Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura o wypłaty w Urzędzie Miasta Poznania. Księgowe mają dość: Nie szanuje się nas, ani naszej pracy

Emilia Ratajczak
Emilia Ratajczak
Kadrowe mają dość i mówią wprost: zarabiają zdecydowanie za mało.
Kadrowe mają dość i mówią wprost: zarabiają zdecydowanie za mało. stevepb/pixabay
Kadrowe, które pracują w szkołach i przedszkolach mają dość. Od dawna czują się niedoceniane – zarabiają mało, obowiązków mają aż nadto, a odpowiedzialności jeszcze więcej. Wdzięczności nie uświadczą. Jacek Jaśkowiak odpowiada: - Chciałbym, żeby zarabiały więcej.

Spis treści

Monika i Marlena (imiona zmienione) pracują w księgowości publicznych placówek oświatowych. Zajmują się finansami w szkołach czy przedszkolach. Są pracowniczkami samorządu terytorialnego i podlegają pod Urząd Miasta Poznania.

- Prowadzimy całą księgowość w prawie wszystkich publicznych placówkach oświatowych w Poznaniu. To są stanowiska jednoosobowe. Nie możemy chorować, nie możemy iść na urlop, bo nikt tego za nas nie zrobi

– mówi Marlena.

W pracy nie czują się szanowane i doceniane. Ciąży na nich ogromna odpowiedzialność, w końcu zajmują się finansami, a każdy błąd może kosztować je naprawdę wiele. Mimo to programy na których pracują nie są intuicyjne i przez ich nagromadzenie – o błąd nietrudno.

Realia pracy księgowej

- Pracujemy w dwóch programach, a w trzecim musimy robić sprawozdania. Program do księgowania mamy online. Kiedyś miałyśmy go zainstalowanego na dysku na komputerze, ale w związku z tym, że zdarzały się sytuacje, że księgowe wyprowadzały pieniądze, miasto chciało mieć nad tym jakąś kontrolę i urzędnicy stwierdzili, że zrobią taki scentralizowany program i musimy się do niego logować podobnie jak do banku. Tylko, że on nie chodzi, miasto ma za słabe serwery

– opowiada Marlena.

Księgowe współpracują z czterema wydziałami – każdy wymaga czegoś innego, każdy ma osobny program.

- Jak się zbliżają sprawozdania, to ten program przestaje chodzić i my w pracy czasami nie robimy nic. Idziemy do domu, logujemy się u siebie na komputerze i do późnych godzin wieczornych robimy sprawozdania. Czy ktoś patrzy z tych ludzi, kiedy my pracujemy, żeby te ich wymogi były spełnione?

- pyta Monika.

- Jak wszystkie księgowe pracują, to ten program nie chodzi – wiesza się, wyrzuca nas. Miasto stwierdziło, że jakoś trzeba z tego wybrnąć i zrobili tak, że jak dwie minuty nie pracujemy to nas wyrzuca i na nowo trzeba się logować

– dodaje Marlena.

Przez to nie ma czasu na analizy. Kobiety są oburzone i zmęczone. Mówią, że ich praca powinna wyglądać zupełnie inaczej.

- Powinnam przyjść do pracy, księgować, kliknąć i raport powinien się szybko wygenerować

– tłumaczy Marlena.

Cztery programy i dwa komputery

W pracy kobiety muszą zmagać się z wieloma problemami – brakiem szacunku, dziesiątkami dokumentów, wieloma różnymi programami czy dwoma komputerami. Jeden z nich przez większość miesiąca leży w szafie. Po co aż dwa?

- Przepisujemy ręcznie z jednego komputera do drugiego, który leży cały miesiąc w szafie i tylko raz wklepujemy tam sprawozdanie

– przekazuje w rozmowie z nami Monika.

- Miasto kupiło każdej placówce komputery po sześć tysięcy złotych. Podczas zakupu otrzymaliśmy pismo z miasta, że mogą one być wykorzystane tylko do celów sprawozdawczości. To nie jest tak, że ja ze swojego programu księgowego zaciągnę to co mam tam wprowadzić. Tylko tu księguję, tu robię sprawozdanie, po czym przepisuje ręcznie do następnego programu. Jak mamy się nie mylić?

- pyta Marlena.

„Pracujemy za miskę ryżu”

Mnogość programów i brak kompatybilności to i tak nie największy problem moich rozmówczyń. Obie mówią otwarcie: zarabiają zdecydowanie za mało.

- Mamy pracować za miskę ryżu, czujemy się jak wyrobnicy. Żaden dyrektor placówki się o nasz nie zatroszczy, nie będzie się wychylał, bo narazi się na nieprzyjemności. Mamy dość

– mówi Marlena.

Szala goryczy przelała się, gdy kobiety dowiedziały się o braku przyznania im dodatku na koniec roku. W poprzednim go dostały – tym razem nie.

- We wszystkich wydziałach Urzędu Miasta Poznania na koniec roku Prezydent dał dyrektorom pieniądze do podziału w ramach dodatku specjalnego. Zawsze zasada była taka, że pracownicy administracji i obsługi placówek podległych miastu również taki dodatek dostawali. W tym roku my nie dostaliśmy ani grosza, a niektórzy z Urzędu Miasta otrzymali nawet po trzy tysiące złotych

– opowiada.

- Płacowe i kadrowe zarabiają aktualnie prawie najniższą krajową, czyli tyle ile pani sprzątająca. Nie ujmując oczywiście ich pracy, ale jaka jest nasza odpowiedzialność, a jaka ich?

- pyta.

Kobiety twierdzą, że dostają podwyżki tylko wtedy, gdy zostanie podniesiona najniższa krajowa, a urząd każe dawać wszystkim po równo. Czasami zatem sprzątaczka musi dostać więcej, żeby mieć wyrównanie do najniższej, co sprawia, że kwoty wynagrodzeń prawie się wyrównują. Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Urzędem Miasta.

Czytaj dalej: Awantura o wypłaty w Urzędzie Miasta Poznania. Księgowe mają dość. Miasto obiecuje podwyżki do maja

W międzyczasie, przy okazji spotkania, zapytaliśmy o zdanie prezydenta, Jacka Jaśkowiaka.

- Chciałbym by te płace były wyższe. Często są to bardzo ciężko pracujący ludzie, ale mamy taką sytuację w układzie finansów publicznych, że wszystkie podejmowane działania bardzo obniżyły nam przychody, ale będziemy starali się na to reagować i to sprawdzę

– mówi.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Obserwuj nas także na Google News

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski