pacjenta po skierowanie do lekarza rodzinnego, a czasami tak się zdarza. Z kolei lekarz rodzinny nie powinien odpychać od siebie badań. Jeżeli tak jest, to nie są winni medycy, lecz przepisy, które ich do tego zmuszają.