Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmiana czasu na zimowy, jesienna deprecha i domowy Gandhi

Agnieszka Goździejewska
Pewnego dnia Nasz Syn odkrył, że może dosięgnąć ręką do głowy. I wyciąga dłoń i przypomina wtedy Gandhiego, bez okularów i wąsów
Pewnego dnia Nasz Syn odkrył, że może dosięgnąć ręką do głowy. I wyciąga dłoń i przypomina wtedy Gandhiego, bez okularów i wąsów sxc.hu/zdjęcie ilustracyjne
Kto wymyślił zmianę czasu? Wiecie? Ja też nie. Ale jedno jest pewne: nie miał dzieci.

Blog Młodej Mamy - czytaj i oglądaj więcej na facebooku

Żaden normalny rodzic nie postanowi ot tak sobie „od jutra o czwartej będzie piąta”, bo mu się cały plan dnia roz… sypie w drobny mak! I po co mu te cztery miesiące walki o to, by dzień był dniem, a noc nocą? Po co mu te cztery miesiące ustalania, że teraz jedzenie, potem zabawa, dziecięce spanie i trochę odpoczynku dla niego samego? Przez tę całą zmianę czasu cały misterny plan poszedł… tam, gdzie poszedł.

I spróbuj wytłumaczyć dzieciakowi, żeby nie płakał, bo tato później wraca z pracy, więc kąpiel i układanie do spania też będzie później. Nie. Młody Człowiek ma już ustalony plan dnia i jeśli o 19:00 (obecnej 18:00) nie będzie kąpany, to zacznie płakać, a potem zacznie się wydzierać.

W końcu to ty zaczyniesz się zastanawiać, czy sąsiedzi nie naślą na ciebie policji za znęcanie się nad dzieckiem. A to nie twoja wina. To nie ty wymyśliłeś tej rewolucji, co rozdrażnia małe dzieci.

I jeszcze te obietnice, że „pośpimy dłużej”. Co za brednie! Teraz zamiast trzech mam w nocy pięć pobudek: bo jest „więcej czasu” przed północą i jaśniej nad ranem.

Dlatego zmianie czasu mówię stanowcze NIE!

Od kilku dni towarzyszy mi leitmotiv pod tytułem „jesienna deprecha”. Choć to pewnie hormony, które w końcu wracają do swego naturalnego cyklu. Budzę się rano i nic mi się nie chcę. Szykując obiad rozlewam i rozsypuję co się da. Wychodząc z wózkiem zabieram na półgodzinny spacer worek ze śmieciami. I szlag mnie trafia, i jestem załamana.

Wygląda na to, że mój nastrój udzielił się i Naszemu Synowi. Chcąc wyrazić niezadowolenie, nauczył się nowej miny. Teraz, gdy coś mu się nie podoba, demonstruje tę mieszaninę złości i pogardy.

A wygląda to tak, jakby jego cała malutka twarz chciała znaleźć się jak najbliżej zmarszczonego nosa. Ściągnięte brwi i ściśnięte do granic możliwości usta. Do tego ten dźwięk: coś pomiędzy wkurzonym jeżem a przysysającą się do linoleum rurą od odkurzacza.

Wchodzą też w niego i inne emocje. Pewnego dnia Nasz Syn odkrył, że może dosięgnąć ręką do głowy. I wyciąga dłoń i przypomina wtedy Gandhiego, bez okularów i wąsów. Mały łysy zatroskany człowiek skrobie się po głowie. Ja się uśmiecham, a on staje się wtedy moim domowym mędrcem. I wprowadza równowagę. I daje spokój. Jak dobrze, że jest…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski