Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielona Góra zyskuje na przyłączeniu gmin, a co wygra Poznań?

Karolina Koziolek, Paulina Jęczmionka
W związku z procesem połączenia, wybory prezydenta, rady miasta i rady nowej, powstałej w dawnej gminie dzielnicy odbyły się w Zielonej Górze dopiero wczoraj. W kampanii niektórzy kontrkandydaci prezydenta straszyli, że po wyborach nowa rada może cofnąć dane mieszkańcom obietnice
W związku z procesem połączenia, wybory prezydenta, rady miasta i rady nowej, powstałej w dawnej gminie dzielnicy odbyły się w Zielonej Górze dopiero wczoraj. W kampanii niektórzy kontrkandydaci prezydenta straszyli, że po wyborach nowa rada może cofnąć dane mieszkańcom obietnice Mariusz Kapala/Polska Press
Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania chciałby przyłączyć do miasta sąsiadujące z nim gminy. Sprawdziliśmy, jak żyje się w Zielonej Górze, która to zrobiła i w styczniu 2015 r. stała się większa niż stolica Wielkopolski.

Zobacz komentarz: Poznań to nie Zielona Góra

Prezydent Poznania zapowiedział, że chciałby przyłączyć do miasta chociaż jedną sąsiednią gminę, a najlepiej, docelowo - wszystkie z powiatu. Jako przykład - choć nie do końca odpowiadający poznańskim realiom - podał Zieloną Górę, która wraz z początkiem roku stała się większa niż Poznań. Do miasta przyłączono 17 miejscowości z okalającej go gminy. To precedens w skali kraju. Zielona Góra liczy dziś nie 111 tys., a ponad 130 tys. mieszkańców. Jej powierzchnia zwiększyła się blisko pięciokrotnie - z 58 km kw. do 278,8 km kw.

Miasto się dusi

Pierwszy raz o połączeniu głośno zrobiło się w Zielonej Górze w 2001 r. Na skutek protestów społecznych rozmowy utknęły w martwym punkcie. Kolejny raz temat pojawił się cztery lata później. Po wstępnych konsultacjach i tym razem niewiele więcej się wydarzyło. W 2012 r. Janusz Kubicki, obecny prezydent zdecydował o powrocie do tej idei. - Problem był palący. Miasto dusiło się w swoich granicach - mówi Janusz Kubicki, który swoje stanowisko po raz pierwszy zaprezentował na Uniwersytecie Zielonogórskim w październiku 2012 r.

Odbyła się wówczas pierwsza publiczna debata na warunkami przyłączenia. - Ograniczona powierzchnia stała się barierą w rozwoju miasta. Zielona Góra pilnie potrzebowała miejsca dla inwestorów oraz pod budownictwo mieszkaniowe - tłumaczy prof. Czesław Osękowski, który stanął na czele zespołu ds. połączenia.

Wynikająca z połączenia większa liczba mieszkańców i poszerzone terytorium, miały również pomóc w wykorzystaniu środków unijnych. Na tym etapie pojawiały się różne koncepcje. Jedna z nich zakładała przyłączenie jedynie dziesięciu miejscowości okalających gminę. Pozostałe siedem, nie graniczących bezpośrednio z miastem, miało stworzyć osobny samorząd. Pomysł jednak upadł. Ostatecznie postanowiono o wchłonięciu całej gminy. Dewizą i hasłem przewodnim procesu integracji pozostało założenie, że na połączeniu ma nikt nie stracić.

Okres burzy i naporu

Determinacja prezydenta wywołała w mieście i gminie burzę. Mieszkańcy i samorządowcy gminy byli na "nie". Zawiązało się stowarzyszenie, którego reprezentanci jeździli za prezydentem ze spotkania na spotkanie głośno manifestując oburzenie pomysłem. - Wiele razy nas obrażano, nazywano oszustami. Jako naukowiec byłem na to zupełnie nieprzygotowany - wspomina prof. Czesław Osękowski.

Argumenty przeciwników dotyczyły przede wszystkim opłat: z tytułu podatków, komunikacji miejskiej, a także zachowania sołectw, Ochotniczych Straży Pożarnych, wiejskich stowarzyszeń i kultywowanych przez nich tradycji, a także dopłat dla rolników.

- Miejscowości w gminie są bardzo zróżnicowane pod względem mieszkańców. Ci, którzy żyli na wsi z dziada pradziada, bali się o utratę tożsamości - mówi Mariusz Zalewski, wójt dawnej gminy Zielona Góra, dziś pracownik Urzędu Miasta, czuwający nad procesem integracji.

Mieszkańcy gminy podchodzili do koncepcji połączenia bardzo emocjonalnie. Pojawiały się argumenty "nie bo nie". - Liczby przemawiały za połączeniem, ale argumenty dotyczące możliwości stanowienia o własnej tożsamości są nie bez znaczenia, także uważam je za bardzo ważne - mówi wójt.

Zalewski dodaje, że ludzie obawiali się tego, że ich miejscowości staną się peryferiami, o których miasto szybko zapomni i nie będzie o nie dbać.

Kontrakt Zielonogórski

Burzliwe dyskusje doprowadziły do serii ustaleń. Wszystkie spisano w Kontrakcie Zielonogórskim, a następnie przypieczętowano uchwałami Rady Miasta. Założenia kontraktu:

1) Wyrównanie podatków i wybór tej kwoty, gdzie podatek do tej pory był niższy, w gminie lub mieście.
2) Opłaty komunikacyjne - mieszkańcy dawnej gminy zyskali niższe "miejskie" ceny biletów.
3) Pracownicy likwidowanego Urzędu Gminy i jednostek miejskich zachowają pracę.
4) Żadna szkoła w gminie nie zostanie zlikwidowana.
5) Bez zmian miały funkcjonować sołectwa i rady sołeckie.
6) Miasto zobowiązało się zachować jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej, dotować lokalne kluby i stowarzyszenia.
7) Dodatkowo postanowiono o utworzeniu dzielnicy Nowe Miasto, która miała objąć dawną gminę. Kompetencją rady dzielnicy (składającej się z 15 radnych, jak wcześniej rada gminy) było opiniowanie wszelkich inwestycji, zmian w studium zagospodarowania przestrzennego, z prawem weta.
8) Rada Miasta zdecydowała też, że 100 mln zł tzw. bonusu ministerialnego, za zgodne połączenie, zostanie przeznaczone na inwestycje w dawnej gminie.

Na tym etapie trzeba było wyjaśnić, co z nazwami ulic. Np. ul. Kwiatowa powtarzała się w kilku miejscowościach. Z zamówionej przez urząd ekspertyzy prawnej wynikało, że powtarzająca się nazwa ulicy może pozostać, ale dla odróżnienia do nowego adresu "Zielona Góra" dołączona zostanie nazwa przyłączonej miejscowości. Z dostawcą wody czy odbiorem śmieci nie było większych problemów, ponieważ miasto i gmina od lat prowadziły w tym zakresie wspólną politykę i korzystały z usług tych samych podmiotów.

Miasto dodatkowo stworzyło swoisty fundusz przedakcesyjny. Zarówno w 2013 r. i w 2014 r. przeznaczyło na inwestycje w gminie po 3 mln zł, za które m.in. wyremontowano chodniki i remizę. Ostatecznie wiosną 2014 r. przeprowadzono w gminie referendum, które dało połączeniu zielone światło.

Cięcia etatów w powiecie?

1 stycznia 2015 r. mieszkańcy Zielonej Góry - miasta i dawnej gminy - obudzili się w nowej, połączonej rzeczywistości. W życie weszła większość zapowiadanych zmian i obietnic. Nie oznacza to jednak, że wszystko jest już ostatecznie rozwiązane.

Mieszkańcy nowej dzielnicy (dawnej gminy) odetchnęli z ulgą, że pozostawiono im budynek dawnego urzędu gminy przy ul. Dąbrowskiego. Stał się filią urzędu miasta z biurem podawczym, w którym można składać wnioski i odbierać decyzje. Dla ich wygody nadal mieści się tu też dawny posterunek straży gminnej, choć formalnie wcielono ją do miejskiej. Podobnie połączono też np. dwa ośrodki pomocy społecznej. Ale tu mieszkańcy dawnej gminy muszą załatwiać swoje sprawy w innym miejscu.

- W pomocy społecznej sporo się dla nich zmieniło - mówi Wioleta Haręźlak, zastępca prezydenta Zielonej Góry. - Wcześniej gmina nie dowoziła niepełnosprawnych do szkół, pracy, na uczelnię. Dziś mają to zapewnione na koszt miasta. Dowozimy też ich do dziennych ośrodków wsparcia. I zapewniamy opiekę seniorom. Trzeba jednak przyznać, że nie mamy tylu miejsc np. w domach dziennego pobytu, by pomóc seniorom z całej dawnej gminy. Liczymy na współpracę. Jeden dom już powstaje dzięki współpracy z organizacją pozarządową.

Wiceprezydent wskazuje też na pewne braki w oświacie. O ile bowiem sieć szkół i przedszkoli jest optymalna, o tyle w nowej dzielnicy do tej pory nie było publicznych żłobków. - Ale i skala urodzeń była inna - mówi Wioleta Haręźlak. - W gminie było ich 200 rocznie, a w mieście ok. 1300. Poza tym, przyznajemy dotację na pobyt dziecka w niepublicznym żłobku. Teraz obejmuje też ona nową dzielnicę. Powstały tam już trzy niepubliczne żłobki i jestem pewna, że będą kolejne.

Dodatkowo, z powodu sporej liczby sześciolatków idących do pierwszej klasy w mieście powstaje nowa szkoła. Zastępca prezydenta przyznaje jednak, że kiedy ten wyż przejdzie do gimnazjów, "łagodnie mówiąc, trzeba będzie przejrzeć listę szkół".

Mimo wielu plusów (np. znacznego obniżenia podatku), minusy połączenia odczuwają rolnicy. Prezydent przekonuje jednak, że straty są nieporównywalnie niższe w stosunku do tego, co może dać rolnikom miasto. - Straciliśmy np. unijną dopłatę dla gminy w wysokości ok. 5 mln rocznie czy dopłaty na rozwój mikrogospodarstw - mówi Janusz Kubicki. - Ale miasto na same Zintegrowane Inwestycje Terytorialne dostaje z Unii 300 mln zł. A z pieniędzy na mikrogospodarstwa skorzystało wcześniej tylko czterech rolników.

O stratach mówi również starosta powiatu zielonogórskiego, który zmniejszył się o ok. 20 proc. mieszkańców. - Połączenie oznacza dla nas przede wszystkim utratę pieniędzy - ok. 9 proc. rocznych dochodów, czyli ok. 5,5 mln zł - przyznaje Edyta Dwojak, skarbnik powiatu. - Gmina Zielona Góra była najbogatszą w powiecie, doinwestowaną i zurbanizowaną. Większość dróg powiatowych była już wyremontowana.

Starostwu odeszła też jednak część pracy. Wszystkie sprawy administracyjne, którymi zajmowało się dla gminy, przejęło miasto. A wraz z nimi sześcioro pracowników. Zabrało też np. 48 km dróg powiatowych. - Nie wykluczamy cięć etatów w starostwie, ale nie planujemy zwolnień - mówi Dariusz Wróblewski, starosta, który objął stanowisko tuż przed połączeniem - w grudniu 2014 r. - W niektórych przypadkach, gdy np. ktoś będzie odchodził na emeryturę, nie będziemy powoływać jego następcy, w rachubę wchodzi też przenoszenie pracowników pomiędzy wydziałami i zmiany zakresu obowiązków. W ciągu dwóch lat powinniśmy osiągnąć odpowiedni stan zatrudnienia.

Przez te dwa lata powiat będzie w okresie przejściowym. Resort finansów pozwolił, by jeszcze przez ten czas płynął do niego dochód z podatku PIT z dawnej gminy. A miasto dodatkowo przejęło dwa muzea, drogę i most w jednej z gmin oraz finansowanie Powiatowego Urzędu Pracy. Nowy, pomniejszony budżet powiatu mógłby tego nie udźwignąć.

Wybory dopiero w marcu

W związku z przeprowadzanymi zmianami, wybory prezydenta, rady miasta i rady dzielnicy Nowe Miasto w powiększonej Zielonej Górze odbyły się dopiero wczoraj.

Urzędujący od 2006 r. prezydent Janusz Kubicki miał pięciu kontrkandydatów, w tym m.in. byłego posła Ligi Polskich Rodzin Krzysztofa Bosaka. A także jednego z czołowych przedstawicieli ruchu przeciwko łączeniu gminy z miastem Rafała Nieżurbidę z PSL. Przed wyborami nieco złagodził jednak swoje stanowisko. - Nie krytykowałem zjednoczenia jako takiego, ale politykę miejską w tym zakresie - mówi Rafał Nieżurbida. - Prezydent grał na emocjach mieszkańców gminy, straszył, że bez połączenia nie będzie dokończonej kanalizacji. Jego zapewnienie, że spełnienie obietnic gwarantuje przyjęcie ich w postaci uchwał, też niewiele znaczy, bo każda następna rada miasta może je zmienić.

Kandydat PSL deklaruje jednak, że w przypadku swojej ewentualnej wygranej, nie będzie cofał połączenia. Podkreśla, że mieszkańcy byłej gminy długo walczyli o zagwarantowanie im dogodnych warunków po wejściu do miasta, więc teraz muszą zostać spełnione. Z kolei Janusz Kubicki zapewnia, że po wyborach - jeśli wygra - nie cofnie żadnej obietnicy.

Udał nam się majstersztyk w skali kraju. Sądzę, że to, co zrobiliśmy, jest nie do powtórzenia

Z prof. Czesławem Osękowskim, szefem zespołu ds. połączenia miasta i gminy Zielona Góra, rozmawia Karolina Koziołek.

Zielonej Górze, jako pierwszemu miastu w Polsce, udało się przyłączyć do miasta ościenną gminę. Uważa Pan, że jest to do powtórzenia w innych miastach w Polsce?

Szczerze? Wydaje mi się, że nie. Nie sądzę też, by w Poznaniu to się udało. I mówię to jaka osoba, która była wewnętrz, w oku cyklonu. Nawet jeśli w podpoznańskich gminach referendum wyszłoby na "tak" dla połączenia, to i tak radni poszczególnych miejscowości musieliby przegłosować połączenie uchwałą. Moim zdaniem to nie do przeforsowania. Wątpię, by radni np. Komornik zgodziliby się na taki stan rzeczy. U nas walczyliśmy do ostatnich godzin przed głosowaniem. To była tytaniczna praca, dziesiątki spotkań, rozmów. Po drodze zdarza się wiele okazji do zniechęcenia, chce się dać za wygraną. My zrobiliśmy majstersztyk w skali kraju.

W Zielonej Górze idea połączenia pierwszy raz pojawiła się ponad 10 lat temu. Wcześniej władzom to się nie udało. Dlaczego teraz tak?

Mieliśmy dobrą koncepcję, która zakładała konkretne korzyści dla przyłączanych miejscowości. W krótkiej perspektywie chodziło o ceny biletów, podatków. W dłuższej perspektywie konkretne pieniądze na inwestycje. Wcześniej urzędnicy myśleli, że usiądą i przyłączą gminę.

Czym różniło się wasze podejście?

Przede wszystkim chcieliśmy upublicznić ideę i zasady połączenia. Zaczęliśmy wydawać tygodnik "Łącznik Zielonogórski". Trafiał do każdego domu. Po miesiącu od powołania zespołu wszyscy żyli tą ideą. Oprócz wydawania tygodnika zorganizowaliśmy po cztery zebrania w każdej z 17 przyłączanych miejscowości. Oprócz tego osobno spotykaliśmy się z nauczycielami, strażakami, organizacjami pozarządowymi, sportowymi. Dodatkowo dwukrotnie odwiedziliśmy wszystkich mieszkańców, po kolei, dom po domu dotarliśmy do każdego mieszkańca przekazując projekt Kontraktu Zielonogórskiego. W części domów, ja czy prezydent, byliśmy osobiście. Połączenie udało się dzięki desperacji prezydenta. Studenci socjologii dwukrotnie przeprowadzili badania sondażowe. Działaliśmy tak, jak prowadzi się nowoczesną kampanię. Nikt nie może zarzucić nam, że cokolwiek staraliśmy się przeprowadzić w zaciszu gabinetów.

Co było w tym procesie najtrudniejsze?

Największa trudność była w ludziach, nie w przepisach. Najtrudniejsze było osiągnięcie pozytywnego wyniku referendum. Opór wynikał z ogólnej niechęci do zmian. Mieszkańcy uważali, że na połączeniu stracą. Mieli swoje przyzwyczajenia, których nie chcieli zmieniać oraz niedowierzanie, że prezydent spełni złożone obietnice. Rzeczywiście największe obawy mieliśmy odnośnie rolników. Nastąpiła zmiana statusu miejscowości z wiejskiego na wiejski. W związku z tym nie było wiadomo, czy będą mogli ubiegać się o dotacje unijne. Potem wyjaśniło się, że część dotacji dostaje się niezależnie od tego. A te dotacje, których rolnicy nie będą mogli dostawać zastąpią inne. Wyjaśnienie tych kwestii zajęło dużo czasu i nerwów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski