Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co sądzi Owsiak o zamachu na siebie (w książce)? [WYWIAD]

Marcin Kostaszuk
Był zamach na Jurka Owsiaka, ale... w intrydze kryminału poznańskiego autora
Był zamach na Jurka Owsiaka, ale... w intrydze kryminału poznańskiego autora Fot. Romuald Królak
Z Jurkiem Owsiakiem o literackim zamachu na jego życie rozmawia Marcin Kostaszuk

PRZECZYTAJ TAKŻE:
Zamach na Jurka Owsiaka (w książce poznaniaka)

Byłeś kiedykolwiek bohaterem intrygi kryminalnej?
Tak, ale w warunkach podwórkowych, gdy bawiliśmy się w policjantów i złodziei. Ale w prawdziwym życiu nie byłem nigdy bohaterem takiej intrygi.

Zatem zapewne chętnie przeczytasz o sobie w powieści "Mocne uderzenie" Ryszarda Ćwirleja.
Pewnie że tak. Być bohaterem w ogóle jest fajnie - nawet w kawale, a co dopiero w powieści. Dziękuję zatem autorowi i milicjantom. Jeśli mnie ocalili…

Lubisz powieści kryminalne?
To nie jest mój gatunek książkowy - bardzo lubię thrillery Kinga, kiedyś czytałem też Agathę Christie - podobała mi się jej elegancja w rozwiązywaniu problemów. Pamiętam też całą serię polskich kryminałów z kluczykiem. Pisał je między innymi Polak pod angielskim nazwiskiem… Jak on się nazywał?

Joe Alex czyli Maciej Słomczyński.
Tak. Jego krótkie opowieści były też drukowane w "Przekroju" i to było nieprawdopodobnie fajne. Uwielbiałem też "Kobry". Mieliśmy w nich piękny portret życia w Anglii - w każdym brytyjskim domu był głównie johnnie walker i coca-cola. Mój znajomy miał jaguara z napisem "Police" i mundur brytyjskiego policjanta, które w komplecie wynajmował właśnie twórcom "Kobry"

Cofnijmy się do czasu akcji książki "Mocne uderzenie", czyli do 1988 roku. Stałeś się wtedy - według autora książki - celem operacji Służby Bezpieczeństwa a mord na festiwalu w Jarocinie miał wywołać rozruchy w kraju. Nieprawdopodobne?
Mało tego, że wtedy byłem w Jarocinie, to jeszcze trafiłem ostatnio w jednej z publikacji na prześmieszną notatkę SB na swój temat. Opisywała ona Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników językiem urzędowym i poważnym, co zawsze wypadało bardzo groteskowo. Powodem była akcja "Uwolnić słonia", podczas której zrobiliśmy na rynku w Jarocinie wariacki happening, krzycząc do ludzi z przyczepy traktora abstrakcyjne hasła. Nie było w tym wielkiej polityki, nie byliśmy jak Pomarańczowa Alternatywa, ale esbecy zauważyli naszą akcję. Nie wiedzieli zupełnie jak ją skomentować w swych raportach.

W kryminale twoje Towarzystwo jest uważane za zalążek rewolty…
…a w życiu doprowadziło mnie do momentu, w którym ja i moi przyjaciele tworzymy fundację. Czyli jakieś koło zamachowe to jednak było. Wtedy chcieliśmy tylko przekazać: śmiejmy się, bez względu na to co nas otacza i się nam nie podoba, twórzmy świat bardziej kolorowy. Szukaliśmy sposobu, by mrugnąć okiem do ludzi, rozruszać ich. Czuło się schyłek realnego socjalizmu, ale przecież on ciągle był, funkcjonował. Przyjechałem wtedy do Jarocina "maluchem" i wydawało mi się, że jest to już naprawdę wysoka poprzeczka życiowa, jakiej udało mi się dosięgnąć. Bo stać mnie było na używanego fiata 126p.

Zastanawiam się, czy nie jesteś bardziej prawdopodobnym obiektem zamachu dla autorów, którzy chcieliby pisać kryminał we współczesnych realiach. Ludzi, którzy ci dziś źle życzą, jest więcej niż w 1988 roku.
Trzymając się żartobliwego tonu - im dalej, tym pogrzeb huczniejszy. Pamiętam, jak pani Stefania Grodzieńska w wielu 97 lat była u nas na finale i wokół zgromadził się wielki tłum. Poprosiła mnie wtedy, żeby ją z tego miejsca wyprowadzić, by uniknąć zaduszenia. I zaraz dodała: "Ale jaka to byłaby śmierć!".
A co do naszych czasów: ludzie teraz częściej szukają "złego" niepotrzebnie, bardziej niż kiedyś, gdy wszystko było czarne i białe, a każdy był jednoznacznie zły lub dobry. Dziś podejrzliwość i spiskowa teoria dziejów ogarnęły rozmiary narodowego złego snu: każdego podejrzewa się o najgorszą wolę i zamiary. Nie wydaje mi się strasznym zginąć na barykadach, oddać życie dla idei - czuję się patriotą, byłbym do tego zdolny. Ale zło, które jest w ludziach, w tym słownym szczuciu, oblewaniu inwektywami, dyskredytowaniu - to przekroczyło wszelkie dopuszczalne normy. Złe słowo rani dziś człowieka bardziej, niż 30 lat temu cios w szczękę.

Rozmawiał Marcin Kostaszuk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski