Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek zmarł zgodnie z procedurami? Nie otrzymał pomocy

Krzysztof Sobkowski
Człowiek zmarł zgodnie z procedurami? Nie otrzymał pomocy
Człowiek zmarł zgodnie z procedurami? Nie otrzymał pomocy Jarosław Pruss / zdjęcie ilustracyjne
Dlaczego karetka z odległego o 15 km Sierakowa jechała prawie pół godziny? Postępowanie wyjaśniające wszczął już wojewoda wielkopolski.

To było najbardziej dramatyczne 30 minut w życiu rodziny Gorajskich z Międzychodu. Czy 59-letni Eugeniusz Gorajski mógłby żyć, gdyby na czas dotarła do niego pomoc? Rodzina zmarłego ma żal o to, że pan Eugeniusz nie dostał szansy na walkę o własne życie. Choć brzmi to może absurdalnie, to zmarły nie otrzymał pomocy, bo wszędzie, gdzie rodzina się o nią zwróciła... zadziałano zgodnie z procedurami.

To był środowy poranek 7 września. Godzina 7.50. Pan Eugeniusz wszedł do łazienki w swoim mieszkaniu przy ul. Szpitalnej w Międzychodzie. Zasłabł. Przewrócił się. Stracił przytomność. Przestraszona rodzina wezwała pogotowie ratunkowe. Karetka z miejsca swojego stacjonowania w Wie-lowsi pod Międzychodem (około 1 km) nie zdążyła dojechać w ciągu kilkunastu minut. Mężczyzna tracił oddech, więc żona z córką same rozpoczęły masaż serca. Na niewiele się to zdało. Cenne minuty upływały, a pomocy ciągle nie było. Po 10 minutach żona wybiegła do Szpitala Powiatowego i tam na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym błagała o pomoc. Szpital jest w końcu po drugiej stronie ulicy. Na próżno. Powiedziano jej, że musi czekać na karetkę. Wróciła więc do domu. Po blisko pół godzinie od wezwania do mieszkania przy ul. Szpitalnej dotarła w końcu karetka... z Sierakowa. Międzychodzka była ponoć w tym czasie w Nowym Tomyślu. Niestety, było już za późno...

Dlaczego śp. pan Eugeniusz Gorajski nie otrzymał pomocy?

- W poniedziałek, 12 września wszczęliśmy postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Zostały między innymi zabezpieczone nagrania rozmów oraz odczyty GPS karetek - mówi Tomasz Stube, rzecznik wojewody wielkopolskiego, który to odpowiada za organizację ratownictwa medycznego w województwie.

Nie szukamy winnych. Chcemy wywołać refleksję u ludzi, którzy o tym decydowali

Służby wojewody będą wyjaśniały, dlaczego do państwa Gorajskich nie wysłano karetki z Międzychodu, a z Sierakowa i dlaczego karetka jechała 15 kilometrów pół godziny? Wynik postępowania będzie znany pod koniec miesiąca.

Sytuację braku reakcji pracowników SOR tłumaczy natomiast Maciej Bak, dyrektor Szpitala Powiatowego w Międzychodzie:

- To przykre zdarzenie. Niestety, od kilku lat to nie szpital obsługuje ratownictwo medyczne w naszym rejonie. Zgodnie z przepisami, jeśli pacjent nie znajduje się na SOR, to nie możemy mu udzielić pomocy. W takich wypadkach może to zrobić tylko lekarz rodzinny lub właśnie pogotowie ratunkowe - wyjaśnia.

Dramaturgii sprawie dodaje fakt, że pan Eugeniusz od blisko 20 lat leczył się kardiologicznie. Kilka dni przed śmiercią gorzej się czuł. W poniedziałek, 5 września udał się jeszcze do swojego lekarza rodzinnego w Międzychodzie. Z relacji rodziny zmarłego wynika, że ten miał wykonać badanie EKG, zapisać dodatkowe krople i odesłać pacjenta do domu. Specjaliści z pogotowia ratunkowego, którzy przyjechali w dramatyczną środę do domu państwa Gorajskich, jak zobaczyli odczyt EKG, złapali się za głowę. Jednoznacznie miało z niego wynikać, że z pracą serca pana Eugeniusza coś jest nie tak.

- Na to wszystko jeszcze nikt nam nie chciał wypisać karty zgonu, a bez tego dokumentu nie można nic zrobić, nawet firmy pogrzebowej wezwać - mówi Katarzyna Gorajska, córka pana Eugeniusza. - Lekarze z pogotowia twierdzili, że to obowiązek lekarza rodzinnego a ten, że pogotowia. W końcu, jak nie wytrzymałam i nakrzyczałam, zrobił to lekarz rodzinny. Trwało to jednak godzinę. Wcześniej mówił, że nie może, bo ma pełną przychodnię ludzi. Jak się tam udałam, nikogo w poczekalni nie było - dodaje zbulwersowana.

Rodzina zmarłego zastrzega, że nie chce szukać winnych w tej sprawie. Dlaczego?

- Ta sytuacja pokazuje, że system, który stworzono, nie działa dla ludzi. Człowiek błaga o pomoc, a jej nie dostaje i umiera niemal pod szpitalem. Każdy tylko zasłania się procedurami i przepisami. My nie walczymy o odszkodowanie czy o ukaranie winnych. Dlatego też nie zgodziliśmy się na sekcję zwłok taty. Chcemy tylko, by to zdarzenie wywołało refleksję u tych, którzy mojemu tacie nie dali szansy na dalsze życie i by nigdy już nikogo nie spotkała podobna tragedia - podsumowuje Katarzyna Gorajska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski