W lipcu pilski sąd skazał za to Mariana J. na 10 miesięcy w zawieszeniu na 2 lata. Sprawa ma związek z pilskim procesem cywilnym z pozwu państwa Stokłosów, którzy domagają się od byłego doradcy 860 tysięcy złotych za skutki błędnych decyzji podatkowych. - To tylko same odsetki, państwo Stokłosowie nie wystąpili o zwrot głównej należności - mówi Marek Barabasz, rzecznik byłego pilskiego senatora.
Dowodem w sprawie jest oświadczenie z 2006 roku podpisane przez Mariana J., w którym zobowiązuje się do pełnej odpowiedzialności, także finansowej, za skutki swoich decyzji. Były doradca stwierdził, że jego podpis został sfałszowany i zawiadomił prokuraturę. Ta, opierając się na opinii biegłego grafologa, umorzyła postępowanie i wszczęła kolejne... przeciwko Marianowi J., jako podejrzanemu o składanie fałszywych zeznań i oskarżenie państwa Stokłosów o przestępstwo, którego nie popełnili.
Po ogłoszeniu nieprawomocnego wyroku skazującego doradcę, jego obrońca Robert Magnuszewski, zaskarżył wyrok. W apelacji podkreślał, że pilski sąd nie zwrócił dostatecznej uwagi na tło sprawy i jej związek z poznańskim procesem Henryka Stokłosy. Poznański Sąd Okręgowy, opierając się głównie na zeznaniach Mariana J., uznał Henryka Stokłosę winnym korumpowania urzędników Ministerstwa Finansów i sędziego administracyjnego. Za to oraz inne przestępstwa skazał byłego senatora na 8 lat więzienia.
Wyrok z 28 lutego był nieprawomocny i obrońcy Henryka Stokłosy złożyli apelacje, w których, między innymi, kwestionują wiarygodność Mariana J. jako świadka oskarżenia. Dlatego też obrońca Mariana J. uznał, że wyrok skazujący go za fałszywe zeznania leży w interesie pilskiego przedsiębiorcy, bo dyskredytuje go jako świadka.
- Pan J. mógł być przekonany, że oświadczenia nie podpisał i mówi prawdę - dowodził Robert Magnuszewski.
Jednak sąd odwoławczy - doceniając rzetelność pracy obrońcy Mariana J., oddalił jego apelację. Nie dopatrzył się bezpośredniego związku pomiędzy sprawą doradcy i procesem karnym Henryka Stokłosy.
- Wątek ewentualnej manipulacji tym dokumentem nie został potwierdzony - powiedział sędzia Sławomir Jęksa. - Należy też pamiętać, że ta sprawa jest skutkiem działania oskarżonego - to reakcja osób, którym zarzucono fałszerstwo.
Sąd odwoławczy analizował również okoliczność, czy Marian J. świadomie popełnił przestępstwo, wiedząc, iż takie oświadczenie podpisał.
- Chociażby z powodu wieku i upływu lat oskarżony może mieć problemy z pamięcią - przyznał sędzia Jęksa. - Ale jeżeli nie pamięta, to nie składa zawiadomienia w prokuraturze dotyczącego zdarzenia, którego nie pamięta.
Wyrok jest prawomocny. Jedyną pocieszającą informacją dla Mariana J., może być stwierdzenie sędziego Jęksy, że z prawnego punktu widzenia nic nie wynika z oświadczenia, które podpisał w 2006 roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?