18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Hobbit: Pustkowie Smauga" - nadęte do absurdu fan fiction [RECENZJA]

Kamil Babacz
Najlepsza w filmie jest scena potyczki Bilbo ze smokiem Smaugiem - tylko w niej reżyser faktycznie skupił się na postaciach
Najlepsza w filmie jest scena potyczki Bilbo ze smokiem Smaugiem - tylko w niej reżyser faktycznie skupił się na postaciach Materiały dystrybutora
Reżyser "Hobbita" ma jeden cel: ma być więcej, mocniej i głośniej.

W pierwszej części przez trzy godziny bohaterowie idą. W tej przez trzy godziny się tłuką. Brzmi bardziej ekscytująco, ale szybko się okazuje, że druga część Hobbita nudzi co najmniej tak samo, jak pierwsza.

Już po godzinie walk, szybkiej pracy kamery, montażu za którym trudno nadążyć i fajerwerków efektów CGI, zamiast ekscytować się tym, co dzieję sie na ekranie, zaczyna się ziewać. Taka ilość bodźców wywołuje tylko otępienie.

Kiedy myślę o "Władcy Pierścieni", mam w pamięci konkretne sceny z trylogii. Z całej drugiej części "Hobbita" dobrze zapamiętałem tylko jedną - przekomarzanie się Bilbo ze smokiem Smaugiem - analogiczną do potyczki Bagginsa z Gollumem w "Niezwykłej podróży". Być może dlatego, że to jedyne sceny, w których reżyser faktycznie skupia się na postaciach, tworzy między nimi psychologicznie napięcie, ukazuje złożoność motywacji. Przez resztę czasu bohaterowie filmu, który coraz bardziej przypomina grę komputerową, jak roboty zabijają setki orków bez złapania oddechu. Nie da się ich polubić, zrozumieć, ba, po sześciu godzinach spędzonych w Śródziemiu nie pamiętam nawet ich imion.

Nie dałoby się przecież tego powiedzieć o bohaterach drużyny pierścienia. Jackson z sympatycznej opowieści dla dzieci o podróży, widzianej przede wszystkim z perspektywy jednej postaci rozerwanej między nowo odkrytym zamiłowaniem do przygód, a tęsknotą za domem, zrobił remake "Władcy Pierścieni" - bardziej epicki, widowiskowy i nadęty od oryginału, w którym zupełnie ginie przypowieściowy charakter oryginalnej opowieści. Filmowi brakuje humoru, oddechu, magii. Jest nadętym do absurdu, przeładowanym wątkami fan fiction (w jakim celu pojawia się Legolas?; ciekawsze miłosne historyjki pojawiają się nawet w "Grze o Tron"). Choć ma wielu fanów, Tolkien na pewno nie byłby jednym z nich.

Jeden z amerykańskich krytyków napisał, że oglądając "Hobbita 2" czuje, że gdyby do filmu dołożono jeszcze choć jeden efekt specjalny, jeden grymas na twarzy Orka, to całość eksplodowałaby jak obżartuch, któremu zaproponowano miętówkę po obiedzie w "Sensie życia wg Monty Pythona". To najbardziej trafna recenzja. "Pustkowie Sauga" jest trzygodzinną zajawką ostatniej części trylogii. Jak trailer, atakuje wszystkie zmysły i nie doprowadza do żadnej konkluzji. Urywa się w kluczowym momencie, co oznacza, że ostatnia część będzie już tylko krwawą jatką. Największą wadą "Hobbita" nie jest wcale efekciarstwo, ale brak własnej tożsamości. Po co oglądać gorszą powtórkę skoro można jeszcze raz obejrzeć oryginał?

Hobbit: Pustkowie Smauga
Nowa Zelandia, USA, 2013
reż. Peter Jackson
wyst. Martin Freeman, Ian McKellen
przedpremiera: 25 grudnia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski