Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

1,5 tysiąca urzędów pocztowych do likwidacji?

Paulina Jęczmionka
W Wielkopolsce działa 428 agencji pocztowych, a 399 placówek własnych Poczty Polskiej.
W Wielkopolsce działa 428 agencji pocztowych, a 399 placówek własnych Poczty Polskiej. Archiwum
Minister Boni przygotował rozporządzenie, w którym zakłada, że Poczta Polska może mieć o ok. 1,5 tys. placówek mniej. Poczta planowanych zmian komentować nie chce. Ale resort potwierdza: część placówek zostanie zlikwidowana, inne staną się np. agencjami prowadzonymi przez prywatnych przedsiębiorców, a tysiące osób stracą pracę. Protestują związkowcy, interweniują posłowie, boją się klienci.

Nie 8240, a 6762 placówek pocztowych, z czego w miastach jedna ma przypadać średnio na sześć tysięcy mieszkańców, a na wsiach - na 85 km kwadratowych - takie założenia znalazły się w projekcie nowego rozporządzenia Ministra Administracji i Cyfryzacji w sprawie usług Poczty Polskiej. Projekcie już poprawionym, bo kilka miesięcy wcześniej resort zakładał, że urzędów pocztowych miałoby być jeszcze mniej.

- Po protestach w 2011 roku, gdy chciano zlikwidować ok. 700 urzędów, rząd pokazowo ograniczył swoje zapędy. Teraz wracają ze zdwojoną siłą - mówi Zenon Borowski, szef "Solidarności" Pracowników PP w Kaliszu, pracujący na poczcie 40 lat. - Wtedy zaczęły się przekształcenia urzędów w agencje. Teraz likwidowane będą i urzędy, i agencje. Z tego co wiem, w drugiej połowie roku z Wielkopolski zniknie ich co najmniej kilka. To zamykanie dostępu do usług powszechnych.

Jak wskazuje Borowski, już teraz w małych miejscowościach zamyka się agencje. A te, które są, nie zawsze spełniają oczekiwania. Bo, jak twierdzi Borowski, punkt pocztowy jest dla agenta tylko dodatkową działalnością, więc dbać o klienta za bardzo nie musi. Zdaniem związkowców, nowe rozporządzenie ma z jednej strony doprowadzić do zmniejszenia sieci pocztowej, a z drugiej, do zwiększenia liczby agencji wśród placówek, które zostaną. W Wielkopolsce takie punkty obsługi już przeważają. Na 827 placówek jest ich 428.

- W całym kraju nastąpiła centralizacja urzędów pocztowych z gmin do powiatów- mówi Witold Paluszak, szef "S" pocztowców w Poznaniu. - W Wielkopolsce w ostatnich miesiącach urzędy zniknęły np. w Kiszkowie, Niechanowie, Kłecku. Zostały punkty obsługi, które nie mają wszystkich usług.

Dodatkowo, jak wskazuje Paluszak, listonosz np. z Kiszkowa musi jechać po przesyłki ponad 20 km do siedziby poczty w Gnieźnie, by potem wrócić z nimi i obsłużyć mieszkańców.

- Rząd znów chce ograniczyć dostęp do usług powszechnych - uważa Krystyna Łybacka, posłanka SLD, która złożyła w tej sprawie interpelację do ministra Boniego. - Żaden prywatny doręczyciel ich nie zapewni, bo tu liczy się głównie zysk. Takie usługi muszą być domeną instytucji zaufania publicznego.

Na pocztową, prowadzoną przez prywatny podmiot agencję narzeka też część mieszkańców podpoznańskiego Biedruska, gdzie urząd zlikwidowano już w 2011 roku. Nikt się nie przejął tym, że miejscowość ma prawie 2 tysiące mieszkańców, a najbliższy oddział poczty znajduje się w Suchym Lesie, czyli 13 kilometrów dalej. Biedrusko przez kilka miesięcy było bez poczty. Szukano chętnych na prowadzenie agencji. W końcu pojawiła się w jednym ze sklepów. Z naszych informacji wynika, że pierwszy prowadzący zrezygnował, bo interes się nie opłacał.
- Co z tego, że agencja działa od rana do wieczora, skoro nie dość, że jest tam tylko jedna osoba do obsługi, to jeszcze np. nie można wypłacić pieniędzy z konta? - pyta Danuta Wilk, która w 2011 r. zebrała pod protestem przeciwko likwidacji poczty ponad 800 podpisów. - Biedrusko się rozrasta, powstają nowe osiedla, napływa młoda krew. A Poczcie Polskiej nie opłaca się prowadzić tu urzędu?

Przedstawiciele spółki deklarują, że "placówki pocztowe to jedna z jej największych wartości". O ewentualnych likwidacjach urzędów i agencji mówić nie chcą. Na nasze liczne pytania na ten temat odpowiadają wymijająco. - Jest za wcześnie, by dyskutować nad ewentualnymi zmianami przepisów, bo prace nad nowym rozporządzeniem trwają - tłumaczy Grzegorz Warchoł z biura prasowego Poczty Polskiej. - O wszelkich zmianach dotyczących sieci będzie decydował rachunek ekonomiczny i wymogi prawa.

I dodaje, że tam gdzie jest największe zapotrzebowanie na usługi pocztowe (np. w dużych miastach), Poczta zwiększa liczbę placówek. - W tym roku otworzyliśmy także pierwsze modelowe placówki - oferujące szeroki zakres usług, bez szyb, w których klienci przez całą dobę mogą samodzielnie realizować wiele usług, m.in. nadać lub odebrać przesyłkę - wskazuje Warchoł. Do końca roku takich miejsc ma powstać ok. 50.

Ale ile urzędów, filii i agencji ma przy tym zostać zlikwidowanych? Na to odpowiedzi na razie nie ma. Artur Koziołek, rzecznik ministerstwa administracji potwierdza jednak, że sieć będzie restrukturyzowana, a część placówek zostanie zlikwidowana.

- Utrzymywanie nierentownych placówek jest dla Poczty Polskiej, przedsiębiorstwa działającego jak każdy inny operatora pocztowy na zasadach rynkowych, dużym obciążeniem finansowym. Obecnie z ogólnej liczby 8243 placówek pocztowych aż 3014 jest nierentownych - wylicza Artur Koziołek. I wskazuje, że koszty utrzymania sieci, a także koszty zatrudnienia przekładają się na ceny usług. Dlatego resort postanowił "umożliwić Poczcie likwidację pewnej liczby placówek", znosząc obowiązek utrzymania minimalnej ich liczby - 8240.

Rozporządzenie, które takie przepisy wprowadzi, jest na końcowym etapie uzgodnień pomiędzy resortami. Równolegle w Poczcie Polskiej cały czas trwa redukcja zatrudnienia (patrz: ramka). W tym roku zakłada się obcięcie blisko 5 tys. etatów.

Redukcja zatrudnienia trwa
Pracownicy Poczty Polskiej w 2011 r. protestowali przeciwko zwolnieniom grupowym. Zakładano wtedy, że ok. 120 wielkopolskich urzędów i filii zostanie przekształconych w agencje. W Poznaniu planowano 19 takich zmian. Poczta obliczyła, że pracę straci w Wielkopolsce ok. 500 osób. W całym kraju do końca 2012 r. zwolnionych miało zostać 8 tys. osób, czyli 10 proc. załogi.

Po protestach od planów w znacznym stopniu odstąpiono. Ale zatrudnienie jest systematycznie zmniejszane. W tym roku spółka po raz drugi realizuje program dobrowolnych odejść. Dotychczas skorzystało z niego 2280 osób. Na 2013 r. zakłada się redukcję o 4933,37 etatów.

- Cztery lata temu w rejonie kaliskim pracowników było ok. 1100. Teraz jest poniżej 800 - mówi Zenon Borowski z "Solidarności". - Dają nam cząstkowe etaty, a rozszerzają, gdy trzeba pracować nadgodziny. Pensja podstawowa jest na poziomie 1600 zł brutto. Tymczasem minister zdjął z zarządu spółki ustawę kominową i jego członkowie zarabiają nawet po 70 tys. zł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski