Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel: Adrian Gomólski - Argentyna była lekcją życia

Tomasz Sikorski
Adrian Gomólski (z lewej) rozpakowuje sprzęt po przyjeździe do Argentyny
Adrian Gomólski (z lewej) rozpakowuje sprzęt po przyjeździe do Argentyny MAGOSIRACING.COM
Z Adrianem Gomólskim, żużlowcem Ostrovii, czwartym zawodnikiem indywidualnych mistrzostw Argentyny, rozmawia Tomasz Sikorski

Jak ze zdrowiem? Pytam nie bez powodu, bo Pański wypadek w jednym z wyścigów przedostatniego turnieju o indywidualne mistrzostwo Argentyny, który można było zobaczyć w internecie, wyglądał bardzo groźnie.
Adrian Gomólski:Czuję się już nieźle, choć cały czas jestem mocno poobijany. Pierwsze dwa dni po upadku nie bardzo mogłem się ruszać i przeleżałem je w łóżku. Z każdym kolejnym dniem było już jednak coraz lepiej i dzięki temu zgodnie z planem wróciłem do Polski.

Był Pan w argentyńskim szpitalu?
Adrian Gomólski:Tak, ale na szczęście nie zostałem tam na dłużej. Nasza służba zdrowia pozostawia wiele do życzenia, ale proszę mi wierzyć, że tam jest jeszcze gorzej.

Pozostałe wrażenia z Argentyny są równie nieciekawe?
Adrian Gomólski:Nie, ale tych, którzy twierdzili, że byłem tam na dwumiesięcznych wakacjach i przez większość czasu leżałem na plaży do góry brzuchem, chciałbym serdecznie pozdrowić. Oczywiście w cudzysłowie, bo tak przyjemnie to tam nie było. Pobyt w Ameryce Południowej wiązał się z dużym stresem. Co chwilę byliśmy czymś zaskakiwani i niemal cały czas mieliśmy pod górkę. W efekcie straciłem tam sporo nerwów i pieniędzy, bo organizacja całego wyjazdu pozostawiała wiele do życzenia.

Z tych wypowiedzi można wywnioskować, że żałuje Pan swojej decyzji o wyjeździe do Argentyny...
Adrian Gomólski:Aż tak to nie. Dzięki temu, że tam wyjechałem, sporo się nauczyłem. I nie chodzi mi w tym przypadku tylko o sprawy czysto sportowe. Pobyt w Argentynie, to była dla mnie dobra lekcja życia.

Przy okazji miał Pan też szansę na medal mistrzostw Argentyny. Niestety, z powodu kontuzji nie wziął Pan udziału w ostatnim turnieju i ostatecznie zajął czwarte miejsce, tracąc zaledwie punkt do brązowego medalisty. Pozostał żal z tego powodu?
Adrian Gomólski:Cóż, tak wyszło. Ze względów zdrowotnych musiałem sobie odpuścić ostatnie zawody. Gdyby nie to, miałbym duże szanse na trzecie, a może nawet na drugie miejsce. Prawda jest też jednak taka, że wcześniej zawaliłem dwa turnieje. Nie mogłem w nich dopasować swojego sprzętu do nawierzchni i straciłem sporo punktów. Inna sprawa, że zasady, według których rozgrywano tam imprezy żużlowe, były dość dziwne i w dwóch przypadkach bardzo dla mnie krzywdzące.

Może Pan to wyjaśnić?
Adrian Gomólski:W dwóch turniejach, po rundzie zasadniczej miałem tyle samo punktów co Matej Kus i powinienem jechać w wielkim finale. Tak się jednak nie stało, ponieważ Czech miał niższy numer startowy i to jemu przypadł w udziale start w biegu o podium. Na nic się zdały moje tłumaczenia, że jestem wyżej notowany w klasyfikacji generalnej imprezy.

Jeszcze coś Pana zaskoczyło?
Adrian Gomólski:Podobne przykłady mógłbym mnożyć. Dziwne było choćby to, że nie przerywano wyścigu po tym, jak zawodnik upadał na tor. Co się wówczas działo? Wybiegali wirażowi z chorągiewkami i nakazywali, by pozostali żużlowcy... jechali wolniej. Coś na wzór Formuły 1. W jednym z wyścigów finałowych tuż przed startem nie zapalono też zielonego światła. To zresztą zdarzało się częściej. Sam podjazd pod taśmę też wyglądał dziwacznie, bo stawaliśmy piętnaście metrów przed linią, po czym podprowadzający dawał sygnał, na który podjeżdżaliśmy bliżej, a po chwili już się ścigaliśmy.

Jednym słowem czarny sport w Argentynie różni się od tego w Europie?
Adrian Gomólski:I to mocno. Tamtejszy żużel i federacja to w zasadzie jeden człowiek, który ma sporo pieniędzy i robi na tym sporcie niezły biznes. To on wymyśla przepisy, jest też sędzią na zawodach i o wszystkim decyduje. To sprawia, że zarówno ja, jak i moi koledzy, czyli Rafał Fleger i Andriej Kobrin o wszystko musieliśmy się prosić. Także o pieniądze za starty, które jeśli dostawaliśmy, to wyglądało to tak, jakby ktoś dawał je nam z łaski.

Pan miał również przygodę, choć nie wiem czy w tym przypadku to właściwe słowo, z argentyńskimi kibicami.
Adrian Gomólski:Na jednych zawodach dwudziestu gości rzuciło się na mnie ze śrubokrętami w rękach. Bili mnie i kopali, więc było trochę stresu. Można powiedzieć, że na własnej skórze przekonałem się, co to znaczy południowo-amerykański temperament. To, co się zresztą działo podczas mojego pobytu w Argentynie, trudno nawet opisać słowami. Trzeba tam było po prostu być i to zobaczyć.

Rozumiem więc, że w najbliższym czasie nie wybiera się Pan do Argentyny?
Adrian Gomólski:No nie wiem. Zostawiłem tam ramę i silnik i jeśli nie wrócą do mnie lub nie dostanę za nie pieniędzy, to chyba wsiądę w samolot i sam je odbiorę. Nie jestem żużlowcem z topu i nie stać mnie na sponsorowanie argentyńskiego speedwaya. Dla mnie, to są spore pieniądze i nie mogę sobie pozwolić na ich stratę. W przypadku gdyby były problemy z ich odzyskaniem, będę pisał do światowej i polskiej federacji.

Na koniec zapytam o miłe wspomnienia?
Adrian Gomólski:Zobaczyłem trochę świata, choć zbyt wiele wolnego czasu nie miałem. Kilka razy, razem z kolegami, byliśmy na plaży i kąpaliśmy się w oceanie. Korzystaliśmy też z zaproszeń od wielu przyjaznych nam osób. Poznaliśmy ich naprawdę sporo. Niestety, byli też i tacy, którzy zachowywali się wobec nas nie fair. To sprawiło, że pod koniec wyjazdu odliczałem już dni do powrotu do Polski.

Rozmawiał Tomasz Sikorski

Wyniki mistrzostw Argentyny
1. Emiliano Sanchez - 223 punktów
2. Norbert Magosi - 212 punktów
3. Lisandro Husman - 172 punktów
4. Adrian Gomólski - 171 punktów
5. Nicolas Covatti - 169 punktów

CZYTAJ TEŻ:
Żużel w Głosie Wielkopolskim
II liga kadłubowa, ale na pewno nie nudna
Poznań: Będzie stadion żużlowy. Projekt już w Urzędzie Miasta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski