Enea żąda zapłaty 150 tys. złotych, choć podpis klienta był sfałszowany. Sąd czeka na opinię biegłego

O sprawie Radosława Dery „Głos Wielkopolski” informował jako pierwszy w lutym tego roku. Mężczyzna od lat prowadzi rodzinną fermę drobiu pod Szamotułami. W tym czasie niejednokrotnie podpisywał z Eneą aneksy do umowy na zwiększenie mocy przyłączeniowej na fermie.

Czytaj też: Podpis klienta został sfałszowany, ale Enea żąda od niego 150 tys. zł

– Mimo zwiększania mocy od samego początku mieliśmy taką samą taryfę naliczania opłat – opowiada Radosław Dera.

Ostatni aneks do umowy mężczyzna zawarł z Eneą w 2012 roku. Zgodnie z nim na jego fermie po raz kolejny miała zostać zwiększona moc przyłączeniowa bez zmiany taryfy opłat. Przez kilka lat wydawało się, że wszystko jest w porządku. Tymczasem na początku 2017 roku Radosław Dera otrzymał od Enei wezwanie do zapłaty ponad 280 tys. zł za zaległe opłaty za prąd.

Kiedy mężczyzna poprosił o pokazanie aneksu, na mocy którego naliczono mu dodatkowe opłaty, przedstawiono mu dokument, na którym jego podpis został... podrobiony. Na wniosek poznańskiej prokuratury powołano biegłego grafologa, który potwierdził, że podpis R. Dery był fałszywy. Sprawę jednak umorzono z powodu niewykrycia sprawcy.

W czerwcu 2017 roku Enea ostatecznie złożyła do sądu pozew o zapłatę przez Radosława Derę prawie 150 tys. zł. Chociaż sąd w Lublinie wydał nakaz zapłaty w postępowaniu elektronicznym, mecenas Paweł Głuchowski, pełnomocnik Radosława Dery, odwołał się od tego postanowienia, a sprawa trafiła do poznańskiego Sądu Okręgowego. A ten podjął decyzję o powołaniu biegłego, który ma ocenić czy Enea poprawnie dokonała korekt faktur i słusznie domaga się pieniędzy.

Przedstawiciele Enei nie chcieli komentować sprawy.

POLECAMY:

Uczniowie piszą, a nauczyciele płaczą! HITY KLASÓWEK