Pasażerka opowiada, że była świadkiem lżenia i bicia kobiety. - Nikt nie zareagował - mówi
- Jechałam autobusem linii nr 58. Wsiadłam na Żeglarskiej i od razu stałam się świadkiem kłótni między parą, która podróżowała z dwojgiem malutkich dzieci - czytelniczka opowiada, że mężczyzna okładał kobietę po głowie rękoma, wulgarnie ją wyzywał. - Gdy zareagowałam, zelżył także mnie. Nikt inny nie zwrócił mu uwagi, żaden z pasażerów się nie odezwał, choć świadków zajścia było wielu.
Zobacz też: Awantura w autobusie MPK nr 5
Pasażerka opowiada, że poprosiła o pomoc kierowcę autobusu. Prosiła, by zawiadomił policję i nie wypuszczał pasażerów na pętli.
- Odmówił. Sama wezwałam policję - mówi poznanianka. - Patrol przyjechał, ale para z dziećmi zdążyła przesiąść się do tramwaju - mówi.
- Odebraliśmy takie zgłoszenie - mówi Maciej Święcichow-ski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. - Patrolowi nie udało się go potwierdzić. Pary, której ono dotyczyło, już nie było. Może sytuacja byłaby inna, gdyby powiadomiono nas wcześniej - zastanawia się.
- Przeraża mnie znieczulica, bierność ludzi w takich sytuacjach. Mam świadomość, że złożenie zawiadomienia leżało po stronie bitej kobiety, ale może zdobyłaby się na odwagę, gdyby wiedziała, że nie jest sama - mówi poznanianka.
- Gdy w autobusie jest awantura czy ktoś jest bity, kierowca powinien powiadomić o tym nadzór ruchu, który przekazałby informację policji - tłumaczy Iwona Gajdzińska z MPK w Poznaniu. Dodaje, że takiego zgłoszenia z autobusu linii nr 58 nie było. O szczegółach jednak nie chce mówić, zwracając uwagę, że przebieg zajścia znany jest tylko z opowieści jednej osoby.
- Zabezpieczyliśmy monitoring, sprawdzimy to - obiecuje.
- Osoby, które są świadkami przemocy, powinny zawiadomić policję - przekonuje Joanna Kęcińska z Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu.
Policjanci wspólnie z pracownikami socjalnymi od kilku lat prowadzą projekt "Dziecko pod parasolem prawa". Jeżdżą do domów, w których odbywają się interwencje policyjne albo jest podejrzenie przemocy.
- Od początku roku do końca czerwca, po sygnałach o uzależnieniu rodziców, stosowaniu przemocy, zaniedbywaniu dzieci, takie patrole wyjeżdżały 144 razy - mówi J. Kęcińska. Przyznaje, że we wcześniejszych latach sygnałów o przemocy było więcej. - Nawet jeśli miałoby się okazać, że płacz za ścianą jest wynikiem choroby, a nie bicia, lepiej to sprawdzić - zaznacza. Przypomina, że poza telefonem pod 997 można pisać na adres: [email protected]. a
Skomentuj:
Awantura w autobusie - Bił kobietę, nikt nie zareagował
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?