Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bestie udomowione [RECENZJA FILMU JURASSIC WORLD]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
"Jurassic World", czyli niezbyt świeży owoc nostalgii za kinem z dzieciństwa. W kinach od piątku, 12 czerwca
"Jurassic World", czyli niezbyt świeży owoc nostalgii za kinem z dzieciństwa. W kinach od piątku, 12 czerwca Materiały prasowe
Bohaterów "Jurassic World" straszą dinozaury. Niestety, tylko ich.

Niezbyt pamiętam „Park Jurajski” Stevena Spielberga. Bardziej niż sam film, który dziś zalicza się do klasyki Kina Nowej Przygody, pamiętam za to frustrację siebie samego, wówczas sześciolatka, spowodowaną tym, że rodzice nie chcieli mnie na ekranowy hit o wskrzeszonych dinozaurach zabrać. Argument, że zbyt dużo tam krwi jak na ówczesny mój wiek, działał tylko jak płachta na byka. Dwie dekady później, na powszechnej fali nostalgii, saga o parku pełnym niebezpiecznych gigantów wraca w postaci „Jurassic World”. I choć film Colina Trevorrowa ogląda się całkiem nieźle, to strach przed drapieżnikami odczuwają chyba tylko jego bohaterowie.

Pod względem fabuły jest raczej solidnie, choć bez najmniejszych zaskoczeń. Tym razem to nie grupa naukowców, a dwóch braci odwiedza park rozrywki Jurassic World na jednej z wysp obok Kostaryki. Już robiąc z ich przyjazdu punkt wyjścia dla całej historii, nieco rozwodniono jej potencjał. Starszy Zach (Nick Robinson) to typowe nieśmiałe ciacho z amerykańskiego liceum, które co rusz rozgląda się za atrakcyjnymi dziewczętami. Pod swą opiekę dostaje młodszego Graya (Ty Simpkins), zakochanego w dinozaurach uczniaka. Ich ciotka (Bryce Dallas Howard), skupiona na planach biznesowych parku, nie chce poświęcać im czasu i znaczniej bardziej pasjonuje ją kolejny wynalazek Dr. Henry'ego Wu – genetycznie modyfikowany indominus rex.

Nowy dinozaur ma być jeszcze większy i jeszcze bardziej drapieżny niż wszystkie stworzenia, które chodziły dotąd po Jurassic World. Podobna filozofia, zdaje się, przyświecała twórcom filmu, którzy chcieli nastraszyć widza możliwie najbardziej efektownymi stworami. Szkoda tylko, że w parze z technologicznym zaawansowaniem nie idzie żadna innowacyjna narracja. Po ucieczce ze schronu, indominus pożera pracowników, zagraża turystom, a nawet gdy już zaatakuje i zdaje się oddalać, wiadomo, że po chwili uderzy z jeszcze większą siłą.

Brak w „Jurassic World” przełamania scenariuszowych klisz czy choćby jednego zdania w dialogach, które po wyjściu z kina zapadnie w pamięć. Nawet główny męski protagonista Owen Grady (Chris Patt), który mężnie stawia czoła zabijającemu dla kaprysu indominusowi, nie jest tu postacią szczególnie wyrazistą. Film Trevorrowa to przewidywalne, choć – nie da się ukryć – nieźle zrealizowane widowisko, które z przyjemnością za rok obejrzymy, sadowiąc się wygodnie na domowej kanapie, w którejś z komercyjnych stacji tv. Niestety, bez cienia strachu.

Jurassic World
USA 2015
reż. Colin Trevorrow
wyk. Christ Patt, Bryce Dallas Howard

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski