Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były prokurator napadł na bank. W sądzie zapewnia, że więcej nic złego nie zrobi

Łukasz Cieśla
Jarosław D. po dobrowolnym odejściu z prokuratury pracował m.in. dla biznesmena Mariusza Świtalskiego, potem był asesorem komorniczym. Do napadu na bank skłoniły go kłopoty finansowe
Jarosław D. po dobrowolnym odejściu z prokuratury pracował m.in. dla biznesmena Mariusza Świtalskiego, potem był asesorem komorniczym. Do napadu na bank skłoniły go kłopoty finansowe Grzegorz Dembiński
3,5 roku więzienia domaga się prokurator dla Jarosława D., byłego... prokuratora, który w ubiegłym roku napadł na bank. Obrona domaga się zawieszenia tej kary i wskazuje, że są okoliczności łagodzące.

Wyrok w tej niecodziennej sprawie zapadnie w przyszły czwartek. Niecodziennej, bo trudno wskazać inną, w której były prokurator został przyłapany na próbie obrabowania banku.

W listopadzie 2014 roku Jarosław D. wszedł do PKO BP przy ul. Naramowickiej w Poznaniu. Z maską z filmu "Krzyk" na twarzy, z atrapą pistoletu. Groził, domagał się pieniędzy. Miał podwójnego pecha. W tym banku nie było pieniędzy - była to placówka bezgotówkowa. A podczas ucieczki został zatrzymany przez przechodniów.

Jarosław D. trafił do aresztu. Ale podczas czwartkowej rozprawy odpowiadał już z "wolnej stopy", bo sąd kilka tygodni temu uchylił areszt.

Dzisiaj w sądzie swoje mowy końcowe wygłosił prokurator oraz obrońcy Jarosława D. Prokurator Michał Jaworski domagał się 3,5 roku więzienia dla eksprokuratora. Wskazał, że przyznanie się Jarosława D. do winy nie może być okolicznością łagodzącą. Bo w tej sprawie wszystko jest jasne. Śledczy wskazał też m.in, że D. posługiwał się przedmiotem przypominającym broń. Groził pokrzywdzonym. Prokurator zażądał też, by oskarżony zapłacił pokrzywdzonym po 5 tys. zł nawiązki.

Z kolei dwaj obrońcy Jarosława D. chcą zawieszenie kary więzienia. Padły słowa o nagonce prasowej na D., o przeproszeniu przez niego pokrzywdzonych, chęci pojednania się z nimi. - Czy jest potrzeba, żeby umieszczać oskarżonego w więzieniu i w ten sposób go wychowywać? - pytał adw. Wiesław Michalski, obrońca Jarosława D. - Pobyt w areszcie, negatywne opinie wśród sąsiadów spełniły już wymiar represji za czyn, który popełnił. Istnieją przesłanki nadzwyczajnego złagodzenia kary.

Obrońcy zarzucili też prokuraturze, że nie dotrzymała warunków umowy. Bo obie strony w grudniu 2014 roku miały ustalić, że D. dobrowolnie podda się karze i zostanie skazany na karę więzienia w zawieszeniu. Ostatecznie prokuratura nie zgodziła się na takie rozwiązanie sprawy. Niewykluczone, że obawiała się reakcji opinii publicznej.

Dzisiaj w sądzie głos zabrał również Jarosław D. W ostatnim słowie przed wydaniem wyroku przeprosił wszystkich pokrzywdzonych oraz pracowników wymiaru sprawiedliwości za wstyd, który im przyniósł.

- Stało się tak, że z człowieka broniącego prawa, osoby wykształconej, prokuratora, stałem się bandytą. Pracowałem w prokuraturze w okresie, gdy to prokurator decydował o areszcie. Decydowałem o pozbawieniu ludzi wolności. Teraz sam trafiłem na "drugą stronę". Przez 3 miesiące spędzone w areszcie myślałem o tym, by współosadzeni nie dowiedzieli się o mojej przeszłości. Wiem jak tam jest i proszę sąd o danie mi szansy. Ja już w życiu nic złego nie zrobię - zapewniał łamiącym się głosem i ze łzami w oczach Jarosław D.

Podczas rozprawy, przed mowami końcowymi, sąd ustalał jeszcze pochodzenie atrapy broni, którą posługiwał się sprawca w trakcie napadu. Przesłuchano byłą szwagierkę Jarosława D. Bo pojawiło się przypuszczenie, że D. posługiwał się zabawkowym pistolet należącym do jej dzieci. Była szwagierka nie potrafiła powiedzieć, czy "broń", którą pokazano jej w sądzie, należała do jej synów. Potwierdziła jednak, że jej dzieci bywały w domu byłego szwagra i zostawiały tam swoje zabawki.

Zeznawali też biegli. M.in. pani psychiatra, która domagała się, by prasa opuściła salę rozpraw, bo "ma złe doświadczenia z jednym z dziennikarzy". Ostatecznie sąd wyłączył jawność tylko na okres składania zeznań przez biegłych, które dotyczyły głównie stanu zdrowia oskarżonego.

Sąd ogłosi wyrok za tydzień. Motywem działania Jarosława D. były kłopoty finansowe. W przeszłości, po odejściu z prokuratury, pracował dla Mariusza Świtalskiego. Potem krótko był asesorem komorniczym. Z obu miejsc musiał odejść wskutek zastrzeżeń wobec jego uczciwości. W ostatnich latach miał poważne kłopoty finansowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski