Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Euro 2012: Czy Polacy są naprawdę tacy, jak w czasie mistrzostw?

Elżbieta Sobańska
Czy w czasie Euro byliśmy innymi Polakami?
Czy w czasie Euro byliśmy innymi Polakami? Grzegorz Dembiński
Piłkarskie Euro 2012 było lustrem, w którym przez ostatnie kilka tygodni przyjemnie było się przeglądać. Ale ile w tym, co zobaczyliśmy, jest prawdy?

Pamiętacie te dni, kiedy Sky i BBC mówiło nam, że mocno oberwiemy? Ktoś powinien ich za to pozwać. To był wspaniały czas - tak pisze jeden z irlandzkich kibiców na największym piłkarskim forum internetowym "You Boys in Green". Być może wkrótce tak się stanie, bo angielska federacja piłkarska (FA) chce zaskarżyć stację BBC za niesławny już dokument o rasizmie na stadionach w Polsce i na Ukrainie. Piłkarskie reprezentacje Hibernii i Albionu odpadły co prawda z rozgrywek, ale kibicom ich drużyn, a także pozostałym fanom piłki nożnej podczas Euro 2012 nie spadł z głowy ani jeden włos. Polacy przyjęli ich z serdecznością, która - niekiedy - dla nich samych była zaskoczeniem.

Podziękowania napływają z różnych stron Starego Kontynentu. Piłkarze reprezentacji narodowych dziękują za ciepłe przyjęcie w tych miejscowościach, które stały się ich bazą treningową. Kibice dziękują z kolei miastom gospodarzom piłkarskich mistrzostw Europy za gościnę. Kolorowe grupy zdobyły sympatię części mieszkańców. Jedną z barwniejszych ekip fanów okazali się Irlandczycy. "Rozmawiałem wczoraj z pewną osobą i ona powiedziała mi, że Gdańsk, Sopot i Gdynia były trzema najpiękniejszymi miastami, jakie odwiedziła ze znajomymi. Ale dodali, że w Poznaniu mieszkańcy bawili się razem z nimi i przez to złapali z nimi lepszy kontakt. Ludzie włączyli się do zabawy - nawet wczoraj widziałem wielu Polaków ubranych na zielono i dopingujących drużynę Irlandii" - opisuje swoje wrażenia przybysz z Eire, czyli Zielonej Wyspy. "Pokochałem Polskę, zwłaszcza ludzie w Poznaniu okazali się jednymi z najsympatyczniejszych osób, jakie kiedykolwiek spotkałem i będzie to podróż, której nigdy nie zapomnę" - wtóruje na forum kolejny zachwycony Irlandczyk. "Zgadzam się. Polska to najwyższa jakość" - dodaje inny internauta.

Te komplementy zdają się być lekarstwem na zbolałą narodową duszę, która łaknie ciepłych słów. Media bacznie śledziły każdy ruch piłkarzy i kibiców, pokazywały spełniające najwyższe wymogi hotele, w których zatrzymały się sławy, drużyny narodowe i narzeczone piłkarzy. Relacjonowały najmniejszy ruch kolumbijskiej piosenkarki Shakiry, która w Polsce kibicuje narzeczonemu, piłkarzowi Gerardowi Pique, a potem nagrywa piosenki w jednej z lokalnych rozgłośni radiowych. Polacy dowiadują się, co sądzą o nich kibice z Czech, Włoch, Portugalii, Niemiec czy Hiszpanii. I to co słyszą, a najczęściej są to słowa pochwały, budzą radość zmieszaną z niedowierzaniem. Jednak ta niepewność i tak wielkie przywiązanie do tego, co sądzą o nas obywatele innych państw - mimo upływu ponad 20 lat od transformacji ustrojowej - nadal jest silna w Polakach.

- To wyraz niepewności tego, jak jesteśmy postrzegani. Potrzebujemy takich informacji, bo chcemy, aby nasz kraj był postrzegany w pozytywnym świetle. Chcemy pokazać, że jesteśmy w tej samej rodzinie europejskiej - tłumaczy dr Konrad Maj, psycholog społeczny ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - Na Polsce ciążą pewne stereotypy, więc chcemy je zmieniać. Mamy stosunkowo mało spektakularnych sukcesów w takich dziedzinach jak sport czy gospodarka, nie przyciągamy też obcokrajowców do siebie pod względem turystycznym. Dlatego Euro 2012 to była jedna z tych rzadkich okazji, wymuszonych okazji, żeby oni tu do nas przyjechali i te "5 minut" trzeba było wykorzystać.

Dr Dorota Piontek, politolog i specjalista ds. komunikowania masowego i politycznego UAM zwraca uwagę jeszcze na zupełnie inny aspekt takiego zachowania.
- W sferze społecznej jest to częściowo wynik naszych kompleksów, które mają uwarunkowanie historyczne. Bardzo długo byliśmy na peryferiach europejskich krajów chrześcijańskich, czyli na peryferiach postępu, kultury i stylu życia, jakie ono niosło. Odczuwaliśmy niższość wobec państw Zachodu, a zarazem wyższość wobec wschodnich sąsiadów - zaznacza dr Dorota Piontek.

Zbliżający się koniec Euro 2012 jest jednocześnie początkiem pierwszych, poważnych podsumowań imprezy. I tutaj Polacy wypadają nadzwyczaj dobrze.

- Zmiana wizerunku jest bardzo trudna, bo obywatele innych państw tak naprawdę niewiele o nas wiedzą, pokutuje wizja postkomunistycznego kraju, zza żelaznej kurtyny, państwa nieznanego. Nie bywając tutaj, nie mają okazji, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o nas - przekonuje Maj. - A trzeba pamiętać, że efekt tzw. pierwszego wrażenia ma niezwykłą siłę, tyle że pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. Paradoksalnie do zmiany wizerunku naszego kraju przyczynił się dokument BBC, bo to wywołał w nas takie poruszenie, że ruszaliśmy z okazaniem naszej gościnności i otwartości ze zdwojoną energią.

I nagle okazało się, że Polacy mogą być radośni, otwarci i skorzy do zabawy. Na dalszy plan zeszła polityka, a i wśród samych polityków zdawała się obowiązywać niepisana umowa, że na czas Euro spory partyjne ucichną. Nawet tradycyjna tzw. miesięcznica katastrofy smoleńskiej przebiegła spokojnie. Polacy byli gościnni, pomocni, życzliwi, uczciwi (oddawali pełne pieniędzy portfele należące do zagranicznych kibiców) - tak nas wspominają przebywający nad Wisłą obcokrajowcy. Co stało się z Polakami w ciągu tych kilku czerwcowych tygodni?

- Trwa karnawalizacja życia społecznego, czyli przyjęcie konwencji odpustu, zabawy. I my cały czas jesteśmy jeszcze w karnawale. Przyjechali do nas ludzie w specyficznych okolicznościach. My przyjęliśmy rolę gospodarza: jesteśmy gościnni, czarujący, choć momentami żenujący - objaśnia Piontek. - Jednak w ogólnym wymiarze bardzo dobrze się z tej roli wywiązujemy, więc obowiązuje typowa zasada wzajemności. Niewątpliwie cenne jest to, co się stało, nawet jeśli są to zachowania ponadnormatywne.

Psycholog społeczny zwraca uwagę na kolejny element, który pomógł zbudować nasz pozytywny wizerunek, a mianowicie wykorzystanie kulturowego stereotypu polskiej gościnności.

- Hasło "Feel like at home" było świetnym posunięciem ministerstwa, bo tak właśnie poczuli się u nas kibice. I minister sportu Joanna Mucha podołała ostatecznie swej roli. Także premier Donald Tusk podkreślał, że wszyscy jesteśmy gospodarzami tej imprezy i tak faktycznie było - dodaje dr Konrad Maj.
Jednak nie wszystkie obietnice rządowe przed Euro udało się spełnić. Autostrada A2 została niemal wciśnięta na drogową mapę, gdy prawie do pierwszego gwizdka meczowego trwały na niej prace. Nowoczesnych stadionów, lotnisk, dworców czy hoteli nie musieliśmy się bać, ale drżeliśmy na myśl o polskich kolejach, którymi mieli podróżować goście. Były też obawy co do tego, co pomyślą o nas obcokrajowcy w czasie tzw. marszów niezadowolonych, którzy uważają, że Euro odwraca uwagę od realnych problemów. Baliśmy się prowokacji i bójek, jak tej podczas marszu rosyjskich kibiców, czy wreszcie baliśmy się wizji trumny nakreślonej przez brytyjskiego piłkarza Sola Campbella, w której z Polski mieli wracać angielscy kibice. Ci przeszli z trumną, ale pustą, krzycząc pod adresem ich rodaka "Myliłeś się, Campbell" oraz inne niewybredne epitety.

Czy w czasie Euro 2012 byliśmy innymi Polakami? Bardziej optymistycznymi i pewnymi siebie? - Może to zaskoczy kogoś, ale to jest nasz prawdziwy wizerunek. Oczywiście znajdą się malkontenci, którzy będą wytykać błędy i minusy tej imprezy. Ale to też jest obraz polskiego społeczeństwa, które jest podzielone: są oburzeni, niezadowoleni, ale są też i tacy, którzy są radośni i to oni właśnie w czasie Euro maszerowali z flagami - mówi psycholog społeczny. - Różnica między tymi grupami jest taka, że ci zadowoleni nie mają za bardzo okazji, żeby manifestować swoją radość, bo przecież na ulice wychodzi się głównie, kiedy dzieje się źle, w geście protestu. Stąd ten nieco zafałszowany wizerunek polskiego społeczeństwa, który mógł zaskoczyć w ostatnich tygodniach wielu publicystów i to, że Euro mogło wyzwolić tak pozytywną energię.

Jak podkreśla dr Konrad Maj, także badania wskazują, że większość Polaków jest zadowolonych z organizacji oraz przebiegu imprezy i - jak zauważa - podobnie przebiega granica w ogólnym nastroju społecznym w kraju.

- Większość akceptuje kierunek zmian, ale najgłośniej słychać te 10 proc. protestujących - mówi Maj.

Przygotujmy się jednak na to, że z czasem efekt Euro-euforii zacznie słabnąć.

- Politycy będą na tym piekiełku piec swój chleb (wrócą pytania o koszt i puste stadiony). Teraz to będzie wykorzystywane jeszcze mocniej, politycy będą wskazywać, że "teraz dzieje się źle, a będzie jeszcze gorzej, więc wybierzcie nas" i tego się trochę obawiam - zauważa Maj. - Ale z drugiej strony jest nadzieja, że Polacy nie uwierzą już tak łatwo w te czarne scenariusze. W końcu pokazaliśmy, że jesteśmy pełnoprawnymi Europejczykami i zajmujemy należne nam miejsce na mapie Europy.

"Polska była wspaniała. Na pewno tu wrócę. Uwielbiałem każdą minutę tego pobytu, no, może poza wynikami naszej drużyny", "To niesprawiedliwe, że Polska znajduje się między Rosją a Niemcami! (mamy przer….). Powinna być bliżej Irlandii" - piszą irlandzcy kibice. Na forum stworzyli specjalny wpis "Dziękujemy ci, Polsko". Wpisywali się też Polacy. Najwyraźniej obie strony chcą, żeby to zauroczenie nie było chwilowe. W Poznaniu już planuje się zaprosić irlandzką drużynę i kibiców na przyjacielski mecz. Z podobną inicjatywą wystąpili już też Rosjanie. Ale to na Polakach spoczywa zadanie, by wyzbyć się typowego dla siebie popadania ze skrajności w skrajność - od euforii w rozpacz. Czy jest to możliwe?

- W tej imprezie uczestniczyło wielu młodych ludzi, którzy łatwiej przejmują pewne wzorce, są bardziej otwarci, więc ten efekt Euro 2012 na pewno nie zginie. Ale to nie będzie oczywiście tak, że przemiana w zachowaniu społeczeństwa nastąpi tu i teraz, że kładziemy się spać po Euro i budzimy zupełnie inni - przestrzega dr Dorota Piontek. - Zmiany społeczne to jest proces długotrwały. Jednak im więcej będzie tego typu wydarzeń, tym bardziej ta postawa ma szansę się utrwalić. A jest to nam niewątpliwie potrzebne, bo jesteśmy bardzo sfrustrowanym narodem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski