Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hiszpanka dziś już nie zaraża [RECENZJA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
W uratowaniu Paderewskiego przed zarażeniem hiszpanką pomaga polskim spirytystom posępny Rudolf Funk. Postać grana przez Artura Krajewskiego to jeden z najbardziej intrygujących bohaterów "Hiszpanki".
W uratowaniu Paderewskiego przed zarażeniem hiszpanką pomaga polskim spirytystom posępny Rudolf Funk. Postać grana przez Artura Krajewskiego to jeden z najbardziej intrygujących bohaterów "Hiszpanki". Materiały dystrybutora
Miał być thriller osadzony w realiach Powstania Wielkopolskiego. Filmowe arcydzieło i opowieść, która na zawsze zapisze się w dziejach kinematografii. A skończyło się trochę poznańskim targiem - „Hiszpanka” Łukasza Barczyka to film tylko połowicznie udany, bo wyraźnie błądzący między konwencjami.

Powstaniu „Hiszpanki” kibicowałem od samego początku. Ujęła mnie deklaracja twórców o odejściu od martyrologicznej wymowy, która dominuje w polskich produkcjach historycznych. Kiedy określili swój film jako „thriller spirytystyczny” osadzony w czasie wydarzeń grudnia 1918 r., zrobiło się jeszcze ciekawiej. Wyjątkowe w dziejach Polski - bo zwycięskie - powstanie zwyczajnie prosiło się o uczczenie go w formie innej niż tendencyjna, okolicznościowa laurka, w której patos leje się litrami, a fabuła pełni tylko służebną rolę w stosunku do relacjonowania twardych faktów.

I faktycznie, filmowi Barczyka trudno zarzucić sztampę. Najważniejsza jest w nim historia, ale nie ta podręcznikowa, tylko dziejąca się na tle autentycznych wydarzeń. Miesiąc po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, Poznań nadal pozostaje pod pruskim zaborem. Może zmienić to wizyta Ignacego Jana Paderewskiego (Jan Frycz), który wraca przez stolicę Wielkopolski do Warszawy w celu objęcia teki premiera Niepodległej. W celu jego powstrzymania i ugaszenia bojowych nastrojów poznaniaków, Niemcy zatrudniają złowrogiego Dr. Abuse (Crispin Glover), czyli posługujące się nieczystymi mocami medium. Niemal cała Europa okresu dwudziestolecia międzywojennego przesiąknięta jest duchem spirytyzmu, więc swoich speców od telepatii ma i strona polska. Są wśród nich zarówno syn fabrykanta (Jakub Gierszał) zakochany w dojrzałej kobiecie (Patrycja Ziółkowska), jak i aktorka (Sandra Korzeniak). Spotykają się w poznańskim Hotelu Bazar, by pod przewodnictwem kobiecego medium chronić Paderewskiego przed mentalnym atakiem Abuse'a.

Prymat opowiadanej historii nad faktami z podręcznika potwierdzają ograniczone do minimum sceny batalistyczne, które dotychczas stanowiły pewien wyznacznik w rodzimym kinie dokumentującym doniosłe wydarzenia. W „Hiszpance” stanowią one dalszy, choć wcale nie mniej ważny plan. Docenić warto również to, że Łukasz Barczyk zaprosił przed kamerę jeszcze lub wciąż nie ograne na ekranie twarze. Prócz Gierszała, oglądamy zarówno aktorów doświadczonych (Jan Peszek w roli jego ojca, Tytusa Ceglarskiego), jak i debiutujących na polskim ekranie (Tomasz Kowalski). W roli remedium na niecne działania Abuse'a, tajemniczego Funka, reżyser obsadził Artura Krajewskiego. I jest to zdecydowanie najlepsza kreacja „Hiszpanki”.
Problemem filmu Łukasza Barczyka jest to, że wbrew deklarowanej od początku, dość jednoznacznej koncepcji thrillera, thrillerem w znacznej części nie jest. Napięcie nie rośnie tu z sekundy na sekundę, a długie ujęcia wirującego na spirytystycznym stole wahadła, zamiast wprowadzać trans, z czasem nużą. „Hiszpankę” cechuje niezdecydowanie, czy palmę pierwszeństwa przyznać grozie, czy stosunkowo licznym pierwiastkom humorystycznym. Widz, od miesięcy oczekujący dreszczy, dorobi się ich co najwyżej, oglądając scenę przesłuchania Wandy Rostowskiej przez Abuse'a, a obserwując celne skądinąd witze Peszka czy frywolną grę Sandry Korzeniak będzie czuł się po prostu zbity z tropu. Z formułą thrillera słabo współgrają też cukierkowe kolory scenografii i scen efektowych, a będący po „właściwej stronie mocy” Funk sprawia nieporównanie bardziej demoniczne wrażenie niż grany przez Glovera naczelny szwarccharakter „Hiszpanki”. Celu tak dziwnie rozłożonych akcentów i wszechobecnego klimatu ironii nie sposób dojść.

Powyższy dysonans sprawia, że wbrew tytułowi (oznaczającemu odmianę grypy dziesiątkującą Europę na początku XX wieku) „Hiszpanka” nie zaraża. Choć film Barczyka jest szlachetną próbą podniesienia z kolan narracji o polskiej historii (Tytus Ceglarski marzący o tym, by biel i czerwień kojarzyła się z truskawkami z bitą śmietaną, a nie z przelaną krwią), to trudno kryć, że to próba zakończona połowicznym sukcesem. Widocznie całkowite postawienie jej do pionu zajmie jeszcze trochę czasu.

Hiszpanka
Polska 2014
reż. Łukasz Barczyk
wyst. Jan Frycz, Jan Peszek, Crispin Glover, Patrycja Ziółkowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski